stworzył go.” (1, 26—27) Czy ktoś „do mnie podobny" może więc być nazwany przez nas Bogiem? Nie na pewno. Bóg, pamiętamy, był obecny w ogrodach poetów czasu minionego. Ale w ogrodach tych lubił przebywać również diabeł. Zwłaszcza wówczas, gdy były to ogrody miłości. Pieśń szesnasta Gofreda Tassa-Kochanowskiego rozpoczyna się opisem ogrodu, w którym Armida więzi Rynalda:
On wielki pałac piękny i ozdobny
Okrągło beli czarci postawili.
We środku ogród bogaty, osobny
W najgłębszem jego łonie wymierzyli.5)
A na pochodzącym z kościoła Najświętszej Marii Panny w Gdańsku obrazie (druga połowa XV w.), ilusbrująęym szóste przykazanie, nieznany malarz. przedstawił wśród ziół i kwiatów ogrodu miłości trzy wpółobjęte pary kochanków i — nieco powyżej — wychylającego się spoza zastawionego stołu i wyraźnie uradowanego szerzącym się w ogrodzie zgorszeniem włochatego diabła. Ten diabeł, choć włochaty, jest — jak to zwykle z diabłami bywa — bardzo podobny do człowieka.6) I uśmiecha się, jeśli nie szyderczo-żałobnie, jak ów ktoś patrzący przez otchłanie w wierszu Leśmiana, to na pewno szyderczo. Te dwa przykłady może wystarczą. Ale czy owego kogoś, kto w czereśniowym sadzie uśmiecha się szyderczo-żałobnie, wolno nam dookreślić i nazwać diabłem? Odpowiemy podobnie jak uprzednio: nie na pewno. Opisując widziadlany i widmowy sad Leśmian ponowił topos jardin d'amour. Ale ten dwudziestowieczny jardin d’amour nie przypomina ani ogrodu Armidy, ani ogrodu namalowanego przez anonimowego artystę XV wieku, ani żadnego z ogrodów czasu minionego. Nie jest ani dziełem Boga, ani dziełem diabła. Nie ma w nim wpółobjętych par kochanków, ani ptaków, które śpiewały niegdyś tak pięknie w ogrodach miłości. Ale to jardin d'amour, na pewno: są w nim przecież ucieleśnione, zapożyczające kształtu u rzeczywistych dziewcząt, pożądania narratora:
W południe tu dziewczęta zrywały owoce.
Wyszły potem...
Lecz teraz w szkarłatnym omdleniu Widzę tu inne dziewki — cudowne, olbrzymie —
Żądze moje!
I są „tryskające zdradnie ogniem" (wers 31), i „iskrzące się złudnie” (wers 7) owoce. Owoce utożsamione w wersie 33 z „przesłodkim płomieniem". Zrywane z drzew w ogrodzie miłości przez „inne dziewki”, mogą być one tylko symbolem miłosnego połączenia ciał. Księga Rodzaju mówi: „A niewiasta patrząc, że smaczny był [owoc] drzewa i przyjemny dla oczu, [godny] pożądania, dlatego wzięła owoc z niego i jadła, i dała też mężowi swemu, który był razem z nią, i jadł.” (3,6) Komentatorzy Księgi Rodzaju nadawali różne znaczenie symboliczne owocowi z drzewa wiadomości dobrego i złe-go. Widziano w nim symbol wszechwiedzy Bożej i symbol poznania 1 2
wszelkiej rzeczywistości (wąż mówi przecież do niewiasty: „Otworzą się wam oczy i będziecie jako Bóg, znający dobro i zlo.” (Rodź. 3, 5). aie widziano też — za św. Augustynem — symbol połączenia seksualnego pierwszych rodziców ludzi. A ogromny autorytet Doktora z Hippony sprawił, że nawet współcześni badacze Starego Testamentu Bkłonni są zakazanemu owocowi z rajskiego ogrodu takie właśnie znaczenie przypisywać.7) Przywołujący ten symbol poeci moderniści opowiedzieliby się zapewne w sporze o jego znaczenie po stronie autora De Genesi ad litteram. Kochanka z wiersza Leopolda Staffa Piękno zwycięskie (z cyklu Ogród miłości) — wiersza, w którym ogród miłości utożsamiony Jest z ciałem kobiety i z ogrodem w Edenie — mówi:
Jestem sad! Świeże jabłka mam. Hojnie, bez ładu
Rzucę je tobie, niechaj twoim głodom służę —
Jabłka rumiane, słodkie, zdrowe serca sadu. —
Strząśnij je, zanim jesień przyjdzie je strząść burzą,8)
Możemy teraz z tego, co dotąd powiedzieliśmy, wyciągnąć dwa sprzeczne ze sobą wnioski. Czereśniowy sad Leśmiana nie jest Edenem: powtarzający się zaimek mój i powtarzający się czasownik rozmajaczyłsię są tego wystarczającym dowodem. Czereśniowy sad Leśmiana jest Edenem: obecność w nim tego, który patrzy „przez otchłanie", a jednocześnie jest w sadzie (Bóg, dopowiedzmy, lubił przechadzać się w założonym przez siebie ogrodzie — „w powiewie dziennym przechodził przez ogród" (Rodź. 3, 8) — i lubił, po wygnaniu z raju Adama i Ewy, odpoczywać w cieniu drzewa życia9) i owoce, wpływające do piersi „przesłodkim płomieniem”, są tego wystarczającym dowodem. Jest ogrodem miłości, choć nie przypomina ogrodów miłości, opisywanych przez poetów czasu minionego. Jest Edenem, choć nie jest Edenem. Czymże więc jest? Przypomnijmy raz jeszcze:
Rozmajaczył się dzisiaj mój sad czereśniowy,
I cytujmy dalej:
Ku księżycowi ścieżką wytężony krętą.
Noc go czyni podobnym do mrocznej alkowy,
W której drzewa uśpione wraz z ich snem zamknięto.
Nie zwróciliśmy dotąd uwagi na słowo dzisiaj. Jego funkcją w wersie pierwszym jest, być może, podkreślanie chwllowości i jednorazowości istnienia czereśniowego sadu. Po odczytaniu wersu 3 granice i sens owego dzisiaj możemy dookreślić: dzisiaj, w nocy. Po odczytaniu wersu 4 możemy powiedzieć: dzisiaj, w nocy, we śnie. Rzeczownik sen przywołał Leśmian w tekście wiersza jeszcze dwukrotnie. Wersy 17—18 Sadu brzmią tak:
I sad mój w purpurowym tonie oświetleniu,
W którym staje się wszystko, co się staje we śnie...
Sad czereśniowy jest więc nie tylko złudny i widmowy. Jest także sadem śpiącym. A jako że w jego świetle staje się to, co staje się
*) Torąuato Tasso, Gofred abo Jeruzalem wyzwolona. Przekładania Piotra Kochanowskiego. Na podstawie pierwodruku wydał, wstępem i objaśnieniami zaopatrzył Roman Polłak. Wydanie trzecie, całkowite. Wrocław 1951, s. 500. (B. N. s. II, nr 4).
Obraz, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, reprodukowany jest w: Gerard Ciołek, Oprody polskie, Warszawa 1955, s. 20.
5 Zob. Księga Rodzaju. Wstęp — przekład z oryginału — komentarz. Opracował ks. dr Stanisław Łach. Poznań 1962, s. 207 i 219.
®) Leopold Staff, Wiersze ubrane, Warszawa 1959, t. 1, s. 367.