232
zęby dawnej sławy tema grodowi nie przywrócił i żądał po Romanie tej ofiary, Ing war więc w Kijowie dogadzał obustronnym widokom. Zanadto słaby i niezdolny, żeby marzył, przegradzał sobą dwa światy: suzdalski, który w swoje koło krążenia przeciągał książąt czerniechowskich i halicki, bo Roman więcej był już księciem halickim jak włodzimierskim; wołyńskie jego ziemie zlewały się w jednę całość polityczną z ziemią halicką. Ze swego księztwa potrafił władać nad dawną wielką stolicą rodziny. Jakoż pierwszy jego krok po zwycięztwie nacechowany jest upojeniem dumy bez granic. Z Kijowa ruszył w stepy, bo Tracyją pustoszyli Połowcy, metropolita kijowski zachęcał i cesarz Alexy Komnen błagał jego pomocy. Waleczny rycerz, kiedy nieprzyjaciel za domem, wkroczył d© ziemi połowieckiej, pozdobywał tam wieże, jeńców oswobodził i zmusił stepowych ludzi uciekać z Tracyi na obronę siedzib domowych, ale kiedy ci powrócili, już dzielny książę tryjumfy ze swoich wypraw odbywał w Haliczu. Sądził, że jest panem bez podziału. Ale się oszukał. Ruryk i czerniechowscy zebrali wojsko, najęli połowców i szturmem wzięli Kijów (d. 1 Stycznia 1204 r.). Okropności się działy w owej stolicy. Świątynie poszły w ruiny, gród legł w popiołach, trupy wszędzie; nie gorzej Andrzej Boho— lubski przed laty obszedł się z Kijowem. Ostatni to upadek, ho nawet w cerkwiach nie zostało ani jednego naczynia, ani jednego świętego obrazu w całych ramach. Ruryk mścił się tak na bezbronnem mieście, lecz bał się Romana i nie został w niem. Bystry jak płomień stanął książę halicki przed Owru— czem i nad wszelki spodziew ofiarował teściowi pokój (d. 16 Lutego). Napró-żno kijowianie znękani nieszczęściami prosili go, żeby nad nimi panował, chociaż w dzikim władzcy, widzieli wr Romanie jednak zasłonę przeciw okropnościom połowców i nikczemnej -zemście Ruryka. Nie chciał wysłuchać ich Roman, bo za Kijów mógł utracić Włodzimierz i Halicz, ofiara to za wielka. Wolał w' dzielnicy własnej pilnować się od Krakowa i Węgier. Ale też nie chciał, żeby Kijów opanował który z książąt czerniechowskich, lub co gorzej jeszcze, suzdalski. Z Halicza panował nad Kijowem, kiedy Ruryk tylko się bawił w księztwro wielkie. Oto powód do pokoju z teściem. Ale chytry Roman z suzdalskim się porozumiał, obadw-aj byli pośrednikami i na całej linii naddnieprzańskiej pokoj stanowili, nawet czerniechowskich książąt obejmując. Ruryk wziął tedy.na nowo Kijów', bo wszystko na chwile dogadzało Romanowi, żeby burzę odwrócić. Postanowił wkrótce inaczej. Pozbawiwszy teścia sprzymierzeńców czerniechowskich, którzy wtedy szczęśliwie wojowali na Litwie, na oznakę pozornej przyjaźni chodził z Rurykiem w straszliwą zimę na Połowców, wziął wiele bydła i ludzi. Nagle w Trypolu pokłócił się z teściem dla błahej przyczyny, kazał go schwytać, odwieść do Kijowrn i zamknąć w monastyrze. Takiż wyrok dotknął całą rodzinę. Nietylko Ruryk, ale t żona ale i córka, Romanow a żona, postrzyżeni na mnicha i mniszki. Syn zaś i zięć Wszewioda suzdalskiego z młodszym bratem jeńcem odprowadzony do Halicza. Roman obesłał wtedy książąt okolicznych, żeby sobie obrali kogo na wielkie księztwo kijowskie, radził im również, aby synom nie dawali dzielnic; nowy system rządowy pragnął wprowadzić, ale nie miał do tego czasu, a pomiarko-wał zapóźno, że księcia suzdalskiego wielokrotnie na siebie obraził. Powrócił co prędzej do Halicza i zaraz widzim dowody tej trwogi która go zdjęła. Niew ola książąt jeńców nie długo trwała, musiał ich Roman wypuścić, co uspokoiło Wszewioda, który bez oporu, pominąwszy już Ruryka, syna jego a swego zięcia Rościsława, posadził na Kijowie. Nie mógł się temu oprzeć Roman Gwiazda jego i kłoniła sę ku upadkowi, ale książę tego nie widział, miał