86 SŁAWOMIR MROZEK
PUSTELNIK Nikczemniku! Posądzasz naszego pana o grzech tak okropny! Co to ma znaczyć, Wasza Wysokość?
POETA Nie rozmawiam z wami, wasza pustelniczość. Mam wrodzony wstręt do donosicielstwa.
KSIĄŻĘ Uspokójcie się! Każdy służy księciu, jak umie. Oracz orze, inny mury wznosi, a trzeci donosi. Ale nie o to chodzi w tej chwili, (nagle zdenerwowany, uderzając pięścią w stół) Milczeć! Znowu te insynuacje, psycholo-;/ gizmy, subtelności, analizy! Dosyć mam tego! Nie po to tu przybyłem, żeby znów się z tym borykać! Ja z tym skończę i dlatego właśnie oni są mi potrzebni! (reflektując się) Przepraszam, uniosłem się. Ale doprawdy trudno już wytrzymać. Wszędzie chaos i zgnilizna!
POETA Nie chciałem księcia urazić.
KSIĄŻĘ Wybaczam. Ale uniosłem się nie z przyczyn osobistych, ale jako rządca. To, co pan powiedział, jest jeszcze jedną ilustracją panujących nastrojów.
POETA To prawda. Ale uprzedzałem, że my jesteśmy de-kadenci.
KAPITAN (stając na baczność) Melduję, że nie rozumiem. Albo książę chce tę dziewczynę, albo nie.
KSIĄŻĘ Posłuchajcie uważnie. Jako panujący muszę wiedzieć, co w trawie piszczy. Spójrzmy na to, co się dzieje na świecie. W ostatnich dziesiątkach lat nastąpił ogólny rozpad wartości. Dawne idee, dawne instytucje i pojęcia, które dotąd kierowały życiem i obyczajem, tracą swoją moc. Nauka i sztuka, wiara i władza, i co tam jeszcze —
czego to wszystko zmierza?
KAPITAN Z ust mi książę wyjął.
KSIĄŻĘ (wskazując na Poetę) O tamtym nie mówię. Poeci najwcześniej zaczęli rozpaczać. Ale pan, kapitanie? Myśli pan, że my nie wiemy, co pan tu robi?
KAPITAN Ja właśnie już miałem werbować. Trochę mi zeszło, przyznaję, ale co dopiero się do tego zabierałem, aż tu książę wchodzi, słowo daję!
(mówiąc te słowa, Kapitan groźnie zbliża się do Pustelnika, który cofa się przed nim)
KSIĄŻĘ No, dobrze już, dobrze. To nie ma znaczenia, zjawisko jest zbyt ogólne. Wojskowość, dziedzina zupełnie nie podlegająca dyskusji w dotychczasowym biegu historii, również zaczyna budzić coraz więcej wątpliwości.
KAPITAN Oj, prawda to, prawda.
PUSTELNIK I ja mówię, że racja. Wszystko dzisiaj chce stanąć na głowie.
KSIĄŻĘ Krótko mówiąc, kryzys wartości. Nauka zaplątała się we własne sidła, sztuka zachorowała nieuleczalnie na negację samej siebie, idee tracą zwolenników. Co w tej sytuacji miałem począć jako władca, odpowiedzialny za to, ażeby ludziom jednak coś się chciało? Poszukać tego, co ludzie jeszcze naprawdę interesuje. I wiecie, panowie — znalazłem!
KAPITAN Gra na skrzypcach! Niech książę jeszcze trochę poczeka, a już niedługo wytnę mu takie F-dur, że zaraz mu się zrobi raźniej.
PUSTELNIK Tu nie ma co zgadywać, Wasza Wysokość. Porządek jako idea. Oto co zostało na placu.
KSIĄŻĘ Jedyną dziedziną, w której nikt się nie leni i nie ociąga, są sprawy hmm... miłości!
POETA Co słyszę! To przewrót w technice władzy!
KSIĄŻĘ (skromnie) Trzeba iść z duchem czasu.
KAPITAN Zauważam, że ja tam nie jestem, panie, żadnym fircykiem. Owszem, za młodu różnie bywało. I kijanki hodowałem i nawet to lubiłem, ale teraz już mi przeszło. Wszystko przechodzi.
PUSTELNIK Wasza Wysokość, czuję się w obowiązku zaprotestować. Porządek i cnota, a także idea od czasu do czasu. Tego musimy się trzymać.
KSIĄŻĘ Dowodów nie trzeba szukać daleko. Wystarczyło pojawienie się tej pary amantów, żeby was wytrącić z apatii. Do tego stopnia, że nawet ich ukrywacie.
POETA My? Ukrywamy? Też coś!
KAPITAN My zupełnie nie. To jest, może on, bo ja cały czas grałem na skrzypcach i nic nie widziałem.
KSIĄŻĘ Powiedziałem przecież, że nie mam wam tego za złe.
KAPITAN Zresztą książę nie ma chyba teraz racji. Teraz wyobraziłem sobie przez moment jedną bufetową. Bardzo dokładnie ją sobie wyobraziłem, proszę księcia, i wie książę co? W dalszym ciągu nic mi się nie chce.
KSIĄŻĘ Bzdura. Wróćmy do naszego rozumowania. Do-