744
XL Teorie modernizacji i systemu światowego
i stopniowalnych różnicach — w przeciwieństwie do wspomnianej dychotomii wczesnej teorii modernizacji.
Smelserowskie pojęcie zróżnicowania było ważne dla funkcjonalistów, gdyż pozwalało przeciwstawić się krytyce ze strony zwolenników teorii konfliktu, takich jak Lewis Coser. którzy twierdzili, że funkcjonalizm jest niezdolny do analizow ania zmiany społecznej i woli mieć do czynienia ze statycznymi strukturami. W obliczu opracowywania modelu zróżnicowania ten zarzut stracił zasadność i — co nawet w ażniejsze — wykorzystanie tego modelu pozwalało na objęcie konfliktów myślą funkcjonalistyczną: dla Smelsera konflikty7 i ruchy społeczne stanowiły kluczowe czynniki zakłócające stare struktury7 społeczne i uniemożliwiały wyłonienie się sytuacjom, w których będą budowane nowe struktury społeczne, struktury zróżnicowania wyższego stopnia.
Z tym pojęciem wiązał się jednak pewien poważny problem: większość wczesnych wersji teorii modernizacji przynajmniej usiłowała znaleźć mechanizmy przyczynowe, które prowadziły do zmiany społeczeństwa; teorie te próbowały — choć bez większego powodzenia - ustalić konstelacje aktorów' pozwalające społeczeństwu zmienić jego stare struktury. Zwolennicy zróżnicowania już tego nie robili - tak jakby uświadomili sobie daremność takich prób. Autorzy pracujący nad pojęciem zróżnicowania niemal automatycznie zarzucili poszukiwanie twierdzeń kauzalnych dotyczących „zróżnicowania”, jako że zróżnicowanie jest w istocie opisem post hoc wyniku procesów społecznych, a nie wyjaśnieniem. Smelser dostrzegał problem takiego posunięcia teoretycznego: niekiedy nazywa teorię zróżnicowania wyjaśnieniem, ale ujmuje „wyjaśnienie”w cudzysłów albo definiuje zróżnicowanie strukturalne jako „schemat (...) z pewnością(...) nie mający obejmować wszelkich innych możliwych wyjaśnień” (1960: 384). Tak więc ostatecznie pojęcie zróżnicowania - jak sam Smelser zdawał się wyczuwać - niezbyt pomogło w konkretnej empirycznej analizie zmiany makro-społecznej: pojęcie to mówi nam tylko dość niejasno, że — w długim okresie i z jakichś powodów - po dezintegracji systemów przychodzą systemy o wyższym poziomie zróżnicowania.
Jeszcze bardziej radykalną separację między wyjaśnieniem przyczynowym a czystym opisem wyników procesów społecznych widać w zwrocie teorii modernizacji ku ewolucji, zainicjowanym przez Parsonsa (1964) i Bellaha (1964) około połowy lat sześćdziesiątych. Chociaż te interpretacje rozwoju ludzkich społeczeństw zawierały wiele interesujących koncepcji i skłoniły wielu socjologów do poważniejszego niż wcześniej potraktowania historii, to ten krok teorii oznaczał ostatecznie niemal wyłączne analityczne skupienie uwagi na logice rozwoju społecznego i jednoczesne pomijanie rzeczywistych procesów historycznych i społecznych pod egidą pewnych grup i aktorów. Można by argumentować, że debata teoretyczna w łonie paradygmatu modernizacji o relacji między działaniem a strukturą została zakończona nieco arbitralnie: gdy nie sposób było ustalić nosicieli procesów modernizacji, wpływowi teoretycy zaczęli usuwać z teorii podłoże, jakie stanowiła teoria działania5, i skupiać w zamian swoje badania na dość statycznych opisach ciągów struktur społecznych. Wynikiem były często wysoce abstrakcyjne schematy teoretyczne i historyczne niezbyt pomocne dla tych, którzy byli rzeczywiście zainteresowani przyczynami i uwarunkowaniami zmiany społecznej, przyczynami i uwarunkowaniami procesu zwanego modernizacją. Tak więc przedstawionego przez wczesnych teoretyków modernizacji pierwotnego zamysłu zaproponowania i rozwijania potem empirycznie płodnej teorii zmiany społecznej z pewnością nie wypełnili ci, którzy zbyt daleko wkroczyli na pole teorii ewolucjonistycznej.
| Tę obserwację zawdzięczam Gerardowi Delanty’emu.