182
Badania wszechświata.
okrągłych 13 metrów, a i drobny ten ruch, jak już wiemy, ma udział w abe-racji lunety.
Łączność taka ścisłych dochodzeń teoretycznych z postępami sztuki mierniczej i uderzająca ich zgodność nadaje badaniom naukowym urok nie-wysłowiony.
Widzieliśmy wyżej, jak przez pomyłkę w poszukiwaniach optycznych jUdosŁcna^ Newtona zatamował się rozwój lunet, soczewkowych i jak skutkiem tego w obszarze zajóto się raczej udoskonaleniem teleskopów zwierciadło wych. Matematyk itJtych Euler wystąpił wprawdzie w połowie XVIII wieku przeciw tej pomyłce Newtona, a wkrótce potem, roku 1757, optyk angielski Dollond wykazał, że za pomocą soczewki podwójnej, złożonej z dwóch odpowiednio dobranych gatunków szkła, rozszczepianie barwne przy załamywaniu światła może być znacznie zmniejszone; ale dopiero w początku XIV wieku zdołał Fraunhofer w Monachjum zbudować lunetę w potężniejszych wymiarach i z większą siłą optyczną. Tymczasem jednak, w ostatnich dziesięcioleciach wieku XVIII, William Herschel nadał technice teleskopów zwierciadłowych doskonałość niemal tak pełną, jaką w ogólności aż do dni naszych osiągnąć zdołały, a niezmordowanem, genjalnem ich stosowaniem wybitny ten badacz ogromem odkryć nietylko wzbogacił wiadomości nasze o powierzchniach księżyca, słońca i planet, ale i poza granicami naszego układu słonecznego rozszerzył znajomość naszą dalekich obszarów wszechświata.
Zanim rozpoznamy bliżej wielkie te zdobycze, należy nam opowiedzieć o odkryciach dokonanych przy pomocy lunety i połączonych z nią przyrządów mierniczych od początku wieku XVIII w dziedzinie gwiazd stałych, daleko poza kresami naszego układu planetarnego. Niebo gwiaździste uważano od czasów odwiecznych jako symbol niezmienności. Gdy jednak luneta wzmogła niezmiernie, zwłaszcza na drodze mlecznej i w jej sąsiedztwie, ilość gwiazd dających się dostrzedz wyraźnie, poznano zarazem, że gwiazdy jaśniejsze, których miejsca wzajemne oznaczano starannie już od 2 000 lat, ulegają względnym zmianom położenia, tak znacznym, że pomiary nowsze mogły je potwierdzić w ciągu niewielu zaledwie lat i dziesięcioleci; rychło też wynurzyło się nowe zupełnie zagadnienie o ruchach gwiazd stałych. Ponieważ niewątpliwy już ruch ziemi nie wywoływał żadnej zgoła chwiej-ności w położeniu najjaśniejszych nawet, a więc przypuszczalnie najbliższych, „gwiazd stałych", można było ztąd wnosić, że gwiazdy te znajdują się w niezmiernej odległości od nas i jedynie dla tak wielkiego oddalenia o tyle słabiej aniżeli słonce świecą, w rzeczywistości zaś przynajmniej również potężnemi ogniskami promieniowania być mogą, jak słońce nasze. Łatwo też nasuwać się mógł wniosek dalszy, że mogą to być bryły centralne układów podobnych, jak nasz system słoneczny. Ten zatem nasz świat planetarny ukazywał się teraz otoczony w ogromnych odległościach słońcami i układami słonecznemi, i wszędzie, jak u nas, panował ruch i zachodziły zmiany położenia. Według jakich praw to się dzieje, w jakich dokonywa się to formach i jakie tam rządzą siły, wszystko to nasunęło