286 EMPEDOKLES.
sięgający w wszystkich kierunkach zarówno w nieskończoność i cieszący się wszechstronnym spokojem (w. 166—168). Można sferos ten nazywać bóstwem, bo kula to najdoskonalsza, najwiecćj do bóstwa zbliżona forma. Taka była pierwsza epoka istnienia świata.
I stało się, że Niezgoda, rozlana po wszystkich częściach boskiego globu, poczęła wzrastać w siłę i domagać się przyznanćj sobie czci, bo według ugody oddawna zaprzysiężonćj, miała panować z kolei po Miłości (w. 177—179). Wtedy boski sferos zatrząsł się gwałtownie we wszystkich dzielnicach swoich (w 180), nieruchome dotąd żywioły zadrgnęły i wszczął się zamęt niezmierzonych wirów. Ale Niezgoda wywoławszy wszędzie nieład i zaburzenie, tern samem dokonała panowania swego i schodziła coraz niżej w nurtach zamętu (w. 163), Miłość zajęła miejsce jćj w środku wirów, a na około nićj wszystko zaczęło się zbierać i skupiać (w. 164, 165, 191 —194). Nie stało się to od razu, lecz żywioły ciągnęły zwolna do wspólnego środka i łączyły się w rozliczne znikome twory. Jednakże nie wszystko podążyło za Miłością, niektóre massy kosmiczne opierały się złączeniu i stanęły po stronie Niezgody, naprzeciw częściom połączonym (w. 194—197). Albowiem Niezgoda nie ustąpiła zupełnie poza krańce boskiego kręgu: część jćj pozostała wewnątrz a tylko częśc jćj została wypartą (w. 197— 199). Miłość jednak nie ustawała w łączeniu 1 kojarzeniu: gdziekolwiek Niezgoda ustępowała, ona nadchodziła, łagodna, nieśmiertelna, powołując do bytu niezliczone, cudowne kształty (w. 200—205). Z wirującego zamętu, wydobyło się najprzód powietrze i zgęściwszy się u swćj powierzchni, otoczyło wszechświat jakoby skorupą. Potem ogień wzbił się w górę i napełnił całą górną półkulę aż pod stężałą skorupę, powietrze zaś powoli wypierane, przeniosło się do dolnćj półkuli, zabrawszy ze sobą dużo cząstek ognia. Tak więc niebo złożone z dwóch połów kulistych: z ognistćj nad nami, a z ciemnćj pod nami, w którćj migocą cząsteczki ognia jako gwiazdy. Ogień wydobywający się z zamętu, gdy unosił się w górę, wprawił niebo całe w ruch rotacyjny, tak iż we dnie widzimy jego jasną, w nocy jego ciemną połowę.
Dwa pozostałe żywioły, ziemia i woda, były z początku razem pomieszane, ale ruch rotacyjny im także udzielił się; powoli woda wydzieliła się i zebrała w dolnej połowie nieba, ziemia zaś stała się suchą. Samo słońce nie jest ogniem, lecz jakoby zwierciadłem, w którem zbierają się promienie ognia, potem rozchodzą się