Kask z bambusa pleciony i paczuszkę bandaży, bo lecą samoloty — wszystko może się zdarzyć.
I nawet skryte w wodzie, w błocie czarnym jak smoła nad głową niesie książki, bo przecież jutro szkoła.
I Ja chcę już się uczyć — wiesz, mamusiu, dlaczego? żebym sam mógł napisać list — „Kochany kolego..."
Czy to prawda, mamusiu, że gdzieś w dalekim kraju dziecko idąc do szkoły kask ochronny dostaje?
A mms£§m
już w zeszłym roku obiecywała mi mama, że pojedziemy na wieś na czereśnie do cioci Ali — i nic. A tam jest tak fajnie. Kaczki chodzą po podwórku, nie martwiąc się o zabłocone nogi. Misiek zamiast warczeć na koty, bawi się z nimi. Ten czarny mały kiduś obgryza łodyżki kwiatów w ogrodzie. W kuchni, w koszyku siedzi mała kaczusia pokryta złotym puchem. Ciocia Ala mówi, że ona nazywa się Czubek, bo ma tak śmiesznie nastroszone piórka na łebku, zupełnie Jak jej kacza mama. Ach, jak bym chciał tam pojechać. A tu ciągle pada i pada.
— Tato, przestało już padać, moglibyśmy pojechać?
— Nie zawracaj głowy, widzisz przecież, że jest już późno, jeszcze trochę, a zacznie się ściemniać.
—Właściwie dlaczego mielibyśmy nie Jechać? Za godzinę bylibyśmy na miejscu — odezwała się mama.
— Nie za godzinę, lecz za dwie, bo przecież bez światła nie będziesz Jechać.
Tata ma rację. Zawsze jak się przekręci prądnicę w rowerze, to tak ciężko się jedzie.
Hurra, Jedziemy! Jak zwykle wdrapałem się na swoje siodełko. Powoli zaczyna się ściemniać. Tato zapalił Już światło. Mamusia chyba też zaraz włączy prądnicę. Właśnie zatrzymuje się i schodzi.
Tato sapie Jak lokomotywa, ciężko Jest Jechać pod górę I Jeszcze w dodatku ta prądnica.
— A po co właściwie ona jest?
— Co?
— Prądnica.
— Nie wiesz? Żeby żarówka świeciła.
— A nie może bez tego świecić?
— Nie bądź śmieszny, a skąd będzie czerpać prąd?
— Z przewodów.
— Aleś ty głuptas. Maćku, jeżeli masz bateryjkę i żarówkę i Jeżeli chcesz, aby żarówka świeciła, musisz Ją połączyć przewodami z baterią. Przez przewody płynie prąd. Gdybyś zamiast nich użył sznurka, to prąd ni* popłynie.
— A dlaczego?
— Bo sznurek jest izolatorem, tzn. prąd przez niego nie płynie.
— A gdybym połączył żarówkę z baterią patykami?
— To też nie zaświeci.
— A gdybym połączył widełkami?
—Widelec jest cały metalowy, Jest więc przewodnikiem i prąd popłynie. Żarówka zaświeci.
— A ołówkami?
— Sam sobie odpowiedz na to pytanie!
—- Pewnie że nie popłynie prąd. Ołówki są przecież drewniane.
— już dalej nie mogę, chyba nie dojadę. Przez tę prądniczkę tak się ciężko pedałuje — mama sapie głośno.
Ciekawe, co to będzie, jak nie doje-dziemy.
— Mamusiu, spróbuj jeszcze trochę, jeszcze kawałek, Już niedaleko.
— Zatrzymaj się! — powiedział tata i zaczął czegoś szukać w sakwie na bagażniku
Zawiesił mamie na ramie latarkę. Mama jest cała rozpromieniona i wyłącza prądnicę.
— Ha, ha, ha...
— Dlaczego się śmiejesz?
— Masz taką zdziwioną minę Maćku, jakbyś zobaczył zielonego słonia.
