568
OWEN GREENE
I‘ujęcie „tragedii wspólnych zasobów” może być wyjaśnione na teoretycznym przykładzie lub „paraboli” - wykorzystania wspólnych zasobów ryb (zob. ramka 20.3). t Ijmuptc rzecz w skrócie, pojęcie lo ukazuje, w jaki sposób możliwe jest, iż „racjonalne” dzlttłtttiin jednostek mogą prowadzić do „nieracjonalnych” praktyk zbiorowych wywołujących kalMNliolę nadmiernej eksploatacji wspólnych zasobów. W sytuacji, gdy dostęp do WNpólityoh zasobów jest otwarty i niepoddany żadnym regulacjom, każdy, kto / mcii kurzy Ml a, ma swój indywidualny interes, by maksymalnie je eksploatować. Każdy t u>ytklt)tt*vycli zdobywa pełny dodatkowy zysk wynikający z dalszego eksploatowania zatMibu, jindczttM gdy koN/.ly umlmiernej eksploatacji rozkłada się na wszystkich członków Mpnłcucznoilei kurzyntrijiicycli /. danego zasobu.
„TrkKwliH WMpólnyelt ziiMobów” polega na tym, że nadmierne eksploatowanie „otwar-lyuh dla karlego" /snobów wspólnych może trwać w sposób nieubłagany aż do swego katnatrolhlnego /.nkoiiczenm, nawet jeśli każdy z użytkowników ma dobre intencje, jest dobrze poinlóimowany oraz wykorzysluje jedynie swe tradycyjne i niekwestionowane prawa. Jednostronne powalczy mimie się od eksploatacji czy też inspirowane społecznie iikty samoogrnniezcnm nie wystarczają, by poradzić sobie z tym problemem. Jeśli reszta społeczności użytkującej dany zasób będzie w dalszym ciągu stosować swe dawne praktyki, społecznie motywowane wstrzymanie się pozwoli jedynie osiągnąć większą korzyść tym, którzy w międzyczasie samolubnie zechcą zrobić użytek z „nadarzającej się okazji”.
Wiele problemów ekologicznych społeczeństw industrialnych wydaje się mieć podobną strukturę. Interes właścicieli fabryk polega na produkowaniu dóbr w najtańszy możliwy sposób, nawet jeśli ma to oznaczać uwalnianie nieprzetworzonych odpadów do rzek czy atmosfery. To oni będą zyskiwać na taniej produkcji, podczas gdy koszty zanieczyszczenia są niepewne i w każdym wypadku dzielone na wszystkich w „dalszym biegu rzeki” oraz na inne żywe gatunki. Oznacza to, że koszty zanieczyszczania są eks-ternalizowane, ponieważ truciciele nie muszą ich włączać do swych kosztów produkcji. W tym względzie niektóre rządy były dość tolerancyjne wobec emisji siarki z elektrowni
Ramka 20.3 „Tragedia wspólnych zasobów" - przypowieść
Wyobraź sobie morze lub sporych rozmiarów jezioro. Wiele lokalnych społeczności polega na nim jako na źródle pożywienia i przychodu. Każdy z rybaków ma swój bezpośredni interes w tak dużym połowie, jaki tylko może sprzedać lub zjeść, aby poprawić swój standard życia. Od wielu stuleci taki stan rzeczy okazywał się zadowalający. Populacje były raczej niewielkie, a techniki rybackie dość prymitywne - nie istniał problem nadmiernych połowów. Jednak stopniowo warunki życia ulegały poprawie, a populacje się zwiększały, co niosło ze sobą wzrost liczby rybaków oraz popytu na ryby. W tym samym czasie dokonał się postęp w technologiach rybackich, W ostatnich latach połowy były utrzymywane na niedającym stę zrównoważyć poziomie, a całkowita liczba ryb w akwenie zaczęła maleć.
