198 Rozdział IV
przekazem faktów, aby uzyskać błędne przekonania odbiorcy, na których mu zależy. Pozostaje przy tym z czystym sumieniem, a co chyba nawet ważniejsze, z możliwością obrony przed zarzutem kłamstwa.
FAŁSZYWA PRAWDOMÓWNOŚĆ
Jest to jeden z bardziej wyrafinowanych, ale zarazem niebezpiecznych sposobów kłamania. Polega on na tym, że w zasadzie przedstawiamy prawdę, czyniąc to w sposób, który odbiera jej walor realności i prawdopodobieństwa. Nasz rozmówca musiałby zdemaskować nas jako kłamcę i zaprzeczyć prawdzie! I z tej metody korzystał utalentowany kłamca, jakim był niewątpliwie Talleyrand.
Nie przejmował się wcale, nawet kiedy został przyłapany na kłamstwie. Jeśli źle o kimś mówił, a ten nagle się pojawiał, witał go z wdziękiem: ,Ach, drogi przyjacielu, mówiliśmy właśnie o panu wszystko, co najgorsze!” Delikwent był zachwycony, a słuchacze zbici z pantałyku jego zimną krwią.22
To tylko drobny epizod w rozmowie. Możliwości wykorzystania tej metody rosną, gdy wzrasta ilość faktów do przekazania. Kolejny fragment pokazuje ujawnienie prawdy, ale prawdy tak nieprawdopodobnej, że jej adresat odrzucają natychmiast. Zdarzenie jest jednym z etapów opisywanego wcześniej oszustwa przedstawionego przez Marka Hła-skę. Jeden z kłamców, zmęczony sytuacją, postanawia wyznać prawdę. Efekt, jaki uzyskuje, jest dokładną ilustracją czegoś, co moglibyśmy nazwać efektem fałszywej prawdomówności, gdyby tylko intencja oszusta była mniej uczciwa.
W głowie mi huczało i czułem przeraźliwą pustkę. Nie mogłem sobie przypomnieć, co takiego miałem jej odpowiedzieć, a nie chciało mi się schodzić do hallu i stamtąd telefonować do Roberta. (...)
— Idź spać — powiedziałem.
— Nie zostawię cię teraz samego.
22 J. Orieux, Talleyrand. Wyd. cyt.