Kronika 279
zach, odłamkami obrzucił młodego turystę. Turysta otrzymawszy kontuzję zawisł nieprzytomny na linie nad przepaścią. Ponieważ trudności terenowe nie pozwalały pozostałym na sprowadzenie poranionego w dół, pozostawiono go pod opieką jednego z towarzyszy a reszta z Spitzkopfem udała się po pomoc. Szczęśliwym trafem spotkali dążących w góry starszego Spitzkopfa i Breuera, do których przyłączył się jeszcze zakopiański przewodnik Gąsienica Daniel. Równocześnie zawiadomione telefonicznie Karpackie Towarzystwo bezwłocznie^ wysłało dalsze cwie ekspedycje ratunkowe. Dzięki energicznej i szybkiej pomocy, cała sprawa zakończyłaby się szczęśliwie, gdyby nie tragiczny 'wypadek w powrotnej drodze. Oto znany przewodnik Breuer, odłączył się od całej grupy, by skrócić sobie drogę do schroniska. Wyprawa, która spodziewała się po powrocie do schroniska zastać już tam Breuera, nie zastała go, a gdy i następnego dnia Breier nie ukazał się, zarządzono poszukiwania, rezultatem których było odszukanie już zimnych zwłok śp. Breuera, który wracając skrótami w wieczór, skąpo rozjaśniony, skutkiem mgły światłem księżyca, poślizgnął się widocznie i życiem przypłacił odłączenie się od towarzyszy. Zaznaczać przy-tem należy, że z osób w akcji ratunkowej biorących udział, nikt nie wyszedł bez szwanku, a zakopiański przewodnik Daniel, złamał rękę.
Trzeci, również tragicznie zakończony wypadek zaszedł w dniu 12 grudnia. Ofiar3 jego padł jeden z najstarszych przewodni" ków zakopiańskich Gąsienicą Daniei. Kata* strofa nastąpiła w Dolinie Pięciu Stawów. Daniel prowadził p E. Gejsztara, a celem wycieczki było Morskie Oko. Po uciążliwem przejściu Zawratu, dotarli oni wieczorem do Doliny Pięciu Stawów. Daniel postanowił zejść przez Dolinę Roztoki. Przy zejściu u progu koło Siklawy zaproponował towarzyszowi zjazd w dół na t. zw. saneczkach: gdy p. G, ostrożny, nie zgodził się na to, Daniel podpierając się Czekanem zjechał sam z szaloną brawurą w dół. Natrafiwszy na kamień, który go zbił z kierunku, spadł w dół na lód koło wodospadu. P. G. na skutek wołania dochodzącego z dołu „paniczu ratuj!“ spuścił się przy pomocy liny w dół, gdzie wpadł w sadzawkę pod Siklawą. Wydostawszy się na kamień, począł się rozglądać za towarzyszem i ujrzał po chwili rękę jego wystającą z wody. Zarzuciwszy linę na rękę, przyciągną -Daniela ku sobie i wydobył z wody. Daniel odzyskał tylko na chwilę przytc mność, a wska-żując ręką w stronę Miedzianego zdołał
I przed śmiercią wyszeptać zaledwie te słowa: j „paniczu, tam idźcie!4* — poczem skonał P. Gejsztar błądząc całą noc zdołał dopiero na drugi dzień o godz. 2-iej dotrzeć do schroniska przy Morskiem Oku, gdzie opowiedział
0 tragicznym wypadku. Że p. Gejsztar nie padł również ofiarą nieostrożnego i ryzykownego pomysłu wycieczki w Tatry w niezwykle trudnych warunkach, zawdzięczać należy jedynie szczęśliwemu trafowi.
Rok ubiegły był mniej obfitym w gromadne wycieczki szkolne, czego przyczyną były, jak się zdaje, ogólnie znane stosunki finansowe. O ile zmniejszenie frekwencji gości w Zakopanem miało swe zgubne wpływy na stosunki ekonomiczne Zakopanego, to słabszy stosunkowo ruch zbiorowych wycieczek wyszedł tylko na dobro Tatr
1 okolicy Zakopanego. Nie piszemy tych słów dlatego, abyśmy się sprzeciwiać mieli zupełnie gromadnym wycieczkom — bynajmniej — ale ich dotychczasowe kierownictwo i system bezwarunkowo na pochwałę nie zasługiwały. Nie będziemy wchodzili w szczegóły, gdyż o nich dostatecznie rozpisywali się w ubiegłym roku tak na łamach „Głosu Za-kopiańskiego“ jak i w codziennej prasie polskiej wybitni znawcy stosunków. Jeszcze raz tylko podkreślić należy, że na ogół poziom kulturalny turystów, względnie pseudotury-stów obniżył się znacznie. Ich zachowanie się w stosunku do przyrody, objawiające się masowem niszczeniem sadzonek, masowem zrywaniem rzadkich okazów flory tatrzańskiej, ich wrzaskliwe i niesforne zachowywanie się wobec majestatycznego piękna ciszy tatrzańskiej, niszczenie schronisk i t. p., zasługują ze wszech miar na potęp.enie. (J obecnego typu turysty trudno dopatrzeć się tych cech i przymiotów, któremi odznaczał się turysta z przed paru czy kilkunastu lat. Z bezmyślnością i niekulturalnością tych pseudo-turystów walczyć winni nie tylko ci z dawnych szeregów rekrutujący się prawdziwi turyści-taternicy, Ci wierni do zgonu kochankowie gór, nie tylko organizacje sportowo-turystyczne i Tow. Tatrzańskie i „Ochrona Przyr.“, ale i priedewszystkiem szkoły.
Mówiąc o turystyce, wspomnieć należy choć w paru słowach, o nowych zdobyczach i udogodnieniach turystycznych w Tatrach. Więc poza zwykłemi robotami, jak poprawa dróg i t. p. przeprowadzono parę nowych, względnie popraw.ono dawne znaki orjenta-cyjne. Prowadzono w dalszym ciągu budowę granitowego schroniska na hali Gąsienicowej i rozpoczęto budowę schroniska w dolin ę Pięciu Stawów.