124
Królewskie galcrye, porządnićj utrzymane, więcój obiecują, a nawet dotrzymują więcćj. Trzy pićrwsze, zajęte bolońską szkołą (a w niektórych znajdziesz pełno imion o jakich Bolonia nie słyszała nigdy, i dużo całkiem bezimiennych płócien), mają kilka pięknych Schedonów i Guerchinów, mianowicie Ś. Piotra i Ś. Jeremiasza obrazy. Za nią sala lombardzka, szczyci się młodzieńca głową, Leonarda da Yinci Djlćj wenecka, kilka dużych posiada Tycyanów, i cały gabinet pełen Canallctich, z rodzinnego miasta jego widokami. Nakoniec wchodzisz do dużćj na nieszczęście dość pustej sali, a na jój drzwiach wyczytałeś, że tam same arcydzieła ujrzysz. W tom arcydzieł przybytku, powita cię na pićrwszym wstępie portret Leona X, którego już we Florencyi i Rzymie takoż za Rafaelski oryginał ci przedstawiano. Wszyscy trzej ci papieże o ten ubiegają się zaszczyt; neapolitański, lubo wyznać tego nierad, ma być doskonałą tylko kopią przez Andrea del Sarto, i z całym też tego mistrza talentem wykonaną. Obok nićj, święta rodzina, Rafaela; druga, niemniej szacowna, Juliusza Rzymianina, zwana Madona z kotkiem. Ślub Ś. Katarzyny Corregia; druga Madona Rafaela, z pićrwszego stylu jego; piękny Claude Lorrain, jeden Yan-Dyck, jeden Valasquez. Bo tam już wszystkie szkoły zmieszane. Słowem, jest tam wszystkiego po trochu, ale bardzo po trochu.
Gdy te Capi d'opera przejrzysz, pytają się czy chcesz szkołę neapolitańską widzieć, i otwierają osobnych sal długie pasmo. Przypomniawszy, iż historya sztuki szkołę tę w ostatnim rzędzie mieścić zwykła, lub całkiem za niebyłą uważać, zaczynasz powątpiewać o słuszności takich na nią wyroków, i tóm bardzićj się na nie oburzasz, iż cicerone z najpoważniejszą miną zaczyna ci dowodzić, że szkoła neapolitańska jest najdawniejszą i najbogatszą. Przegląd jćj wprawdzie poczyna od najszkaradniejszych bazgranin, bo te, jak mówi, są z pićrwszć; tej szkoły epoki. Dalćj, całą Masaniella historyą podziwiać ci każe, bardzo może wiernie, ale wcale niekunsztownie oddaną. W końcu czytasz imiona Solime-na, G.ordano, Lueca, Culabresa, Arpina, Schedona, Salyatora Rosy, i pełno innych, których raczej Neapolu dziećmi zwać należałoby, niż szkoły jój mistrzami. Prawie wszyscy bowiem zro-