III
Sam charakter sankcji restytucyjnej wystarcza, aby wykazać, żc solidarność ‘społeczna, której odpowiada prawo restytucyjnej należy dćTzupełnie innego' rodzaju?
Sankcję tę wyróżnia to, że nie ma ona charakteru pokuty, ale sprowadza się do prostego przywrócenia sianu rzeczy. Tego, kuTpogwalćil prawo albo'go nic uznaje, nie karze się proporcjonalnie do występku, jakiego się dopuścił; skazuje się go po prostu na podporządkowanie się prawu. Jeżeli fakty już się dokonały, sędzia odtwarza je takie, jakie powinny być. Mówi o prawie, nic o karach. Odszkodowania nie mają charakteru karnego; to tylko sposób powrotu do przeszłości, aby w miarę możliwości odtworzyć ją w normalnej postaci. Gabriel Tardc uważał co prawda, że obciążenie kosztami sądowymi strony przegrywającej proces jest czymś w rodzaju kary cywilnej1. Ale w tym sensie słow o „kara” ma już tylko wartość metaforyczną. Aby można mówić o karze, konieczny jest przynajmniej jakiś związek między karą a winą i dlatego rozmiary winy powinny być dokładnie określone. W gruncie rzeczy ten, kto przegrywa proces, ponosi koszty, jeśli nawet miał
7.ob. Gabriel Tarde, La crlminalitć comparćc, Paris 1890, s. 113.
dobre zamiary, jeśli nawet jest winny tylko z powodu niewiedzy. Zasady tej normy wydają się więc zupełnie inne: ponieważ sprawiedliwość nie jest wymierzana bezpłatnie, słuszne jest, że jej koszty ponosi ten, kto doprowadził do ich powstania. Możliwe zresztą, że perspektywa tych wydatków powstrzyma zuchwałego pieniacza, ale nie wystarcza to, aby wydatki te potraktować jako karę. Obawa przed ruiną, jeśli jest ona skutkiem lenistwa łub zaniedbania, może spowodować, że nabywca będzie aktywny i pilny, ale przecież ruina w dosłownym sensie tego słowa nie jest sankcją za jego przewinienia.
Niestosowanie się do tych norm nic spotyka się nawet z karą rozproszoną. Procesujący się, który przegrał proces, nie zostaje napiętnowany, jego honor nie został splamiony. Możemy nawet wyobrazić sobie, że zmiana tych norm nie wywołałaby wzburzenia. Myśl o tym, że zabójstwo umyślne można by tolerować, oburza nas, ale bez trudu zgadzamy się, że prawo dziedziczenia ulega zmianie, wielu ludzi uważa zresztą, że powinno być zniesione. W każdym razie nic sprzeciwiamy się, aby o tej sprawie dyskutowano. Podobnie zgadzamy się, by prawo służebności lub użytkowania miało inną strukturę, by zobowiązania zbywcy i nabywcy były określone inaczej, by funkcje administracyjne rozdzielono w myśl innych zasad. Ponieważ przepisom tym nie odpowiada żadne uczucie i na ogół nie wiemy w sposób naukowo ugruntowany, dlaczego istnieją, nauka taka nie powstała, albowiem przepisy te jeszcze nie żako-; rzeniły się u większości z nas. Niewątpliwie są wyjątki. Nie zgadzamy się na to, by kontrahentów mogło łączyć zobowiązanie sprzeczne z obyczajem lub uzyskane pod przymusem. Dlatego też, kiedy opinia publiczna zauważa taki przypadek, nie jest już tak obojętna, jak mówiliśmy przed chwilą, a jej potępienie zwiększa sankcję prawną. Różne