nowagi między głodem a rozmnażaniem. Stare pytania analizy tradycyjnej (jaki ustalić związek między luźnymi zdarzeniami? w jaki sposób połączyć je w konieczny szereg? jaka to ciągłość je organizuje lub jakie znaczenie ma całość, którą ostatecznie tworzą? czy można określić całość, czy też trzeba ograniczyć się do rekonstrukcji powiązań?) zastępuje się pytaniami innego rodzaju: jakie warstwy należy wyodrębnić? Jakie typy serii ustanowić? Jakie kryteria perio-dyzacji przyjąć dla każdej z nich? W jaki system relacji (hierarchia, dominacja, układ piętrowy, jednokierunkowa determinacja, przyczynowość okrężna) je wpisać? Jakie serie serii można by ustalić? I na jakim obszarze — chronologicznie rozległym — da się określić wyraźne szeregi zdarzeń?
Mniej więcej w tym samym czasie w dyscyplinach zwanych historią idei, nauk, filozofii, myśli, a także literatury (pomińmy na razie specyfikę każdej z nich) — w dyscyplinach, które, mimo nazwy, wymykają się w dużej mierze działalności historyka i jego metodom — wystąpiło zjawisko odwrotne: uwaga przesunęła się z wielkich całości, opisywanych jako „epoki” albo „stulecia”, ku elementom rozłamowym. Pod ciągłością myśli, pod masowymi i jednorodnymi * manifestacjami jakiegoś ducha czy zbiorowej świadomości,
i pod upartym rozwojem nauki starającej się za wszelką cenę
narzucić swoje istnienie i ukształtować się do końca już u swego zarania, pod trwałością rodzaju, formy, dyscypliny, działalności teoretycznej, usiłuje się obecnie wykrywać objawy pęknięć. Pochodzenie i charakter tych pęknięć są bardzo różne. Najpierw, akty i progi epistemologiczne, opisane przez G. Bachelarda: wstrzymują one nieograniczoną kumulację wiedzy, przerywają jej wolne dojrzewanie, by wprowadzić ją w nowe czasy; odcinają ją od empirycznego źródła i od początkowych motywacji, oczyszczają z domniemanych powiązań, nakazując tym samym analizie historycznej już nie poszukiwanie niemych początków, już nie bezkresne cofanie się ku pierwszym prekursorom, ale ustalenie nowego typu racjonalności i jej różnorodnych przejawów. Przesunięcia i transformacje pojęć: za wzór mogą tu służyć analizy G. Canguilhema; wykazują one, że historia jakiegoś pojęcia nie jest w całości historią jego postępującego doskonalenia, jego ciągle rosnącej racjonalności, jego gradientu abstrakcji, lecz historią różnych pól, na których się konstytuowało i panowało historią kolejnych reguł
28 ' ,
używania go, wszystkich teoretycznych środowisk, w których odbywało się i zakończyło jego tworzenie. Następnie, rozróżnienie, wskazane również przez G. Canguilhema, między skalą mikroskopową a skalą makroskopową w historii nauk, w której wydarzenia i ich skutki nie rozkładają się zawsze w ten sam sposób: wynalazek, opracowanie jakiejś metody, dzieło uczonego, a także jego niepowodzenia — nie ujawniają się na jednej płaszczyźnie i nie mogą być opisane identycznie na obydwu poziomach; na jednym nie opowiada się tej samej historii eo na drugim. Podziały rekurencyjne ujawniające w jednej i tej samej nauce, w miarę jak przekształca się jej teraźniejszość, kilka przeszłości, kilka form powiązań, kilka hierarchii ważności, kilka sieci determinacyjnych, kilka teleologii: opisy historyczne podporządkowują się przeto nieuchronnie aktualności wiedzy, mnożą się, gdy ta ulega kolejnym transformacjom i same z kolei przeczą sobie wzajemnie (teorię tego zjawiska w dziedzinie matematyki niedawno przedstawił M. Serres). Jedności architektoniczne systemów, analizowane przez M. Gueroult: dla wykazania ich nie jest właściwy opis wpływów tradycji, ciągłości kulturowych, ale raczej opis wewnętrznych spójności, aksjomatów, łańcuchów dedukcyjnych, zgodności. Wreszcie, najgłębsze bodaj rozłamy tworzone są przez transformacyjną działalność teoretyczną, gdy „ustanawia ona naukę, odrywając ją od ideologii przeszłości i ujawniając ideologiczny charakter tej przeszłości”.1 Należałoby oczywiście dodać do tego analizę literacką, która obecnie za swą jednostkę uważa już nie duszę czy wrażliwość epoki, nie programy „grup”, „szkół”, „pokoleń” lub „ruchów” ani nawet nie osobowość autora, widzianą w świetle powiązań Życia i „twórczości” — lecz swoistą strukturę dzieła, książki, tekstu.
Toteż wielki problem, który stanie — który już staje — przed takimi analizami historycznymi, nie polega już na tym, by ustalić, jakimi drogami powstawały ciągłości, w jaki sposób jedno i to samo dążenie mogło się utrzymać oraz zakreślić dla tylu różnych i wciąż nowych umysłów jeden horyzont, z jakiego typu działania i za pośrednictwem jakiego nośnika tworzy się sieć przekazów,, nawrotów, zapomnień i powtórzeń, jakim sposobem początek może rozciągać gra-
L. Althusser, Pour Marz, s. 168.