138
jemu przynajmniej ten honor uczyniła i z nim jeden taniec przetańczyła, ona wtenczas, zalawszy się łzami, z szlochaniem rzecze mu:
— Czegóż WPan chcesz, ażebym na pogrzebie mojej matki ojczyzny tańczyła.
Zawstydzili się wszyscy obywatele i, tańce skończyły się Nieszczęście to już narodu, kiedy między tańcami obywatelów jedna tylko kobieta ojczyzny swojej żałowała.
Już książę Repnin, jako gubernator wojenny, mieszkając w Grodnie, rządził Litwą całą, dokąd i król nasz nieszczęśliwy z Warszawy przeprowadzony. Pojechałem do niego zaraz i po opowiedzeniu się przez szambelana, w kilka minut przyjść mi do siebie pozwolił. Zastałem go samego; obaczyw-szy mię, zalany obfitemi łzami, rzecze:
— Błysnęło nam szczęście i jakże prędko zupełnie zniknęło
Cieszyłem go jak mogłem, ale myślałem, że i ty królu do tego nieszczęścia przyłożyłeś się. Puścić mnie nie chciał więcej tygodnia z Grodna, gdzie wieczory z nim smutnie przepędzaliśmy. W tym czasie i z księciem Repninem przed podskarbinę litewską Dziakońską i szefa Stryjeńskiego poznałem się, który mnie szczerze polubił i wiele tego dowodów mi potem dawał; znał już od Dziakońskiej niektóre moje wiersze, a między innemi: „Ja, co nieszczęściami słynę, umiem przetrwać złą godzinę etc.“ umiał na pamięć niektóre najtkliwsze strofy. Szef do tego Stry-jeński, a mój doświadczony przyjaciel, wiele mu o mnie nagadał, że zawsze w Grodnie będąc, najlepiej od Repnina przyjmowany byłem. Króla wtenczas w Grodnie żegnając, kiedy mnie jeszcze wstrzymywać chciał, wymówiłem się potrzebą wyjazdu do gospodarstwa, w kolonii mojej zostawionego.
— Albo masz kolonię—okrzyknie mnie — dajże jej imię Justyna.
A ja mu na to:
— I ta Justyna i Karpiński przy niej z głodu zdechnie bez pieniędzy.
Król zamilkł, a ja wyjechałem do domu.
Kolonia bez łożenia pieniędzy niczem byłaby, ale więcej 30 tysięcy łożonych na trzebienie gruntów, zabudowania dworskie i wieśniacze zrobiły ją tern, czem jest teraz. I król nie wiedział, żem miał kolonię, bo w mnóstwie, biorących przywileje, nie uważał król, kiedy i dla mnie przywileje podpisał. Dawano te grunta przywilejem dla dobra samychże królów na potem, że biorąc my tylko dzikie zarośla po latach 50 dzierżawy, król każdą kolonię na skarb swój odbierać miał podług przywileju, bez żadnej za wszystkie wydatki nasze nagrody; a to z większym pożytkiem przyszłych królów być miało, niżeli uprzywilejowanych natenczas kolonistów, że bez żadnego kosztu że skarbu łożonego, osiadłe wioski, jak i moja, od 20 wieśniaków odbierać mieli.
Bywałem potem częściej w Gród; -•, tak dla króla mieszkającego, jako i dla księcia Repnina, który lubiąc mię, prosił w poufałości, żebym i dla niego też co napisał. Obiecywać musiałem, alem myślał, że mi ciężko będzie obietnicy dotrzymać. Po dwóch leciech, kiedy ten książę był na polowaniu w puszczy biało wiejskiej, w której i ja mieszkałem, przyjechałem do niego; wtenczas kiedy mi przypomniał niedotrzymaną obietnicę moją napisania dla niego wierszów, ja mu odpowiedziałem: „Cóż mam pisać, mości książę? po upadku ojczyzny mojej jestem smutnym, a smutny pisząc nikogo zabawić nie może." On mi na to rzecze: „Napisz mi i smutno, bylebyś napisał. “ A wtenczas napisane odemnie wiersze, pod tytułem do księcia Mikołaja Repnina, które potem wszyscy je czytający zanadto śmiałemi uznawali, a sam Repnin, kiedy je mu posiałem do Petersburga, w liście swoim do mnie to umieszcza: „iż widać to w moich wierszach, że go miałem za pra-