104 Rozdział 10
latach Haley (1979) pracował intensywnie z rodzinami, w których identyfikowanymi pacjentami byli młodzi ludzie w okresie dorastania. Często byli to psychotyczni pacjenci po raz pierwszy hospitalizowani psychiatrycznie lub młodzi ludzie z poważnymi zaburzeniami zachowania lub uzależnieni od leków. W tych rodzinach według Haleya problemy koncentrują się wokół dwu spraw: odchodzenia z domu, czyli zakończenia separacji i indywiduacji oraz stawania się osobą kompetentną. Rodzice często przeżywają niesłychanie silny lęk przed rozstaniem. W takich przypadkach Haley a także jego żona Madanes pracują nad wzmocnieniem kontroli rodziców nad zachowaniami dziecka. Pracę z diadą rodzicielską na tym etapie kryzysu rodziny uważają za przedwczesną i grożącą ryzykiem utraty rodziny lub znacznego jej oporu. Można powiedzieć, że terapia sprowadza się do bardzo szybkiej normalizacji zachowań identyfikowanego pacjenta. Terapeuci nie uznają żadnych połowicznych rozwiązań, pacjent nie powinien być pod opieką psychiatry, brać leków, korzystać z pomocy ośrodków dziennych itp. Powinien natomiast jak najszybciej podjąć pracę. W tej fazie terapii terapeuta rodzinny pozostaje w koalicji z rodzicami a „przeciw” pacjentowi. Teoretycznym wytłumaczeniem dla tej strategii jest zaburzona hierarchia rodziny. Poza tym poczucie kompetencji rodziców w radzeniu sobie z dzieckiem może samo w sobie zmienić ich relacje, lub wzmocnić ich na tyle, że w dalszych etapach terapii będą w stanie zająć się własnymi problemami. Haley nie ukrywa, że w momencie normalizacji zachowań młodego człowieka rodzinie może ponownie zagrażać kryzys, tym razem w postaci rozwodu lub separacji albo nagłego wystąpienia zaburzeń u jednego z rodziców. Wtedy to właśnie procentuje nawiązanie koalicji z rodzicami we wcześniejszych etapach terapii. Będą oni mogli oprzeć się na terapeucie, uwalniając w ten sposób identyfikowanego pacjenta od konieczności „ratowania” rodziny poprzez zachowania dysfunkcjonalne.
Terapia strategiczna to terapia krótkoterminowa, czasami nawet sprowadza się do dwu sesji. Jej zasadniczą cechą jest pragmatyczność, skupienie się na objawach oraz unikanie za wszelką cenę walki z rodziną. Opór rodziny wobec zmiany jest omijany lub wykorzystywany w terapii podobnie jak w technikach dżudo. Nigdy lub prawie nigdy nie dochodzi do konfrontacji z rodziną w zakresie stopnia zmiany. Terapeuta jest osobą aktywną, zaangażowaną w proces terapii, otwarcie podejmującą odpowiedzialność za wpływanie na ludzi. Równocześnie,
w związku ze specyfiką interwencji terapeutycznych musi być osobą bardzo kreatywną. Terapeuci strategiczni pracują najczęściej sami, bez koterapeuty. Jest to uzasadnione, ponieważ w tej terapii niezwykle ważna jest pozycja terapeuty i dobry kontakt z rodziną. Nie unikają jednak lustra jednostronnego jako pomocy przy ocenie procesu terapii. Jeśli nie udaje im się osiągnąć zmiany w systemie rodzinnym, zawsze sądzą, że jest to „wina” terapeuty, ponieważ nie znalazł odpowiednich strategii, a nie rodziny. W rozdziale poświęconym terapii behawioralnej pisaliśmy o pewnym podobieństwie tej terapii do terapii strategicznej. W obu przypadkach mamy bowiem do czynienia z bezpośrednim, zaplanownym wpływem na zachowanie, albo raczej na pewien jego fragment. W literaturze polskiej na temat terapii strategicznej pisała między innymi Tryjarska (1991, 1994). Na zakończenie przytoczymy zdanie Blocha i La Perriere’a (1973) dotyczące technik terapii strategicznej. Uważają oni, że ich zdolności do powodowania głębokich zmian w zachowaniu, którego wzorce do tej pory nie poddawały się innym interwencjom, czasami są bliskie cudu.
I