INWAZJA ESEJU 129
wiosło sążniste ująwszy w ręce — uciekać Będzie daleko, daleko, wędrując stopą strudzoną,
Aż przyjdzie do ludzi takowych, których wzrok nigdy na ziemi Morskich nie widział fal... a ręka ich soli przenigdy Do strawy nie sypie, a oni nie znają, §|$spławne są statki,
Bo nigdy nie oglądali czerwono-lśniących kadłubów Szerokożaglich naw... ni wioseł, które skrzydłami Są dla pierzchliwych korabiów! [...]
Cytat ten pojawi się wszakże jeszcze w piątym fragmencie części 3,
I której postacią główną jest Robinson Kruzoe. Między Odyseuszem a Ro-v binsonem istnieją podobieństwa osobowościowe i biograficzne: obaj tę-§■śknią do rodzinnych krajów i marzą o domu, a muszą nieustannie wędro-wać po obcych lądach, wyspach i morzach; obaj też godzą się na przyjęcie ^^^wsżystkich doświadczeń ludzkiej kondycji, pojmując wędrówki piekielne Rfeko pokutę, czyli konieczny etap w drodze do nieba. Właśnie przekonanie ^Kp/szechności — i na poziomie głębokiej struktury: niezmienności — ^■świadczeń oraz sytuacji egzystencjalnych pozwala zastosować' do opisu ^^Hregrynacji Robinsona wersety greckiej epopei.
K^hwilami dochodzące do rozrzutności bogactwo cytatów stanowi osob-Sr ny problem, którego nie sposób pominąć przy omawianiu estetyki esejów W Micińskiego. Owa obfitość cytatów była, zdaje się, najczęściej kwestionowaną cechą sztuki pisarskiej młodego autora. Wyka we wspomnianej już recenzji — po zamknięciu „kadzielnicy” — sformułował ostre zarzuty skupione wokół, jego zdaniem, błędnej koncepcji stylistycznej:
Przygody wędrowców metafizycznych zbyt często, zamiast wśród przeciwieństw prawdziwych, tylko wśród cytat i skojarzeń się przetaczają. Przeszkody są urojone, podróż nieprawnie się przewleka. [...]
[...] A jeżeli komplikujemy, to nie dla radości na widok skłębień i wirów, w których toną nieświadomi, ale dlatego, że przecież rzeczywistość nie jest prosta. Tymczasem Miciński zbyt często dla tej radości komplikuje i ozdabia18.
Krytyk z „Ateneum”, trzeba przyznać, dość arbitralnie i prostodusznie przypisał autorowi intencje pozornej ozdobności i nadmiernej komplikacji. (Jak postaramy się udowodnić dalej, Miciński nie dość, że autentycznie odczuwał skomplikowanie rzeczywistości, ale co więcej — jak na rasowego eseistę przystało — oparł całą swą koncepcję na paradoksie.) Z kolei przypomnieć należy jeszcze ostrzejszy komentarz Jarosława Iwaszkiewicza19. W życzliwym raczej, choć powściągliwym omówieniu Podróży do piekieł, po stwierdzeniu, iż „sama forma essayu, umysłowi polskiemu dosyć obca, wyróżnia już tę pracę”, przeszedł do ostrej krytyki, uzasad-
18 W y k a, Stara szuflada, s. 258.
18 Ten gwałtowny krytycyzm jest fenomenem tym ciekawszym, że znakomity pisarz był zdecydowanym sympatykiem talentu Micińskiego, o czym świadczy m. in, j|, wysunięcie jego kandydatury do nagrody „Wiadomości Literackich” na najlepszą książkę 1937 r. (jako jedyny uczestnik dyskusji wysunął go pa pierwsze miejsce),