— Bo. bo nic z tego nie rozumiem
— Bateria jest źródłem prądu, Jeśli połączysz ją przewodami elektrycznymi z zaróweczką, to będzie świecić.
— To wiem.
— A czy Słońce może być źródłem prądu. Maćku?
— Oczywiście, że może.
— A czy woda może?
— Tak, słyszałem w radiu o elektrowniach wodnych. Czy to są takie elektrownie na dnie morza?
— Ależ skądże! To Jest tak Jak z rowerem. Jak Jest wodospad, to woda spada z góry na dół. Spadając, porusza turbinę, która uruchamia taką dużą, dużą prądnicę, która nazywa się generatorem.
Kochana doda Ala, przyszła pocałować mnie na dobranoc. Ach, Jak tu pachnie siankiem!
Rano.
— Mamusiu, mamusiu, pokaż mi to kaczątko z czubkiem. Takie śliczne, żółci utkie!
Ciocia Ala wzięła mnie za rękę i prowadzi. Ciekawe, dlaczego na dwór, przecież dawniej ono mieszkało w kuchni w koszyczku. Brat cioci, który Jest sołtysem i wszystko wie. mówił mi, że wysiedziała go kura razem z innymi kurzymi jajkami. Tylko to Jedno było podrzucone od kaczki.
— Popatrz Maćku, to Jest twój czubek — powiedziała ciocia, pokazując mi zwykłą białą kaczkę taplającą się w błocie.
— A|ez ciociu, to nie o to mi chodziło, tamta była taka maleńka, żół-dutka, puszysta!
— Nie tylko ty. Maćku, rośniesz, zwierzęta i ptaki również, nawet szybciej od ciebie.
jaka szkoda — tamta kaczusia była taka śliczniutka, a teraz Jest to brzydkie kaczątko.
— Gdzie tata?
— Tam, na drzewie.
— Ojej, Jakie wspaniałe czereśnie, ja też bym tam chciał wejść. Tato, pozwól mi!
—Wracamy Już, sakwy całe zapełnione są czereśniami — palce lizać.
Barbara Gocłowska
tZuR.ę o ŚR-epNicy 6Cm i DtuGOŚCi 500/**,
\ ZWIN/^d Ł PAPIERU I SKLEIĆ
Do czego może służyć peryskop? No, przede wszystkim na okrętach podwodnych do obserwacji powierzchni morza, gdy okręt płynie w zanurzeniu. Ale i Wam podczas zabaw w chowanego czy w podchody może się przydać taki przyrząd, gdyż umożliwi on prowadzenie obserwacji z ukrycia. Zrobienie jego wcale nie Jest trudne.
Wiem, że bardzo lubicie gry towarzyskie i różne konkursy. Zabawcie się więc w wyścigi samochodowe. W zabawie może brać udział dwoje dzieci.
J-tN\gcięó
NlĘ ZA6HC
Każde musi wyciąć sobie z cienkiego papieru samochodzik wyścigowy według podanego wzoru. Sklejone modeliki ustawiamy parami na linii startu, to znaczy na brzegu stołu, a dwóch zawodników — po jego bokach.
Do biegu gotowi... start! Zwycięży oczywiście ten, którego pojazd pierwszy dojedzie do mety. A w jaki sposób poruszają się pojazdy? Otóż każde dziecko ma w ręku plastykowy flamaster, który pociera o kawałek futerka albo o wełniany sweterek. W ten sposób na pewien czas elektryzuj flamaster. Teraz dotyka nim przodu samochodzlka, który wskutek przyciągania elektrostatycznego będzie się przesuwał za flamastrem, dopóki się od niego nie oderwie.
Im dłużej i mocniej naciera się flamaster, tym dłużej zachowa on swe własności przyciągające. Ale też i więcej czasu straci się na nacieranie. A więc zwycięży ten, kto najrozsądniej rozegra tę konkurencję.
Pojazdów nie wolno
I
I
Bardzo, bardzo dawno temu. kiedy na ziemi rozciągały się pełne tajemnic lasy i bory, w dalekiej Szkocji urodziły się bliźniaki.
