PROCES. 383
oto nasze bóstwa, wola na innem miejscu. A syn Strepsyadesa, który skończył edukacyę u Sokratesa, młodzieniec pełen nadziei, sportsman zawołany, bije ojca za to, że nie chwali Eurypidesa, poety nowego pokolenia. W dodatku dowodzi mu syllogizmami, że dla jego dobra go bije, a gdy ojciec pozwala sobie uwagę, że prawo przecież zabrania bić rodziców, odpowiada, że prawo jest głupstwem, a prawodawcy byli to ludzie zacofani, dbający jedynie o. swój interes. Te oszczerstwa bezpodstawne, musiały zrobić ogromne wrażenie, skoro 20 kilka lat późnićj jeszcze lęka się Sokrates, żeby snąć sędziowie nie pozostawali pod ich złowrogim czarem. A jest niewątpliwem, że od owego czasu niechęć do Sokratesa musiała uróść ogromnie, bo wypadki polityczne aż nazbyt usprawiedliwiały oskarżenie Arystofanesa. Ambitny Alcybiades, najgenialniejszy z nicponiów, wtrącił ojczyznę w przepaść politycznych nieszczęść, a wszyscy przypominali sobie, że był uczniem Sokratesa. Krycyasz, jeden z 30 tyranów, także uchodził za jego wychowańca. Ani też nie odznaczał się Sokrates przywiązaniem do demokratycznych instytucyj; wyśmiewał się z nich publicznie, a do syta powtarzał, że tylko najlepsi powinni rządzić miastem. Znalazł się w końcu w tern przykrem położeniu, że demokraci uważali go za wroga politycznych ideałów swoich, a konserwatywni za nieprzyjaciela religii i socyalistę, psującego młodzież. Przy takiem usposobieniu obywatelstwa , można było z góry przewidzieć obrót procesu. Sędziów przysięgłych było 556, po większćj części kupcy 1 przemysłowcy, a zabierali się do sądzenia jednćj z największych spraw, jaka kiedykolwiek zjawiła się przed kratkami.
Po wysłuchaniu oskarżycieli, wezwano Sokratesa, aby się bronił. Od jego obrony zależało wiele. Wprawdzie skład przysięgłych był bardzo niepomyślny, skoro w nim zasiadało: i° dużo osobistycn lub politycznych nieprzyjaciół; 2° dużo literatów nieprzychylnych 1 dużo konserwatystów uprzedzonych, a 30 bardzo mało przyjaciół; mimo to wydarzały się przypadki, że nawet żle usposobieni przysięgli wydawali werdykt łaskawy, jeżeli ich rozbrajała wymowa podsądnego. W Atenach zależało wszystko od wymowy; podbijała nawet nieprzyjaciół, choćby na chwilę, a chwila wystarczała do oddania głosu przychylnego. Demokracya ateńska cieszyła się, gdy przed nią się korzono, gdy obwiniony błagał o przebaczenie; wtedy nieraz puszczano go wolnym. To też radzili