16 Jer orne Bruner
rzeczy, a rzeczy są wspomniane dlatego, żc one również wyjaśniają rzeczy, Uprzywilejowane okazje, jak widzieliśmy, „zdarzają” musie, a on przeobraża je w szanse.
Wyjątkiem w tym modelu są dylematy w kwestiach moralnych — tak jak w przypadku morderczych instrukcji trenera lub w przypadku uchylenia się od służby wojskowej w Wietnamie, z inspiracji Berriga-nów. Jego język (i jego myśl) przechodzi wówczas na tryb przypuszczający zamiast pełnić funkcję instrumentalną, grając na możliwościach i przeżyciach wewnętrznych. W tym względzie jest on synem swojego ojca, gdyż pan Goodhertz również zasadniczo jest zorientowany na działanie (przypomnijmy, że połowa wypowiedzianych przez niego zdań zawiera czasowniki niestatyczne), poza wypadkami, kiedy napotyka kwestie, które definiuje jako sprawy moralności. Nie potępiaj, mówi, „nigdy nie wiesz wszystkiego”. I w tym duchu, autoportret pana Goo.dhert-za jest dosłownie naszpikowany tuzinami przykładów czasownika nie-przechodniego „wydawać się”, jak gdyby cały czas był on świadom płynności oddzielającej wyobrażenia od rzeczywistości. Kiedy Carl powziął decyzję o uchyleniu się od służby wojskowej w czasie poboru do walk w Wietnamie, ojciec poparł go zgodnie z zasadą, że przekonania Carla, do których uczciwą drogą doszedł, godne są szacunku nawet jeżeli się z mmi nie zgadza. Carl nieświadomie opisuje swe intelektualne poszukiwania za pomocą tych samych instrumentalnych terminów, których u-żywa jego ojciec opisując swą pracę przy przewodach cieplnych. Obydwaj podkreślają znaczenie umiejętności i fachowości, obydwaj odrzucają przyjęte sposoby robienia rzeczy. Ich język i myśl jest instrumentalna, równie dobrze przystosowana do rozmowy o przewodzeniu ciepła i o uderzająco proceduralnym podejściu Carla do fizjologii wzroku. Ojciec zwierza się, że w jego życiu brak intymności. Prawdopodobnie pewnego dnia to samo czeka Carla. Ich instrumentalny język w dyskursie niewiele miejsca pozostawia na intymność.
Wysoce statyczny język Debby przystosowany jest do recepcji prze żyć i do badania sposobu jego oddziaływania. Jest on bogaty w przymiotniki, zaś przymiotniki skupione są wokół stanów wewnętrznych. Jej własne działania zostały z relacji prawie wyeliminowane. Przeszłość istnieje jako rzecz sama wT sobie raczej niż jako przewodnik do teraźniejszości lub przyszłości. W relacjonowaniu teraźniejszości występują żywe analeptyczne przebłyski z przeszłości — jak na przykład niespodziewane wspomnienie zranionego kurczęcia na autostradzie Long Is-land, a ruch zbyt duży, by je uratować. Podobnie jak wiele z innych jej wyobrażeń, wspomnienie to jest gęste od poczucia obowiązku i afektu. Wywołuje u niej tkliwe uczucie w stosunku do bezbronnych zwierząt, jak sama powiada, zbaczając z innego tematu. Porządek jej opowieści zdominowany jest więc nie przez czas realny, ale przez przechodzenie tam i z powrotem między tym, co się dzieje, a tym, w co sama wierzy i co czuje, i w co wierzyła i czuła. I w tym, i w bardzo częstym używaniu czasowników statycznych, jest ona córką swej matki — i, podejrzewam, obydwie mocno utknęły w tym samym rodzajowym języku. "Wreszcie, w autoopowieści Debby tematy i wariacje powracają w takim samym stopniu, w jakim relacja jej brata jest progresywna, i w jej relacji tak samo brak wysiłku w celu znalezienia przyczyn, jak w relacji jej brata pełno jest wyrażeń kauzatywnych.
PHZEP1SY NA BUDOWANIE DOŚWIADCZENIA
Zapytacie, czy formy narracji i ich język u naszej czwórki badanych rńe wyrażają po prostu ich stanów wewnętrznych, nie stanowią sposobów mówienia, których natura tych stanów wymaga. Być może. Ale proponuję bardziej radykalną hipotezę. Jestem przekonany, że sposoby opowiadania i towarzyszące im sposoby konceptualizacji stają się przyzwyczajeniem do tego stopnia, że w końcu przeistaczają się w przepisy na budowanie doświadczenia jako takiego, na budowanie ścieżek pamięci, na nie tylko prowadzenie narracji o życiu do obecnego momentu, ale również kierowanie jej w przyszłość. Argumentowałem, że życia przeżywanego nie można oddzielić od życia opowiadanego — lub, bardziej bezceremonialnie,gżyęie nie jest „takie jakie jest”, ale takm, jąk c;*i jp.łerpretuje i reinterpretil lu.~ uUóWlk<Ia~i iprzczp raz opowiada- psy-ć h ru' zna i zTT czywistość Freuda. Pewne zasadnicze formalne właściwości narracji o życiu nie zmieniają się łatwo. Nasz wypad w eksperymentalną autobiografię sugeruje, że te formalne struktury mogą powstać bardzo wcześnie podczas dyskursów w rodzinie, i uparcie utrzymują się mimo zmieniających się warunków. Tak jak Georges Gusdorf argumentował, że potrzebny jest szczególny, historycznie uwarunkowany, metafizyczny układ by przeistoczyć autobiografię w formę literacką tak być może potrzebna jest metafizyczna przemiana, by przekształcić narrację, którą przyjęliśmy jako nasze życie. Istotnie, ryba ostatnia mogłaby odkryć wodę — chyba żeby uzyskała metafizyczną pomoc.
Moje życie badacza umysłu udzieliło mi jednej nieodwracalnej lekcji. Umysł nigdy nie jest wolny od założeń wstępnych. Nie istnieje dziewicze oko, podobnie jak nie istnieje oko, które bada dziewiczą rzeczywistość. Za to istnieją hipotezy, wersje, spodziewane scenariusze. Nasze założenie wstępne dotyczące natury życia jest takie, że jest to opowieść, jakaś narracja jakkolwiek niespójnie ułożona. Może moglibyśmy powiedzieć jeszcze jedną rzecz: jakiekolwiek oopwiadanie, które ktoś o czymś mógłby opowiedzieć staje się bardziej zrozumiale jeżeli rozważymy inna możliwe sposoby jego opwiedzenia. To musi być również prawdziwe w odniesieniu zarówno do opowiadań o życiu, jak i wszelkich innych o-pcwiadań. W takim razie zrobiliśmy pełne kolo powracając do starożytnej homilii mówiącej że jedyne życie warte przeżycia to życie dobrze zbadane. Ale przydaje to owej homilii innego znaczenia. Jeżeli moglibyśmy się dowiedzieć, w jaki sposób ludzie tworzą z narracji całość wtedy, kiedy opowiadają o swoim życiu, jednocześnie biorąc pod uwagę inne sposoby, w które mogliby to robić, dodalibyśmy coś nowego do tego wielkiego ideału. Ale i to mogłoby, w odniesieniu do odkrywanego przez nas życia i narracji, nie wystarczyć, bo, jak powiada Yeats, nie możemy opowiadać o tancerzu na podstawie tańca.
2 — Kwartalnik Pedagogiczny 4/90