Chłopcy byli do siebie podobni jak dwie krople wody, tak bardzo, że nikt nie mógł ich rozróżnić, nawet mama z całą pewnością nie wiedziała, który z nich to Kar, a który Bar.
Dzieciństwo chłopców upływało na beztroskich zabawach, na odkrywaniu tajemnic lasu, na zaznajamianiu się ze zwyczajami zwierząt i na poznawaniu niezwykłych roślin.
Kiedy ukończyli dwanaście lat, razem z dorosłymi mężczyznami po raz pierwszy wyruszyli na łowy.
Pewnego dnia postanowili sami zorganizować prawdziwą wyprawę łowiecką. Wzięli łuki i strzały i wyruszyli o świcie. Pogoda tego dnia nie sprzyjała dalekim wyprawom Mżył deszcz i las spowiła mgła Na dodatek od początku prześladował chłopców pech Najpierw Kar złamał łuk i stracił sporo czasu na sporządzenie drugiego. Potem Bar zgubił swe skórzane łapcie. Doszli do miejsca, w którym musieli się rozdzielić.
1
Kar, doskonale posługujący się bronią, zajął upatrzone „stanowisko obserwacyjne”. Zadaniem Bara, dobrego tropiciela, było wyszukanie kryjówki i wypłoszenie z niej zwierzyny. Czasu było już niewiele, dochodziło południe. Tropiciel, mimo Iż gałęzie mocno kłuły go w stopy, zagłębiał się w leśnej gęstwinie coraz szybciej. Biegł sobie tylko znanymi szlakami, które przemierzał już wielokrotnie. Nagle ujrzał olbrzymiego, czarnego dzika. Był to wspaniały okaz. Czyżby więc, mimo początkowych niepowodzeń, szczęście mu dopisało...? Chłopiec postanowił sam zapolować. Chwycił łuk, wyjął strzałę ze skórzanego kołczanu, naciągnął cięciwę i wycelował. Dzik spojrzał na myśliwego obojętnie i nie ruszając się z miejsca spokojnie dalej skubał trawę. Wtedy stała się rzecz, której Bar nie przewidział. Namo-knięta cięciwa pękła, a strzała ledwie tylko otarła się o zwierzę. Ale rozjuszony dzik zaatakował. Przestraszony chłopiec błyskawicznie wdrapał się na pobliskie drzewo. Gołe stopy zsunęły się po mokrym pniu i nasz bohater runął na ziemię, uderzając głową
0 kamień. Kiedy się ocknął, nie było już dzika. Spróbował się podnieść. Zrobił to z łatwością, nie odczuwał żadnego bólu. jedynie na głowie wyrósł mu spory guz. Pozbierał porozrzucane strzały, podniósł uszkodzony łuk i postanowił ruszyć w drogę.
1 nagle sobie uświadomił, że zupełnie nie pamięta, w którą stronę powinien się udać Nie pamiętał też, jak się nazywa, gdzie mieszka I co się stało. Usiadł więc na kamieniu i nadaremnie usiłował przypomnieć sobie całe zajście. Zapadał zmrok. Tak dobrze znany i przyjemny las stawał się teraz wrogą, ciemną gęstwiną. Zapłakał... Ogromne słone łzy coraz obficiej spływały mu po twarzy.
Tak minęła noc. Nad ranem pierwsze, nieśmiałe jeszcze promienie słońca zaczęły przebijać się przez korony drzew. Zapowiadał się piękny dzień. Chłopiec, przestał płakać. Zaświtała w nim nadzieja. I wtedy spojrzał na kamień, leżący u jego stóp. Łzy starannie wypolerowały powierzchnię kamienia, a słońce odbijało niczym w lustrze twarz pochylonego nad nim chłopca. Bar zobaczył — jak mu się zdawało — odbicie swego brata bliźniaka. Przypomniał sobie wtedy, co się stało poprzedniego dnia. Bez trudu odnalazł drogę do domu... Od tej pory nie tylko on, ale także Jego brat i inni mieszkańcy osady nosili przy sobie starannie wypolerowane
płaskie kamienie — pierwowzory naszych kieszonkowych lusterek...
