22
nośne rozszerzają się, przyjmując więcej krwi, która też wytwarza więcej ciepła. W tym wypadku znaczniejsza ilość krwi napływa pod powierzchnię skóry, cała powierzchnia ciała staje się cieplejsza i bardziej obfituje w wodę. Oddajemy teraz ciepło nietylko przez promieniowanie i na rzecz przewodników, lecz także, i to głównie, przez parowanie.
Aby pojąć, jak silnym środkiem ochładzającym jest parowanie, przypomnijmy sobie, że jeden gram wody zużywa 560 ciepłostek, aby zamienić się w parę. Profesor V o i t i ja oznaczaliśmy za pomocą odpowiedniego przyrządu, należącego do uniwersytetu monachijskiego; ilość wody, wyparowywanej przez ludzi i zwierzęta w ciągu 24 godzin. I tak, znajdowaliśmy, że przy powiększonej przemianie materyi, pochodzącej już to z większej ilości spożytego pokarmu, już też z intensywniejszego wysiłku muskułów, ilość wyparowanej wody powiększa się przy jednakowych warunkach. Badaliśmy ludzi przy pracy i w spoczynku i znaleźliśmy, że w dzień świąteczny np. robotnik oddawał przez skórę i oddech zaledwie 900 gr. pary wodnej, przy usilnej zaś pracy cyfra ta dochodziła do 2,000 gr., przyczem ciało zostało pozbawione w pierwszym wypadku 504,000, w drugim 1,120,000 ciepłostek.
Tlomaczy to, dlaczego nawet przy najbardziej wytężonej pracy temperatura krwi naszej nie podnosi się, a nawet nieraz spada. Stwierdzono niedawno, że teu ostatni wypadek ma miejsce przy wchodzeniu na szczyty. Profesor L o r t e t z Lyonu zauważył, że w czasie wchodzenia na Mont-Blanc miał temperaturę niższą, niż normalna, która powróciła dopiero po odpoczynku. Mniejsze ciśnienie atmosferyczne na tak wysokich górach sprzyja szybszemu obiegowi krwi, wysiłek powoduje zbieranie się znacznej ilości wody na powierzchni ciała, ta zaś paruje tam o wiele szybciej, niż w dolinie, również z powodu słabszego ciśnienia atmosferycznego.
Żeglarze powietrzni narzekają na dużą ilość wilgoci w ustach, jaka się wytwarza na znacznych wysokościach. To samo zauważyliśmy z profesorem V o i-t’ e m, w ciągu doświadczeń, które dokonywaliśmy wspólnie z profesorem Recknaglem nad ciepłem ciała ludzkiego. W tym celu aparat do mierzenia oddechu zamieniliśmy na kalorymetr dla jednego człowieka.
Doświadczenia wykazały, że człowiek po sześciogodzinnej wytężonej pracy opuszcza aparat z temperaturą o wiele niższą, niż ta, którą posiadał, wcho dząe do niego. Taki sam rezultat osiągnąć się daje i po sześciogodzinnym wypoczynku w aparacie.' Przy doświadczeniu tem koniecznym warunkiem jest silna wentylaeya aparatu. Zwykle podczas prób przepuszcza się na godzinę 50,000 litrów, czyli 50 metrów sześciennych powietrza. Przy słabszej wentylacyi ulatniałaby się mniejsza ilość wody i człowiek utraciłby mniej ciepła.
Z tego wynika, że rozporządzamy potężnym środkiem ochładzania ciała w postaci powiększonego podskórnego obiegu krwi i silniejszego parowania wody. Sposób ten jednak stać się może wysoce niebezpiecznym, jeżeli nie zostanie w porę powstrzymany. Jeżeli ktoś silnie rozgrzany i spocony wejdzie do chłodnego pokoju, gdzie promieniowanie ciepła natychmiast się powiększa, a ciało wiele ciepła oddaje na rzecz chłodniejszego powietrza, to organizm niezawodnie odpokutuje chorobą tę nienormalną stratę i gwałtowną zmianę w obiegu krwi. Tak zwane „choroby z zaziębienia” są bardzo liczne, niektóre z nich bolesne i niebezpieczne. Przeciwnie, jeżeli tę, tak wielką zmianę przeprowadzimy stopniowo i powoli, to wszystkie trzy sposoby odpływu ciepła zrównoważą się same. Organizm nasz jest wiernym i rozumnym sługą, który' ma staranną pieczę o sobie i swoim panu, należy tylko zostawić mu trochę czasu i nie zanadto źle się z nim obchodzić.