104 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
IRYDION. Puścizną dobrego po niegodziwych jest — kara! Synu Mamniei, twoja godzina się zbliża! ALEKSANDER. Ty chcesz mnie przerazić?
IRYDION. Mylisz się — ja ci tylko prawdę ogłaszam. Jeśli przegrasz, zginiesz z ręki zwycięzcy, jeśli zwyciężysz, z ręki tych, którym za hasło dzisiaj twoje imię służy. ALEKSANDER. Hańba temu, kto by się frasował
0 śmierć przed godziną lub w godzinę śmierci! Bądź co bądź, zostań przy mnie. Ja Elsinoę wyrwę z paszczy tygrysa i Rzym na nowo stanie się wiosną siły, zbrojną w nieśmiertelne gromy. Czemuś się wzdrygnął? Co tak cierpkiego dla ciebie w tych nadziejach moich?
IRYDION. Przypomniałem sobie, że przyszedłem od cezara po twoją odpowiedź.
ALEKSANDER. Nie wspominaj mi jego — ale jeżeli jaką iskrę czucia dały ci bogi, niech ją krzywda siostry
1 pamięć ojca teraz na pożar zamieni! Przecie naddziady twoje śpiewali Persom, że zemsta jest rozkoszą bogów1.
IRYDION. Niewinny jesteś — (Ściska mu rękę) ostatni raz — ostatni, bo oba stoimy nad grobem i nim trzecia wejdzie zorza, jeden z nas zstąpi do Erebu. (Wychodzi)
Sala tu pałacu cezarów, w filary, w rzeźby, w kosztowne naczynia — pośrodku ołtarz poświęcony Mitrze — to głębi kortyna w drogie kamienie, spuszczona od dwóch kolumn złotych. Elsinoe to purpurze cesarskiej. Irydion wchodzi w szyszaku i zbroi.
IRYDION. Gdzie przeklęty?
ELSINOE. Tam, tam ciało jego leży na fiałkach, dusza na łonie jędz spoczywa. Wyszłam, by odetchnąć na chwilę!
IRYDION. A nim zasnął, czy mówił o mnie? Czy go przygotowałaś tak, jak przykazałem?
ELSINOE. Przystał na wszystko, płacząc i tłukąc się w skronie. Eutychiana przywołał, rzucił mu się na szyję, za ręce go ściskał, ale jeszcze nie śmiał oznajmić, że ty weźmiesz dowództwo pretorium ~ powtarzał tylko, iż się spodziewa, że łagodnymi słowy i obietnicami nawrócisz zbuntowanych — mnie się polecał, bym go moim polecała bogom — potem skoczył i legł wśród kwiatów, i tarzał się jak wąż, niespokojny.
IRYDION. Obudzić go trzeba.
ELSINOE. Chodź za mną. [Idzie i roztwiera kortynę, za nią widać drzemiącego Heliogabala na stosach róż i fiałków)
IRYDION. Czekaj, jeszcze te usta rozemknięte coś wymówić mają.
ELSINOE. Przekleństwo im, czy sennym, czy na jawie, czy żyjącym, czy w grobie!
HELIOGABAL. Iry, Iry, czego opuściłeś mnie?
ELSINOE. On marzy o tobie.
HELIOGABAL. Elsi, Elsi moja, czego opuściłaś mnie?
ELSINOE. Ach! córa Grimhildy nigdy twoją nie była!
IRYDION. (Dotykając się Heliogabala) Imperatorze!
HELIOGABAL. Kto woła — co — gdzie? (Zrywa się) Ach! to wy! Ach! to róże moje i kochane trójnogi! (Bierze ich za ręce i kilka kroków idzie naprzód) Umierałem już, kiedy głos twój mnie wskrzesił!
IRYDION. Cóż tak strasznego widziałeś?
HELIOGABAL. Okropnie mi było. Zdało mi się w początkach uśpienia, że lud cały i wszystkie narody zdrobniały w karła bezsilnego, spętanego w łańcuchy — moja noga błyszczała na jego włosach jak muszla przejrzystej białości. Tron mój pałał blaskami Olimpu — Rzym też już płonął
Zob. Przypiski Autora [63].