To oczywiście tylko bajka. Prawdą natomiast jest, że w Szkocji odnaleziono cienkie polerowane płytki kamienne liczące wiele tysięcy lat. Prawdopodobnie były to pierwsze zwierciadła, jakie zrobili ludzie.
Prawdziwe, niemal doskonałe zwierciadła powscały jednak znacznie później, w starożytności. Ola pięknych Egipcjanek robiono Je z metalu, najczęściej z brązu i miedzi. Miały one kształt niewielkiego talerzyka z rękojeścią bogato zdobioną srebrem, złotem lub drogimi kamieniami.
Z Egiptu metalowe lustra wędrują dalej. Nabierają nowych kształtów.
Pojawiają się jużzwierda-dła zamykane ozdobną pokrywą, lustra stojące, a nawet całe lustrzane ściany. Potem zaczęto robić zwierciadła tylko ze srebra i złota. Miedź bowiem po pewnym czasie pokrywa się nalotem i traci połysk. Zmacowiały metal nie odbija Już ludzkich twarzy. Złote i srebrne lusterka nie miały wad zwierciadeł metalowych, miały natomiast Inną:
były bardzo kosztowne.
Zwierciadło szklane wynalazł pewien kupiec i szklarz z dalekiego, dziś już nie istniejącego kraju, Fenicji. A zdarzyło się to podobno zupełnie przypadkowo. Pewnego dnia szklarz potknął się, trzymając w ręce naczynie z
B.W.
gorącym ołowiem, służącym mu do zdobienia swych wyrobów, i wylał go na szklaną płytę. Ołów szybko rozlał się po całej powierzchni i utworzył cieniutką, metaliczną warstwę. Szklarz uniósł szybę i stwierdził ze zdumieniem, że druga jej strona stanowi wspaniałe lustro , znacznie doskonalsze od metalowych.
Nowe zwierciadło szybko podbiło świat. Wkrótce trafiło do wszystkich domów, stało się przedmiotem codziennego użytku. Oczywiście nie nastąpiło to od razu. Jeszcze przez wiele lat głowiono się nad ulepszeniem sposobu jego wyrabiania. Ołów zastąpiono cyną zmieszaną z rtęcią. Dopiero około stu lat temu wynaleziono srebrzenie, czyli powlekanie szkła cienką warstwą srebra. W kilkadziesiąt lat później srebro zastąpiono aluminium. Te lustra okazały najdoskonalsze. Posługujemy się nimi do dziś.
Ale trzeba wam wiedzieć, że lustra służą nie tylko do tego, aby się w nich przeglądać. Okazało się bowiem, że znalazły one zastosowanie w nauce i technice. Jeśli uważnie przyjrzycie się przedmiotom, którymi dość często się posługujemy, w wielu z nich znajdziecie zwierciadło. Zacznijmy od latarki. Miejsce, w które wkręcamy żarówkę, otoczone jest cieniutką blaszką, umożliwiającą skupienie promieni świetlnych Jest to właśnie lusterko. A latarka to przecież mały reflektor kieszonkowy. Zastosowanie reflektorów jest olbrzymie. Właściwie trudno wyobrazić sobie życie bez nich. Wymieńmy tylko kilka: reflektory służące jako „światła główne" (tzn.te, które oświetlają drogę) lokomotyw, samochodów. samolotów, reflektory latarń morskich i lotniczych, reflektory używane do pracy nocą przy budowie lub naprawie dróg. w porcie, na okręcie itd., itd.
Z lusterkiem spotykaliście się też w czasie wizyt u dentysty. Dzięki małemu okrągłemu zwierciadłu, umieszczonemu na metalowym pręcie, lekarz może określić, który ząb was boli i czy trzeba go zaplombować. Podobnym przyrządem lekarz sprawdza gardło. Lusterka używa się także do badania oczu i uszu.
