nie zakłócić. Ale większość drapaczy chmur budowano tak, że ozdoby i udziwnienia łamały prostą linię pionową i wzrok nie mógł nieprzerwanie podążać od podstawy po szczyt budynku, czyli jedna z funkcji budynku została już zdradzona przez jego formę. Istnieją jeszcze inne funkcje, o znaczeniu już nie estetycznym, ale użytkowym. Parter i pierwsze piętro mają pomieścić biura firm i banki, stworzyć otwartą i zapraszającą przestrzeń dla gości i pracowników, zapewnić dużo światła i łatwy dostęp. Cele te można by naturalnie osiągnąć, stosując określone formy architektoniczne: „obszerne i okazałe”, „dokładnie dopasowane do praktycznych potrzeb, ale jednocześnie dające wrażenie wielkości i swobody”,
A co z resztą budynku? Każde piętro pomiędzy pierwszym a najwyższym będzie funkcjonalnie takie samo: każdy „poziom taki jak inny, każde biuro jak pozostałe biura”. To jest praktyczne wymaganie efektywnego wykorzystania przestrzeni. W przyrodzie, zwraca uwagę Sullivan, wszystkie rzeczy, które służą temu samemu celowi (powiedzmy łataniu), mają tę samą formę (skrzydeł). Dopóki naturalne obiekty służą temu samemu celowi, dopóty utrzymują tę samą formę. Przez „funkcję” Sulłivan rozumie coś na kształt „naturalnej istoty rzeczy”: forma ptaków wyraża istotę bycia ptakiem, w odróżnieniu od wszystkiego innego - nie istnieje ptak wyglądający jak małpa czy skała wyglądająca jak drzewo. (Jest to rodzaj tautologii). Zatem bank nie powinien wyglądać jak grecka świątynia łub gotycki zamek, zatem każde piętro budynku, które spełnia tę samą funkcję, powinno mieć tę samą formę.
Dzisiaj może się wydawać to oczywiste, ponieważ większość wieżowców spełnia wymóg Sullivana. Nie było tak jednak w tamtych czasach. Sullivan krytykował szesnastopiętrowy budynek składający się z „szesnastu osobnych, różnych i nie związanych ze sobą budynków ustawionych jeden na drugim, aż do samego szczytu”. Takie monstra nie były projektowane przez ignorantów lub prymitywistów, ale przez wykształconych architektów, obawiających się jednak, że prosty projekt zostanie uznany za prostacki, a oni za bez-talencia.
Sullivan trochę przesadził. Z czasem, kiedy jego firma zbankrutowała, do czego przyczyniło się wygłaszanie przez niego radykalnych opinii, stal się nawet bardziej zgorzkniały. Ale kiedy działał jeszcze jako architekt, zaczął zmieniać konwencje swoich czasów. Wychodząc od filozofii naturalnej, demokracji i organicznego wzrostu, Sułlivan usiłował wnieść ducha prostoty do architektury amerykańskiego biznesu. (Przykładem, który chyba najlepiej się zachował, jest Wanwright Building w St. Louis, zbudowany w latach 1890-1891). Jego pomysły nie były zupełnie oryginalne, ale miały siłę oddziaływania, szczególnie kiedy zaczął je wcielać w życie uczeń Sullivana - Frank Lloyd Wright, mistrz „architektury organicznej”.
To oni obaj, Sullivan i Wright, dali Ameryce nowoczesną architekturę, z jej podkreśleniem przestrzeni i nagiej struktury, funkcjonalności i nowoczesności. Doprowadzając do skrajności czystą użyteczność, ich następcy nierzadko tworzyli budynki brzydkie i alie-nujące, takie jak najgorsze przykłady tak zwanego stylu międzynarodowego. Nie można jednak za to winić Sullivana lub jego często mylnie interpretowanego, a powszechnie znanego powiedzenia: „Forma podąża za funkcją”. Nie był on wrogiem wartości estetycznych lub nawet dekoracji czy ornamentów, chciał tylko, żeby stały się organiczne, a nie sztuczne. Domagał się architektury, która odpowiada potrzebom zarówno emocjonalnym, jak i użytkowym i wyraża ducha swoich czasów.
„I w ten sposób - peroruje on w swoim eseju - kiedy narodowy instynkt i wrażliwość będą rządzić uprawianiem naszej ukochanej sztuki, kiedy znane prawo, szanowane prawo, będzie stanowiło, że forma zawsze podąża ża funkcją, wtedy można będzie ogłosić, że jesteśmy na prostej drodze do naturalnej i satysfakcjonującej sztuki, architektury, która wkrótce stanie się sztuką piękną, w prawdziwym, najlepszym sensie tego słowa, sztuką, która będzie żyła, ponieważ będzie sztuką ludzi, dla ludzi i tworzoną przez ludzi”. Choć oczywiście niezupełnie oryginalną...
213