chwilę ogrzewało skostniałe od zimna ręce i nogi. Głód nie doskwierał, żywność była dostarczana w wystarczających ilościach, aczkolwiek prosta w zestawie: chleb razowy, połcie słoniny i bigos zaspokajały spotęgowane apetyty strudzonych długimi marszami żołnierzy. Woń przypiekanej słoniny, wkładanej na długich prętach w ognisko, z której skapywał tłuszcz na podliła dany chleb, rozchodziła się po całym obozowisku. Strawa wyśmienita!
Callier niestrudzenie zajmował się niemal każdą sprawą. Jego natura i usposobienie oraz trudy przebytych bojów w Legii Cudzoziemskiej uczyniły zeń człowieka niezwykle uodpornionego na niewygody i przeciwności losu, a jego zapał walki udzielał się wszystkim. Obóz tętnił życiem — wszędzie żartowano, śpiewano, mimo że oczekiwano walki z wrogiem.
Kilka dni minęło na marszach, postojach i ćwiczeniach. Któregoś dnia Callier otrzymał rozkaz od Mielęckiego, aby oddział stawił się pod jego rozkazy. Skierował się więc w stronę Kazimierza, mając rozeznanie o rozlokowaniu oddziału Mielęckiego. Połączył się z nim w okolicy Kazimierza. Kim był Mielęcki, z którym losy splotły Calliera?
Kazimierz. Mielęcki, urodzony w 1837 roku w Karnie, był synem Wandy z Sokołowskich i Prota, majora jazdy poznańskiej z powstania listopadowego. Wychowany na romantycznej poezji wieszczów, przepojony tradycją polskich walk narodowowyzwoleńczych, wsłuchany we wspomnienia ojca, na wieść o wybuchu powstania natychmiast porzucił gospodarowanie w majątku swej żony w Kaliskiem i jako naczelnik wojenny województwa zaczął organizować siły powstańcze. Na czele swego oddziału od pierwszych dni powstania niepokoił wojska rosyjskie, staczając z nimi potyczki i bitwy. 8 lutego uderzył na Przedecz, zdobywając tamtejsze magazyny wojskowe z bronią i amunicją; 10 lutego stoczył bój z kolumną rosyjską majora Nelidowa pod Cieplinami, po którym wycofał się w lasy lubstowskie. Oddawszy się pod rozkazy Ludwika Mierosławskiego, skoro ogłoszono go dyktatorem, nie wierzył w jego talenty wojskowe. Po klęsce 19 lutego pcd Krzywo-sądzem Mierosławski, nie widząc innego wyjścia, zagrożony buntem swych podkomendnych, opuścił teren walki i, przedostawszy się do Paryża, wichrzył dla swoich własnych celów. Mielęcki, który dołączył do rozbitych oddziałów Mierosławskiego dopiero w Płowkach, ciężko przeżył tę klęskę. Doszło do gwałtownej sprzeczki między obydwoma dowódcami. Niefortunny dyktator przeszedł jak wicher, pozostawiwszy za sobą tylko zniszczenia.
Mielęcki gromadził rozbitków spod Krzywo-sądza w lasach kazimierzowskich, spiesznie formując nowe oddziały. Niefortunna sprawa Antoniego Garczyńskiego, który, dołączywszy do oddziału Mielęckiego, nocą samowolnie opuścił
49
4 — Pułkownik Callier