Dzięki zwierciadłom poznajemy świat najmniejszych żyjących istot. Domyślacie się już pewnie, że chodzi o mikroskop. Lustro wchodzi także w skład teleskopu, urządzenia do obserwowania bardzo odległych przedmiotów. Współczesne teleskopy to olbrzymie lunety o bardzo skomplikowanej konstrukcji. umożliwiające poznanie odległych planet i gwiazd. Również w znanych wam aparatach fotograficznych odpowiednio wprawione lusterko umożliwia oglądanie tego . co się fotografuje. Zwierciadło jest ponadto ważnym elementem różnych przyrządów pomiarowych.
Trudno byłoby wyobrazić sobie życie bez lustra. Pomyślcie o tym czasem, zerkając rano do waszego zwierciadła, gdy chcecie sprawdzić, czy pasta do zębów nie zostawiła śladów na twarzy.
^—“J"! A- -M^»rnmmSiSSZimm^————SMMBBMBlIBBf
H UŚTAWKA
Dwa lub trzy metry cienkiego miedzianego drutu izolowanego (w emaili) nawijamy na duży gwóźdź okręcony uprzednio paskiem papieru. Końce drutu (po zdrapaniu izolacji) łączymy z baterią i wyłącznikiem. Powstanie w ten sposób elektromagnes. Ustawiamy go jak na rysunku naprzeciw huśtawki zrobionej z listewek I papieru.
Przyciskamy wyłącznik — elektromagnes zaczyna przyciągać. Przysuwamy doń huśtawkę tak, aby przednia jej ścianka (z blaszką) dotknęła
wyłącznik:
ki ARTOf^
nsre u ka
■SZ^FLADK-A Z PU-
łEŁKA POZAPAŁICAOH-
bater-ia 5.5v
końca elektromagnesu (łebka gwoździa oklejonego plastrem). Elektromagnes przytrzyma huśtawkę w tym położeniu. Jeśli teraz zwolnimy przycisk wyłącznika, huśtawka zacznie się kołysać. Przyciskając miarowo wyłącznik, czyli wyłączając i włączając na przemian elektromagnes, utrzymujemy huśtawkę w ruchu.
ŚMIGIEŁKO
Koeui*:
TBICTUIŁA.
koBsk
Śmigiełko może obracać się z dużą prędkością w jedną lub drugą stronę w zależności od tego, w którym kierunku popchniemy palcem jego ramię. A Jeżeli na początku nie wprawimy go palcem w ruch, nie będzie się w ogóle obracać, choćbyśmy nie wiem jak mocno dmuchali. Sprawdzicie sami, że nasza zabawka, ponieważ ma inny kształt, zachowuje się zupełnie inaczej niż zwykłe śmigiełko samolodka.
Wiecie, co to jest stetoskop? To przyrząd używany przez lekarzy do osłuchlwa-nla pacjenta. Jeżeli chcemy zabawić się w lekarzy. możemy taki stetoskop zrobić sobie sami z plastykowego lejka oraz kawałka Igelitowej rurki.
WMC.IA.C orwżfc w ftOłtCE
huric/s laeuTOuią
Odgadnij
Wskaż, które wynalazki pojawiły się, gdy twój dziadzio był w twoim wieku I gdy twój tata był w twoim wieku, a które za twego żyda?
* I 'JO)D|ni)|DJ| (/M03JDM)| —*-L' /iSUiMl/ Uj/mOUJOIO UJ»pMou I DUpOMpod ;P9|
'jnUniUl ‘JOZ|M |»)-KPI i OMPOUI/ Zuoau *3K|MOłl|UJf *0]p,J-)|»p«|ZQ l||Up«Spo |Utlb
'OłpipjajMi | oJjj®?anj Mę«nq»j niUDZbiMZoy
Wydawca: Wydawnictwa Czasopism Technicznych NOT. Adres: Warszaw* I, ul. Czackiego 3/5.
nr kodu 00-950, lei: 21-21-12. Redaguje kolegium Kalejdoskopu Techniki.
Rysunki wykonali: E. Ciecierski, B. Koaacki, M. Kościelniak, M. Sybilski, M Teodorczyk, W. Torbus, W. Wajnert.