III. Psychologia analityczna C.G. Junga 73
poziomie, otwarta na coraz to nowe doświadczenia struktura Ja. Pamiętać tu trzeba o sformułowanej przez Junga zasadzie komplementarności świadomości i nieświadomości. Włączenie do świadomości treści dotąd nieświadomych wiąże się z poważnym niebezpieczeństwem, które Jung nazywa inflacją świadomości przez nieświadomość. Treści z nieświadomości nie mogą zdominować tego, co dotąd było świadome, muszą być w wyważony sposób zasymilowane przez świadomość. Dobrze ilustruje to niebezpieczeństwo pierwszy etap konfrontacji z własną nieświadomością: konfrontacja z Cieniem. Tłumione dotąd cechy, motywy i dążenia wydobyte na jaw mogą doprowadzić jednostkę do przeświadczenia, że to właśnie jest pełna prawda o niej samej — obraz siebie z pozytywnego może stać się radykalnie przeciwny - negatywny. Tymczasem Jungowi chodzi o to, aby dokonała się rozsądna konstatacja „to także jestem ja”, a więc: nie tylko, lecz także. Zgoda na siebie jest tym, co najtrudniejsze. Jung pisze:
„Tb, że ugoszczę żebraka, że przebaczę temu, kto mnie obraził, że nawet wroga kocham w Imię Chrystusa — jest bez wątpienia wysoką cnotą. Co czynię temu najmniejszemu z moich braci, to czynię Chrystusowi. Ale gdybym teraz miał odkryć, że ten nąjmniejszy ze wszystkich, ten najbiedniejszy z wszystkich żebraków, ten najbezczelniejszy z wszystkich miotających obelgi, nawet ten wróg sam jest we mnie, że to ja sam potrzebuję jałmużny mojej dobroci, że to ja sam jestem wrogiem, którego trzeba kochać, to co wtedy? Wtedy z reguły cała chrześcijańska prawda obraca się, wtedy nie ma już wcale miłości i cierpliwości, wtedy bratu w nas wmówimy raka, wtedy zasądzamy siebie i na siebie się pienimy. Na zewnątrz ukrywamy to, wypieramy się tego, jakobyśmy kiedykolwiek spotkali takiego najmniejszego z nas i choćby tó był sam Bóg, który przychodzi do nas w postaci tak nikczemnej, wyparlibyśmy się Go tysiąckrotnie, jeszcze zanimby kogut zapiał pierwszy raz” (Jung, 1963).
Wrogość wobec innych ludzi powstaje zazwyczaj przez przerzucenie na nich własnych słabości (projekcja). Według Junga, koniec końców zawsze zwalczamy w kimś drugim siebie samych. Jeśli człowiek sam siebie za-akceptuje (co absolutnie nie oznacza bierności wobec własnych niedoskonałości i wad), nie musi już siebie zwalczać w kimś innym. Słowa Ewangelii „kochaj bliźniego jak siebie samego” zawierają nie tylko nakaz moralny, lecz i wielką prawdę psychologiczną. Tak więc akceptacja siebie takim, jakim się jest, zarówno w dobrym, jak i złym, zarówno z tym, co w nas silne, jak i z tym, co w nas słabe, jest podstawowym warunkiem dalszego rozwoju. Konfrontacja z Cieniem może wydobyć na światło dzienne zresztą, jak się zdaje, nie tylko te cechy czy motywy, które są wyraźnie negatywne. Cień tworzył się w tej fazie rozwoju, w której jednostka przystosowywała się do warunków zewnętrznych. Tłumieniu czy zapominaniu ulegało to wszystko, co temu przystosowaniu nie służyło. Nie można wykluczyć, że wśród cech czy motywów tłumionych znajdowały się i takie, które były zdecydowanie pozytywne, lecz przez określone środowisko nieakceptowane (np. jako wyraz słabości) i dlatego zostały odrzucone jako nie pełniące funkcji przystosowawczej. Konfrontacja z Cieniem może więc