11
takież same, a jak wybije ostatnia godiina, to tóż wszystko mi jedno będzie, rzy to w tym lub owym roku.’’
Ma słuszność, pomyślałam.—W ostanićj chwili, wszystko co ją poprzedziło, musi się jedną snu wydawać chwilą. O pocóż się tak strasznie o to wszystko troszczyć!....
W dalszćj rozmowie, wyznała mi poczciwa kobiócina, iż niedawno przypadkiem się dowiedziała od zwiedzających to miejsce o zmianie dynastyi we Francyi. Myślała przedtem iż zostaje pod panowaniem Karola X, którego bardzo kochała, i jak nnj-gorliwiój modliła się za króla swego, A gdy wymawiała późnićj synowi (który był po ojcu urząd stróża klasztornego odziedziczył), dlaczego ją nie ostrzegł o tćj zmianie, on zaręczył, iż i w klasztorze nic o niej nie wiedzą.—„I cóż dziwnego, rzekła dalćj— oni gazet nie czytują i wizyt nie przyjmują; a wreszcie, kiedy ich ci nowi królowie nie kłopoczą, pokój im dają, to im to wszystko jedno.”
To wyznanie jeszcze rozprzestrzeniło odległość tych dwóch tak odmiennych światów, jakie mi się przed rozmową z gospodynią już przedstaw iły—Thebaidy z krzyżem Zbawiciela, i Paryża z bursą, i co miesiąc obalanćm ministerium.
Dowiedziałam się w końcu, iż wszedłszy na jednę z tych gór co się nad klasztorem piętrzą, można dokładnie widzieć całe rozporządzenie wnętrznej jego budowy, i tam się udałam.
Byłto długi szereg małych domeczków. Każdy z nich miał z jednej strony rodzaj szyi, zapewne korytarz łączący go z główną budową; z przeciwnćj, wyjście do małego ogródka. Widać, iż każdy mnich zamiast celi, osobny miał swój domek z wyłącznym ogródkiem.
Długi czas żadnego tam ruchu, nigdzie nikogo widać nie było, jakby i tam wszystko także spało. Lecz przypomniawszy niedawno słyszany dzwon, domyśliłam się, iż musi być nieszporna godzina. Jakoż niebawnie z głównych drzwi, które muszą być kościelnćm wyjściem, długie, białe ujrzałam mnichów habity.
Jedni się ku swym zwrócili ogródkom i w cieniu usiedli, przypatrując się to niebu to kwiatom; drudzy po głównym dziedzińcu powolnym przechadzali się krokiem. Każdy z osobna, bo gdy rozmawiać nie można, pocóż chodzić razem?