LXXXVI MECHANIZM BUDOWY ŚWIATA PRZEDSTAWIONEGO
powieści Reymonta. Nadają jej kształt powieści ponadczasowej, wiecznie żywej, mitycznej. To symboliczne znaczenie Chłopów podkreśla dodatkowo jeszcze „porządek egzystencjalny”, porządek życia i śmierci.
Reymont nie rozwija na kartach swej powieści problematyki filozoficznej. Podkreśla jednak wagę spraw ostatecznych w życiu człowieka. Każdemu, kto się narodził, pisana jest śmierć. To i jest podstawowa tajemnica życia natury. Chłopi rozumieją tę j tajemnicę. Toteż śmierć nie jest dla nich czymś strasznym. Gotowi są spotkać się z nią. Czekają na jej przyjście z godnością. Godnie też umiera na kartach powieści bogaty Maciej Boryna, ale i jego służący — Kuba. Godnie umiera, „po gospodarsku”, biedna żebraczka, Agata. Umierają oni ze świadomością, że śmierć jest rzeczą naturalną. Wpisana jest w porządek świata. W Lipcach porządek ten zostaje zachowany: miejsce Macieja zajmuje Antek, miejsce Kuby — Pietrek, żebraczy kij Agaty podejmuje stary Bylica. Odeszli jedni, przyszli inni. Koło losu ludzkiego zamknęło się. I obracać się będzie nadal, jak obraca się od początku świata.
Oparcie struktury powieści na takiej właśnie perspektywie, czasowej, rytmicznie powtarzającej się, sprawiło, że wydobyty z niej został przede wszystkim pierwiastek uniwersalizmu. To prawda, że bohaterami Chłopów są mieszkańcy Lipiec. Nade wszystko są to jednak dzieci natury. Tak jak dziećmi natury są miliony chłopów żyjących na całej kuli ziemskiej. Wszyscy oni wciągnięci zostali w tryby wielkiego mechanizmu, niezmiennie pozostającego w ruchu, wyznaczającego odwieczny porządek czasowy: porządek święty. Wszyscy porządek ten akceptują, do niego dostosowują swój własny, indywidualny los.
Język i styl. Znakomity krytyk literacki epoki młodopolskiej, Ignacy Matuszewski, pisząc w r. 1904 szeroko o pierwszych dwóch tomach Chłopów, zwracał uwagę m.in. na szczęśliwy pomysł wprowadzenia do języka powieści elementów gwarowych. Dzięki nim, pisał, „język powieści nabrał jakiejś żywioło-wcj jędrności i siły”14. Kiedy na półkach księgarskich ukazała ir całość dzieła, pośród wielkich jej entuzjastów znalazł się dobrze zapisany na kartach literatury polskiej pisarz, Józef Weyssenhoff. Jako człowiek znający jak mało kto warsztat pilarski, Weyssenhoff zwrócił uwagę czytelników «Tygodnika Ilu->i!i'ownnego» przede wszystkim na język Chłopów. Dowodził:
Kapitalnym pomysłem Reymonta w Chłopach jcst_ stworzenie sobie llil/lolnego języka, zastosowanego do przedmiotu. Że chłopi mówią chłopska, a nawet narzeczem mazursko-łowickim, to nie nowina w li-Iciuliirzc. Ale autor przemawia od siebie nie zwykłą, górną polszczyzną, li' mową ad hoc ułożoną, wzorowaną na mowie włościan, nieskoń-i .1 nic tylko obfitszą, wzbogaconą zwrotami z innych stron kraju, nawet nu lilii/,mami, z trafnym smakiem wznowionymi. Nic jest to narzecze I ilężnków”, lecz piękna, poetyczna, giętka mowa polska, nasiąknięta < I imvni) gminnością, która sprawia złudzenie, że autor jest idealnie u yilnsk umilonym chłopem, jak np. Mickiewicz w Panu Tadeuszu udaje! i ii unikowego szlachcica, jak Goethe w Herman i Dorotea jest najmędr-,ui / drobnomieszczan. Ten podstęp artystyczny, doskonale utrzymało, potęguje ton epicki powieści Reymonta. Nie dostrzegamy nigdzie iiwoilowogo literata z jego sposobami i popisami, nie czujemy wysiłku inhnty Jakiś tytaniczny-chłop powiada nam dzieje wsi polskiej, niby mli lityczną historię, i wierzymy mu chętnie, rozkosznie, od pierwszych lmv powieści15.
" I Matuszewski, „Chłopi" Reymonta, «Tygodnik Ilustrowani 1904, nry 49—50, s. 954.
1 I Weyssenhoff, Rozmowy literackie. Epopeja chłopska, «Ty-r'nimi' Ilustrowany)) 1909, nr 19, s. 373—374. Należy tu jednak odia u uwili, że nie wszyscy piszący o Chłopach akceptowali przyjętą przez lo uh nilu zasadę wprowadzania elementów gwary do narracyjnych partii |uiwlcści Stanisław Tarnowski na przykład stwierdzał: „Że autor n chłopów mówi chłopskim językiem, to dobrze: ale kiedy mówi sam i ilclilc. kiedy opowiada, opisuje, zakłada tło swojej powieści, tam luk n używa lego języka. Otóż to zakrawa już trochę na umyślność, na |ni Icicih" a prócz tego może być szkodliwym. Jak się przyzwyczaimy pi u różnymi miejscowymi i grubymi narzeczami, możemy język ze-ii"i |i u jak się przyzwyczaimy pisać po mazursku, po góralsku, po lii'il, u I llóg wic jak jeszcze, możemy z czasem rozbić jedność języka l"ihililego" (Historia literatury polskiej, t. VI, cz. 2: Kraków 1907, s 5K5)