ne, powieszone w muzeum, uznane i podziwiane przestaje być elementem rewolucyjności — staje się elementem establishmentu.
W Sumie wydaje się* że dziś najbardziej cieszą nas te wytwory kultury, w których dostrzegamy maksymalne zmniejszenie dystansu do formy, pod warunkiem jednak, iż nie jest to tożsamość z formą. Cieszy nas, dla przykładu, knajpa wystylizowana na młyn wodny w ten sposób, by wyglądało, iż wszystko jest prawdziwe, i im jest prawdziwsze, tym lepiej, ale oburza nas picie prawdziwej wódki przez prawdziwych chłopów w prawdziwym młynie. Teatr otwarty czy happening mogą bawić nas, ale tylko do pewnej granicy, dopóki jesteśmy jeszcze świadomi, iż aktorzy i uczestnicy zachowują elementarny dystans do formy.
Jeśli granica ta zostanie przekroczona —■ jak w przypadku owej dziewczyny poturbowanej przez japońskich aktorów podczas występów w Warszawie — pozostaje niesmak czy wręcz oburzenie. Literatura współczesna ukazuje ten sam efekt poprzez 'maksymalną prostotę stylu, zbliżenie do mowy potocznej, ! monologu, pamiętnika itp. Ale sam monolog ani sama mowa potoczna nie jest przecież sztuką.
Tak zwany dobry gust rozwija się dziś prawem asymptoty— krzywa, która w nieskończoność dąży ku prostej, nigdy z nią się nie, stykając; obowiązuje zasada maksymalnego zmniejszenia dystansu do formy, ale nie identyfikacja z nią. Dotyczy to nie tylko sztuki. Wymogiem dobrego gustu jest dziś maksymalna oszczędność formy w wyposażeniu mieszkań, w gestach, w sposobie mówienia, w konwenansie itp. Ceni się ludzi „bezpośrednich”, „naturalnych”, takich, którzy „zawsze są sobą” itp. —- a więc ludzi, którzy Z pozoru za nic mają formę narzuconą, są jak gdyby identyczni z formą, w której teraz się realizują. Jest to jednak pozór. Jeśli są to ludzie tożsami z formą naprawdę.-r— rażą nas i oburzają swym zniewoleniem przez formę, swym „zacofaniem”. Słonimski pisze, iż
Majakowski podczas pobytu w Warszawie nie używał widelca, brał ręką ze słoja ogórki, a on, Słonimski, czynił to samo z sałatką1. Bawi to nas, czytelników kawiarnianych przygód artystów, ponieważ wiemy, iż Majakowski odrzucając „burżuazyjną” formę jedzenia widelcem nie był tożsamy „z chłopską formą” jedzenia ręką, czynił to z wyboru i też z pewnym dystansem. Obraz chłopa nie umiejącego posługiwać się widelcem w restauracji w centrum Warszawy nie bawi ani nie zachwyca. .
Ktoś, kto odrzuca wyrafinowane formy na rzecz form prostszych, musi w naszym odczuciu czynić to z wyboru, a nie z konieczności. Gombrowicz był zdania, iż ten, kto wie, iż ryby nie należy jeść nożem, może jeść ryby nożem. Postulował on przeciwstawienie wyrafinowanym formom narzucanym przez .Zachód polskiej „niedojrzałości”, która jego zdaniem powinna być „punktem wyjścia zbawiennej rewizji”. Stwierdza wszakże, iż nie mogą tego zrobić nasze „krzepkie chłopy”, to bractwo morowe od „życia praktycznego”, i że musi to być zrobione naprawdę po europejsku2.
JO. TEKST
Zagadnienia formy staną się dla nas jeszcze jaśniejsze po przeanalizowaniu problematyki tekstu.
Z dwu podstawowych funkcji, które naszym zdaniem musi pełnić każda kultura, jako regulator stosunków człowiek—człowiek i człowiek—Kosmos, skoncentrujmy się na drugim typie stosunków. Werbalną wykładnię tego stosunku będziemy nazywali tekstem. Tekst więc w odróżnieniu od przekazu ogólno-językowego dotyczy spraw szczególnie istotnych, naczelnych idei kierujących życiem jednostki i zbioro-
< A. Słonimski: Alfabet wspomnień, Warszawa 1965: s. 135.
8 W. Gombrowicz: Dziennik <1961—1966), Paryż 1971, s. 53.
95