Oysć I Zagadnienia ogólne
akcie, nie poddające się obserwacji zachowania, nie biologiczne impulsy i ich nn$ formacje. lecz znaczenie" (s. 2). Bmner stwierdza jednak, iż nie widzi tych »\dara;njako „tnnmfeJnego postępu", ponieważ „rewolucja kognitywna zajęła się problemami pobocznymi w stosunku do czynników, które ją wywołały. I'grzęzła w technicznych szczegółach, co osłabiło ów początkowy impet” (s. 1). Z pola widzenia zniknęło właśnie znaczenie. Bruner pisze:
Sadzo wcześnie uwagę zaczęto kierować nie na „znaczenie”, lecz na „informację”, nie ■ hmntiwmk znaczenia, lecz na przetwarzanie informacji. Są to zupełnie inne rzecze kluczowe okazało się tu wprowadzenie metafory obliczeniowej (computation) i ob-liaatiowosci [compuiahilih ) jako koniecznego kryterium dobrego modelu teoretycznego. Wrota.: [w sensie ilościowym, A.G.] jest obojętna na znaczenie, (s. 4)
Wkrótce model obliczeniowy stal się modelem umysłu, a pojęcie obliczeniowości zajęło ■ejsoe znaczenia (s. 6)
Ponieważ przyjęto obliczanie danych jako metaforę nowej nauki kognitywnej a oblicze-ibowość jako konieczne, jeśli nie wystarczające, kryterium oceny przydatności teorii morzonych w ranach owej nowej nauki, dyskomfort związany z mentalistycznym po-detsaan do języka był na nowo odczuwalny, (s. 8)
Bruner otwarcie krytykuje ..rewolucję kognitywną” za to, że porzuciła znaczenie jako główny obiekt zainteresowania, a „w zamian opowiedziała się za •przetwarzaniem informacji)) i obliczaniem danych” (s. 137). Wysuwa postulat, by .w wypracowywanych przez siebie systemach służących do wyjaśniania zjawisk psychologia nie usiłowała już być «wolna od znaczenia))” (s. 20).
Jeżeli jednak uciekając od znaczenia, „rewolucja kognitywna” zdradziła psychologię, to cóż można powiedzieć o językoznawstwie, w ramach którego budace nadzieję wczesne wzmianki o „umyśle” (np. w Language and Mind Chomsky'ego| doprowadziły do zajmowania się wyłącznie formalną stroną języka, a „asemanryczna” składnia przez dziesięciolecia zajmowała miejsce przynależne badaniom nad znaczeniem? „Rewolucja kognitywna” została w ten sposób niejako „porwana", „uprowadzona”. 01iver Sacks (1993: 48) streszcza te procesy następująco: „Bruner opisuje, jak ostudzono początkowy impet [rewolucji kognitywnej], którego miejsce zajęły pojęcia obliczeniowości, przetwarzania informacji itp.. a także typowe dla Chomsky’ego koncepcje składni jako niezależnego od semantyki modułu języka”. Sacks w pełni identyfikuje się z poglądami Bruneta i dodaje taki oto komentarz: „Od czasów Boole’a i jego daws ofTboughb) zaproponowanych w połowie dziewiętnastego wieku aż do współczesnych pionierów sztucznej inteligencji, powszechne jest niezachwiane przekonanie, iż może istnieć jakaś inteligencja lub język oparty na czystej logice, bez domieszki czegoś tak nieuporządkowanego jak «znaczenie»”.
Niestety, jak zauważa Sacks, owo przekonanie podzielał także spiritus pt&ms „rewolucji kognitywnej" w językoznawstwie, Noam Chomsky, którego wpływu na kształt tej dziedziny nie sposób przecenić.
Pomimo podejścia mentalistycznego, diametralnie odmiennego od ujęcia Bloomfielda, w swojej koncepcji znaczenia Chomsky pozostał (i wciąż pozostaje) jego naśladowcą. Jak mówi R. A. Harris (1993: 99), Chomsky, podobnie jak Bloomfield, „żywił [...] głęboką, metodologiczną niechęć do semantyki, a jego prace wzmocniły jeden z podstawowych elementów stosunku do znaczenia charakterystycznego dla Bloomfielda, zgodnie z którym w analizie formalnej miało się unikać semantyki” (R. A. Harris).
Zgadzam się z Harrisem (1993: 52), kiedy mówi, że wprawdzie niektórzy „uznają wpływ Chomsky’ego na językoznawstwo za ostatni bastion bloomfiel-dianizmu”, ale sąd taki jest „zdecydowanie zbyt jednostronny”. Jednocześnie trzeba się jednak zgodzić z tymi krytykami Chomsky’ego, którzy uważają, iż chociaż w pewnym sensie złamał on tabu nałożone przez Bloomfielda na badania nad umysłem, jego otwarcie deklarowany mentalizm okazał się równie szkodliwy dla badań semantycznych co behawioryzm tego drugiego. Zacytujmy jednego z owych krytyków (Edelman 1992: 243):
Chomsky dał początek jednemu z najbardziej trwałych i brzemiennych w konsekwencje podejść do tych niezwykle istotnych zagadnień [związków języka z myślą]. Zgodnie z głównymi założeniami jego koncepcji systemu formalnego, reguły składniowe są niezależne od semantyki, natomiast język 1 od innych zjawisk kognitywych. Muszę się temu sprzeciwić.
Zbiór reguł sformułowanych zgodnie z założeniem, że gramatyka to system formalny, składa się w zasadzie z algorytmów. W systemie takim nie uzwględnia się znaczenia.
Tak zwana gramatyka generatywna Chomsky’ego [...] przyjmuje, że składnia jest niezależna od semantyki oraz że umiejętność posługiwania się językiem jest niezależna od zewnętrznych [wobec języka] zdolności kognitywnych. Taka koncepcja gramatyki jest odporna na wszelkie próby jej obalenia poprzez odwoływanie się do ogólnych mechanizmów poznawczych. Język zdefiniowany jako zbiór ciągów niezinterpretowanych symboli, wygenerowanych przez tworzące te ciągi reguły, jest jak język komputerowy.
Wracamy tym samym do cytowanych już uwag Brunera, który zauważa (1990: 1), że „nowa nauka kognitywna, zrodzona z rewolucji [kognitywnej], na plan pierwszy wysunęła aspekt techniczny kosztem odhumanizowania właśnie tego, co miała na nowo przywrócić psychologii [...]. Odsunęła w ten sposób dużą część psychologii od innych nauk o człowieku i nauk humanistycznych”. To samo dotyczy językoznawstwa.
Mówiąc o .językoznawstwie bez semantyki”, nie chcę umniejszać wagi osiągnięć semantycznych kilku ostatnich dziesięcioleci. Nie jest też moim zamiarem kwestionowanie znaczenia innych kierunków w lingwistyce, które poszukiwały jakichś sposobów ominięcia ograniczeń narzuconych przez gramatykę generatywną. Niektórzy badacze, w tym Harris (1993), słusznie cieszą się z „wiosny językoznawstwa”, dającej się zauważyć w poprzedniej dekadzie czy dwóch, kiedy to nastąpił dynamiczny rozwój językoznawstwa funkcjonalnego, kognitywnego, pragmatyki itp. Myślę jednak, że na lingwistyce wciąż ciąży jak przekleństwo antysemantyczne nastawienie Bloomfielda i Chomsky’ego. Wy-