22 Kazimierz Ajdukicwicz - Zagadnienia i kierunki filozofii
zgodne z ostatecznymi kryteriami. Wobec tego, chcąc zdefiniować pojęcie prawdy w sposób zgodny z tym, jak się naprawdę tym pojęciem posługujemy, winniśmy prawdę zdefiniować jako zgodność myśli z ostatecznymi i nieodwołalnymi kryteriami.
NIEKLASYCZNE DEFINICJE PRAWDY
Ta koncepcja prawdy przyjmuje u różnych swych zwolenników rozmaite postaci, zależnie od tego, co za takie ostateczne kryterium uważają.
I tak, na przykład tzw. koherencyjna teoria prawdy definiuje prawdę jako zgodność myśli między sobą. Zwolennicy tej teorii uważają bowiem, że kryterium decydującym ostatecznie i nieodwołalnie o tym, czy jakieś twierdzenie uznać, czy odrzucić, jest zgodność tego twierdzenia z innymi twierdzeniami przyjętymi; zgodność polegająca na tym, że nie popada ono z nimi w sprzeczność i daje się harmonijnie włączyć w system, które one tworzą. Mogłoby się wydawać, że ostatecznym kryterium jest wyrok doświadczenia. Tak jednak nie jest, bo ponad kryterium doświadczenia stoi jeszcze jako instancja wyższa kryterium zgodności. Weźmy na przykład łyżeczkę zanurzoną w szklance z wodą. Świadectwo wzroku mówi, że łyżeczka jest złamana, świadectwo dotyku, że jest ona prosta. Dlaczego wierzymy tutaj dotykowi, a nie wzrokowi? Dlatego właśnie, że twierdzenie, za którym opowiada się wzrok, nie harmonizuje z resztą naszej wiedzy (np. unoszenie się nie podpartej górnej części łyżeczki ponad wodą przeczyłoby prawu o spadaniu ciał); tymczasem twierdzenie dyktowane nam przez dotyk (że łyżeczka jest prosta) godzi się znakomicie z resztą naszej wiedzy. Właśnie owa zgodność tego twierdzenia z pozostałą resztą twierdzeń przyjętych, a nie samo świadectwo zmysłów, które w tym wypadku prowadzi do wyników sprzecznych, jest ostateczną instancją, decydującą nieodwołalnie o jego przyjęciu.
Zwolennikom koherencyjnej teorii prawdy zarzucano, że sama zgodność myśli między sobą nie może stanowić jeszcze wystarczającego kryterium prawdy. Gdyby bowiem takim była, to każda konsekwentna i zwarta bajka mogłaby równym prawem uchodzić za prawdę jak teoria przyrodnicza oparta na żmudnych obserwacjach i eksperymentach. Koherencjo-niści mogliby się przed takim zarzutem bronić, precyzując bliżej swą koncepcję. Idzie im bowiem o zgodność danej myśli nic z byle jakimi innymi, ale o zgodność jej z twierdzeniami, za którymi opowiada się doświadczenie. Ale i z tego materiału twierdzeń, popartych świadectwem doświadczenia, daje się niejeden tylko system twierdzeń harmonizujących ze sobą zbudować. Można ich utworzyć więcej, przy czym decydując się na jeden system będzie się musiało uznać za fałsz, za złudzenie, pewne na doświadczeniu oparte twierdzenia, które przy przyjęciu innego systemu, jeśli z nim harmonizują, uznać będzie należało za prawdę. Sama więc zgodność z doświadczeniem i harmonia wewnętrzna jeszcze nie wystarcza. Trzeba jeszcze jakiegoś dodatkowego kryterium wyboru między różnymi systemami harmonizujących ze sobą twierdzeń zgodnych z doświadczeniem. Istotnie też przy dokładniejszym rozwijaniu koncepcji koherencjonistycznej wskazywano takie dodatkowe kryteria wyboru między systemami. Wymieniano na przykład prostotę systemu, ekonomię środków itp. Rozważania te posiadają niewątpliwie wartość jako próba zdania sobie sprawy z tego, czym się kierujemy przy uznawaniu twierdzeń w naukach przyrodniczych, niezależnie od wątpliwej koherencjonistycznej definicji prawdy.
Warto wskazać jeszcze jedną linię, po której poszli niektórzy zwolennicy kohercncyjnej koncepcji prawdy. Jeśli o prawdziwości jakiegoś twierdzenia ma decydować jego zgodność z twierdzeniami na doświadczeniu opartymi, to nasuwa się pytanie, czy idzie o zgodność z twierdzeniami, za którymi opowiadało się dotychczas doświadczenie, czy też o zgodność zarówno z dotychczasowym, jak i przyszłym doświadczeniem. Gdyby szło o dotychczasowe i o przyszłe doświadczenie, to o żadnym twierdzeniu dziś, kiedy przyszłe doświadczenia nie są jeszcze znane, nie można by zdecydować, czy jest ono prawdziwe. Twierdzenie jakieś może znakomicie harmonizować z twierdzeniami dotąd przyjętymi, nic można jednak przewidzieć, czy późniejsze doświadczenia nic zmuszą nas do takiej przebudowy systemu, że z tą nową jego postacią twierdzenie to nie będzie harmonizowało. Jeśliby więc prawda miała polegać na zgodności danego twierdzenia z całym systemem, ogarniającym zarówno teraźniejsze, jak i przyszłe doświadczenia, to dopiero w nieskończoności będzie można się przekonać, czy to twierdzenie jest, czy też nic jest prawdziwe. Snując takie myśli, dochodzą niektórzy filozofowie (np. neokantyści ze szkoły marburskiej) do sformułowania: prawda to proces nieskończony. Dla zwolenników takiego poglądu (a jest ich poza neokantystami wielu) nie ma właściwie ostatecznego i nieodwołalnego kryterium, a w związku z tym nie ma też twierdzeń, które byłyby ostatecznie przyjęte i które nic mogłyby (np. wobec nowych danych doświadczeń) ulec odrzuceniu. Od-wolywalne są wszystkie twierdzenia, i to zarówno twierdzenia mające charakter hipotez i teorii, jak również twierdzenia bezpośrednio oparte na