Mimo to jednak każdy poszczególny rybak w dalszym ciągu ma swój interes w utrzymywaniu lub zwiększaniu wielkości swego połowu. Każdy rybak zdobywa pełny dodatkowy zysk 2 łowienia dodatkowych ryb, będąc zarazem udziałowcem jedynie niewielkiej części dodatkowych kosztów połowów' przy zmniejs/ającej się populacji ryb, ponieważ koszt ten jest podzielony między całą społeczność łowiących. Nawet ci rybacy, którzy są zaniepokojeni sytuacją i mają świadomość problemów środowiska naturalnego, mogą odczuwać silną pokusę, by w dalszym ciągu utrzymywać wysokość swych połowów, zdają sobie bowiem sprawę, ze nawet jeśli oni ograniczą swe połowy, inni najprawdopodobniej w dalszym ciągu będą je maksymalizować, „1 ragedia wspólnych zasobów" w tej paraboli polega na tym, że opisany proces będzie trwał dopóty, dopóki nie zostaną zniszczone do reszty zasoby ryb, a wraz z nimi zależne od nich społeczności.
znajdujących się na ich terytorium, ponieważ powstające w rezultacie kwaśne deszcze rozpraszały się na pewną liczbę państw, do których wiatry przenosiły zanieczyszczenia. Co więcej, zniszczenia budynków i lasów powodowane przez kwaśne deszcze zwykle nie stanowią pozycji w budżetach elektrowni, w przeciwieństwie do kosztów oczyszczania emisji.
Zagadnienie „tragedii wspólnych zasobów” pokazuje podatność dostępnych dla każdego dóbr na nadmierną eksploatację. W zasadzie istnieje cała gama odpowiedzi na taką nadmierną eksploatację. Jedna z tradycyjnych reakcji to „wyeksploatuj i ruszaj dalej”. Jest to podejście stosowane przez tradycyjne społeczności rolnicze opierające się na wycince i wypalaniu lasów deszczowych, przez pasterzy bydła w pewnych rejonach Afryki oraz przez międzynarodowe kompanie drzewne. W coraz większym stopniu nie jest to już jednak możliwe. Środowisko naturalne nie może powrócić do stanu sprzed ludzkiej ingerencji (lub też nie daje mu się na to odpowiednio dużo czasu), jest też coraz mniej miejsc, do których można by „ruszyć dalej”.
Kolejnym rodzajem odpowiedzi jest „prywatyzacja”. Sam Hardin doszedł do wniosku, że odpowiedzią na „tragedię wspólnych zasobów” jest zmiana w prawach własności. Przekonuje on, że problem wspólnych zasobów polega na tym, iż są one „własnością” wszystkich i nikt nie ma władzy ani interesu, aby zarządzać nimi w sposób zrównoważony. Stąd też np. w przypadku nadmiernego wypasu zwierząt na wspólnej ziemi, jeżeli wspólne pastwiska byłyby podzielone między właścicieli stad, każdy z nich miałby swój bezpośredni interes w utrzymywaniu wartości posiadanej przez siebie ziemi, prowadząc wypas na zrównoważonym poziomie. Każdy z nich ponosiłby całkowity koszt niezrównoważonych praktyk i każdy miałby możliwość kontroli sposobu, w jaki zarządzana jest jego ziemia.
W zasadzie „prywatyzacja” mogłaby odegrać znaczną rolę w poprawieniu zarządzania globalnymi zasobami wspólnymi. Na przykład Konferencja NZ w sprawie Prawa Morza z 1982 roku przekazała efektywne prawo własności nad większą częścią światowych zasobów oceanicznych państwom przybrzeżnym, wraz z szerokim zobowiązaniem do utrzymywania zrównoważonego wykorzystania swych wyłącznych stref ekonomicznych (exclusive economic zones, EZZs), które rozciągają się na 200 mil od ich wybrzeży. Jednak, ogólnie rzecz biorąc, aby takie podejście mogło okazać się efektywne, nowi „właściciele” powinni mieć bardziej sprecyzowane interesy związane z długoterminowym zachowaniem i zarządzaniem zasobami znajdującymi się pod ich kontrolą oraz posiadać zdolności i wiedzę niezbędną, aby skutecznie wypełniać swą zarządzającą rolę. W praktyce warunki takie nie są zbyt często spełniane. Bez właściwych regulacji nie będzie np. jasne, czy można polegać na właścicielach „sprywatyzowanego” lasu, że zechcą zarządzać nim w sposób zrównoważony, a nie sprzedadzą swego drewna, by zainwestować dochody w inną działalność gospodarczą. Co więcej, przedstawione powyżej podejście może okazać się trudne do zastosowania w wypadku surowców lub problemów, które ze swej natury nie przestrzegają sztucznych granic i „praw własności1', takich jak zanieczyszczanie atmosfery i mórz oraz migrujących ryb.
Trzeci typ podejścia mającego na celu zachowanie środowiska naturalnego i zrównoważone gospodarowanie wspólnymi zasobami polega na utworzeniu systemu za-