LWI MECHANIZM BUDOWY ŚWIATA PRZEDSTAWIONEGO
VI. MECHANIZM BUDOWY ŚWIATA PRZEDSTAWIONEGO
Narrator. Lektura Chłopów przekonuje o jednym: iż twórca przedstawionego w tej powieści świata nie ujawnia swego „ja”, że skrzętnie skrywa się za wykreowaną przez siebie rzeczywistością. Jest to opowiadacz tradycyjny, taki, jakiego wykształciła klasyczna proza II połowy XIX w. Reymont cały bodaj wysiłek skupił na sprawie możliwie najbardziej adekwatnego do swej wizji świata ustawienia owego narratora. W tym wypadku okazał się prawdziwym mistrzem.,Jego narrator raz po raz zmienia perspektywę, z której spogląda na kształtowany przez siebie ś\jńat. To stoi wyraźnie ponad lipecką gromadą, w roli wszystkowiedzącego o tej gromadzie i każdym z jej członków boga, to znów wchodzi niejako w środek gromady i przemawia jak jeden z jej członków. Jeszcze kiedy indziej przyjmuje postawę człowieka filtrującego w swym wnętrzu otaczającą rzeczywistość, co najmniej tak, jakby robił to młodopolski poeta. Kazimierz Wyka uznał, że ten zróżnicowany stosunek narratora do kształtowanego przezeń świata upoważnia do postawienia tezy o występowaniu w Chłopach trzech odrębnych narratorów:/„realistycznego obserwatora”, „wsiowego gaduły” i „młodopolskiego stylizatora”1/ Przykładem wypowiedzi realistycznego obserwatora miałby być zdaniem badacza opis powrotu chłopów do wsi po wygranej bitwie o las:
Ludzie szli bezładnie, kupami, jak komu lepiej było, a lasem, bo środkiem drogi szły sanie z poranionymi, jaki taki jęczał i postękiwał, a reszta śmiała się głośno, pokrzykując wesoło i szumnie. Zaczęli opowiadać sobie różności, a przechwalać się z przewagi i przekpiwać z pokonanych, gdzieniegdzie już i śpiewy zaczęły się rozlewać, ktoś znów krzykał na cały bór, aż się rozlegało, a wszyscy byli pijani triumfem, że niejeden zataczał się na drzewa i potykał o lada jaki korzeń... (I, s. 572—573)
liuti lo typowa relacja z przejścia gromady chłopów, dokonana pozycji zewnętrznego obserwatora, w sposób bezpośredni uh -mmgazowanego w problemy i sprawy ludzi, o których opowiada. Młodopolski stylizator objawia się, zdaniem Wyki, a Innym fragmencie tekstu:
li iliai szła coraz głębsza.
Illiule dnie wlekły się przez puste, ogłuchłe pola i przymierały w la-m h coraz, cichsze, coraz bladsze — niby te święte Hostie w dogasają-
i o li brzaskach gromnic.
A co świtanie — dzień wstawał leniwiej, stężały od chłodu i cały " ,'ionnc li, i w bolesnej cichości ziemi zamierającej; słońce blade i cięż-I, li wykwitało z głębin w wieńcach wron i kawek, co się zrywały gdzieś /mul zórz, leciały nisko nad polami i krakały głucho, długo, żało-SlllK | ,.|
Hej] Jesień to była, późna jesień!
I ani przyśpiewków, ni pokrzyków wesołych, ni tego ptaszków piu-I, iinlil, ni nawoływań nie słychać było we wsi — nic, jeno ten wiatr, pult tulący w strzechach, jeno te dżdże, sypiące jakoby szkliwem po ybacli, i lo głuche, wzmagające się co dnia bicie cepów po stodołach. |l » 101, 103)
()becność „stylizatora młodopolskiego” potwierdzają tu zda-nlciii badacza: hipotaksa, eksklamacje liryczne, łańcuchy wy-uhniżcń, które obce są człowiekowi wsi (jak choćby porów-
ii nim ..dni jak Hostie”).
Przykładem narracji „wsiowego gaduły” jest natomiast opis i.....miku w Tymowie:
A wszędy, na wozach, pod ścianami, wzdłuż rynsztoków, gdzie ino nili'ltrii było, rozsiadły się kobiety sprzedające; która cebule we wian-I tu (i albo i we workach; która z płótnami swojej roboty i wełniakami; I i m u z jajkami a serkami, a grzybami, a masłem w osełkach, poobijanych w szmatki; inna znów zasię ziemniaki, to gąsków parę, to wypierzoną kurę, to len pięknie wyczesany albo i motki przędzy miała; n Imi/iIii siedziała przy swoim i poredzały se godnie, jak to zwyczajnie mi jnnnurkach bywa, a trafił się kupiec, to sprzedawały wolno, spokojnie bez gorącości, po gospodarsku, nie tak, jako te Żydy, co wyli.- ykliją, handryczą i ciskają się kiej głupie. (I, s. 117—118)
Sltłsunkowo duże nasycenie tego tekstu słownictwem gwaro-
Por.: K. Wyka, Próba nowego odczytania ,.Chłopów" Reymonta [w:] Reymont, czyli ucieczka..., jw., s. 124—134.