udać. Nic już jednak nie byto w stanie uratować ich romansu. Łatwowierna, zakochana w córeczce rodzicielka,
niczego się nie domyślała. Ale jegomość za gustował w
miodkach. Przeleciał chyba pół mojej klasy. Oczywiście babską połowę.
Opowiedziałam o tym Danieli. Popatrzyła na mnie
uważnie. Siedziałyśmy przy wykwintnej kolacji, *którą przygotowałam osobiście. To też trzeba umieć. Rozkosze stołu mają wiele wspólnego z przyjemnościami łoża, a odpowiednia kompozycja przypraw doda wigoru nawet chłodnemu staruszkowi. Daniela podniosła w górę kielich z wonnym burgundem.
— Twoje zdrowie! Myślę, że dokonałaś właściwego wyboru!
„PALMA”
Przez pustynię idzie oddział óołniersy. W
pewnym momencie dowódca zauważa słaniającą się ze zmęczenia parę. Chcąc zrobić im cień. wydaje rozkaz:
— Uformować palmę!
Żołnierze posłusznie wchodzą sobie na ramiona 1 formują palmę. Para podchodzi do
„palmy" i ?atrzymuje się. Po piętnastu minutach „palma" przewraca się.
— Dlaczego „palma” się przewróciła?!? — wota dowódca.
— Melduję, obywatelu dowódco, — mówi jeden z żołnierzy — że jak chłopak wyrzynal mi serce na tyłku, to jeszcze wytrzymałem, ale jak chciał zerwać banana, to już nie...
KASTROWANIE
Przyszedł mężczyzna do lekarza i poprosił o wykastrowanie. Już po wszystkim lekarz pyta pacjenta:
— Niech pan mi powie, dlaczego się pan zdecydował na ten zabieg—
— Bo widzi pan, ja bardzo kocham jedną dziewczynę i chcemy się pobrać, ale ona jest Żydówką, a u nieb jest taki zwyczaj—
— Obrzezanie— — lekarz wpada pacjentowi w słowo.
— No właśnie tak! A jak ja powiedziałem?
George KcWing
Claudia nadawała się znakomicie do wykonania mego pl^nu. Była bowiem urodzoną hochsztapkrką. W półcieniu „£Iite-Bar“ widziałem błyski w jej oczach.
— Mam udawać kleptomankę? Kleptomania? To przecież zupełnie proste: kraść. Nawet nie muszę próbować.
Zamówiłem jeszcze jednego drinka i wyjawiłem jej swój plan. Następnego popołudnia o godzinie trzeciej zadzwonił oczekiwany telefon.
— Fan Miller? — zapytał męski głos. — Pan C.B. Miller?
— Przy aparacie.
— Nazywam się Damson. Jestem szefem bezpieczeństwa u Hummclmeyera.
Hummelmeyer to ogromny dom towarowy w naszym mieście.
— Co mogę dla pana uczynić, panie Damson.
— Mamy tu u siebie pańską żonę, to znaczy ona mówi, że jest pańską żoną. Mniej więcej metr pięćdziesiąt wzrostu, długie, rude włosy, niebieskie oczy, duże okulary przeciwsłoneczne, torba z plecionej słomy. W tej chwili płacze. Czy ten opis pasuje do pańskiej żony?
Pasował do Claudii w rudej peruce i niebieskich szkłach kontaktowych.
— Wygląda na to, że to Esteila. Co się stało?
— Jeden z moich detektywów przyłapał ją na kradzieży. Drobiazg, ale jednak... Włoski szal. Schowała go do torebki. Dziesięć dolarów, pięćdziesiąt. Ten młody człowiek dogonił ją na ulicy. Teraz siedzi tu i mówi, że musi ją pan uratować...
— Mój Boże, znowu.