----!
Media publiczne w społeczeństwie informacyjnym
czekając na oficjalne odtajnienie: jak oceniać ich utajnienie, jeśli rodzi się '■ domniemanie, że mogły one zapobiec jakimś tragicznym wydarzeniom1 lub zgoła odmienić bieg dziejów? Otóż oceny takie są nieuprawnione, ponieważ między nierzeczywistymi przyczynami i skutkami nie zachodzi żadna logiczna ani moralna zależność: jednak udowodniony „grzech zaniechania” podlega ocenie moralnej, a nawet prawnej.
Z kolei informacje ocenzurowane ujawniają jedynie część faktów (i co za tym idzie - część prawdy); połowiczna informacja jest informacją fałszywą, jeśli wprowadza w błąd. Do fałszywych należy też informacja zawierająca celowo przeinaczone lub zmienione elementy. Nie sądźmy jednak, że informacja, a nawet szereg informacji prezentujące/^ i wyczerpującą prawdę o czymkolwiek. Sądy uzyskiwane za pośrednictwem mediów nie są wcale bogatsze w sens i znaczenie niż pozostałe ludzkie sądy. Jedyną drogą do osiągnięcia możliwie adekwatnego obrazu świata jest własna dociekliwość, pilne i długotrwałe czerpanie wiedzy z jak największej liczby niezależnych źródeł. Prawdziwość tego obrazu jest silą rzeczy ograniczona do objętości przekaźników wiedzy, a także zdolności naszego pojmowania. Prawda medialna jest w gruncie rzeczy j schematycznym uproszczeniem, przystosowanym do chłonności umysłowej przeciętnego, standardowego odbiorcy. Mimo że nasze indywidualne zdolności poznawcze także są ograniczone i selektywne, odczuwamy ogromną potrzebę żywego, samodzielnie wytworzonego i dlatego też psychologicznie pogłębionego w swej prawdziwości, a ponadto spójnego logicznie i etycznie obrazu świata. Media masowe są w stanie zaspokoić ją tylko wybiórczo i w bardzo okrojonym zakresie.
W dziennikarstwie politycznym (ideologicznym) zabiegi selekcjonowania lub przemilczania informacji służą często ochronie interesów władz lub interesów strategicznych państwa, zatajeniu danych niewygodnych dla osób sprawujących funkcje publiczne, propagowaniu zafałszowanego lub wyidealizowanego obrazu rzeczywistości; celuje w tym zwłaszcza propaganda sukcesu, kliniczny symptom totalitaryzmu, a także przekazy medialne pielęgnujące narodowe stereotypy i zbiorowe autoiluzje (mity, których utraty obawia się każde społeczeństwo). Ich znajomość pozwala manipulować wyobraźnią masowego odbiorcy, szukającego w przekazie medialnym nie tyle prawdy, ile afirmacji dla własnych przekonań politycznych i moralnych. Niekiedy informacje dotyczące sfery polityki podlegają utajnieniu ze względu na dobro publiczne lub osobiste uczestników pewnych wydarzeń (co jest w pełni uprawnione etycznie w warunkach zagro-116 żenią atakiem wojennym bądź terrorystycznym). W demokracji jednakże
tajność nawet takich działań, które mają na celu dobro ogółu, wzbudza kontrowersje moralne, i to także wtedy, gdy utajnienie ma charakter tymczasowy, a odtajnienie nastąpi z chwilą, gdy ustanie groźba udaremnienia działań objętych tajemnicą, mających na celu dobro publiczne.
s.
(
I
Należy się liczyć z tym, że każda informacja, której udzielimy przedstawicielom mediów, trafi do wiadomości publicznej, skoro tylko zostanie głośno wyartykułowana, a nie dopiero w momencie publikacji104.
1,15. Karać czy nie karać za słowo?
Podtytuł ten zaczerpnęliśmy z „Gazety Wyborczej”105. W jednym z artykułów opublikowano informację o tym, że World Press Freedom Com-mitłee poparł polskiego dziennikarza tejże „Gazety Wyborczej”, skazanego sądownie na karę grzywny za „zniesławienie wrocławskich sędziów i prokuratorów”. Osobom tym dziennikarz przypisał na łamach swych artykułów udział w „mafijnym układzie prokuratorsko-sędziowskim [...], złodziejstwo w wymiarze sprawiedliwości” itp., dokonując tym samym publicznie moralnej kwalifikacji czynów, dokonanych przez urzędników instytucji publicznej. Dziennikarz ten złożył skargę do Trybunału Konstytucyjnego, w której zaskarżył paragraf 2 artykuł 212 Kodeksu Karnego RP, przewidujący grzywnę lub dwa lata więzienia za pomówienie w mediach, które podważyć może zaufanie do pomówionej osoby. Skargę zredagowała dlań Helsińska Fundacja na Rzecz Praw Człowieka, która podała w uzasadnieniu, że „represja karna narusza wolność słowa, albowiem odstrasza dziennikarzy od krytyki i publicznego stawiania zarzutów funkcjonariuszom władzy, a bez wolności debaty publicznej nie ma społecznej kontroli władzy. Uważa też, że nadużyciem wolności słowa powinny się zajmować sądy cywilne”106, przez co rozumieć należy zalecenie dekryminalizacji nadużyć w zakresie wolności słowa. Co ciekawe, wolność słowa i krytycznego sądu mediów publicznych wyniesiono tu pod względem normatywnej wagi ponad treść owego sądu, godzącego być może w dobre imię publicznie oskarżanych osób. Jednakże to nie ów sąd, lecz prawo do niego są przedmiotem naszej uwagi107.
104 Tamże, s. 5-6.
105 „Gazeta Wyborcza” z dn. 13.01.2006, artykuł pt. Nie karać za słowo (ES), s. 8.
106 Tamże.
107 O. Hóffe broniłby w tym miejscu tzw. „moralności krytycznej”, odwołującej się do „najwyższych, nie podlegających relatywizacji zobowiązań” takich, jak prawa człowieka (wolność słowa i prawo do informacji). Moralność krytyczna pozwala też „osądzać panujące prawo, jednak nie tyle co do 117