742 XI. Teorie modernizacji i systemu światowego
na Zachodzie: nazywał je demokracjami nadzorczymi, specyficzną formą rządów z silnymi instytucjami wykonawczymi i faktycznie dominującą pozycją przyznaną elitom politycznym, formą rządów,
którą wybierają elity nowych państw. Jest tak dlatego, że jest ona bardziej autorytarna niż demokracja polityczna, a także dlatego, że instytucje opinii publicznej i porządku obywatelskiego nie wydają się zdolne do udźwignięcia ciężaru, jaki nakładałaby na nie demokracja polityczna (Shils 1966 [1962]: 466).
Tego rodzaju argument bardzo niebezpiecznie podważał jedną z centralnych hipotez teorii modernizacji - hipotezę sformułowaną już przez Mariona J. Levy’ego, który podkreślał funkcjonalną współzależność wzrostu gospodarczego i demokratyzacji. Shils, jak wspomniano, mówił o nowych formach demokracji, ale mimo to uważał optymistycznie, że w dłuższym okresie ta funkcjonalna współzależność będzie działać. Inni wszakże, np. Joseph LaPalombara, wydawali się skłonni do porzucenia tej przesłanki i nie wierzyli już w ową współzależność. LaPalombara (1963) jasno stwierdził, że w debacie teoretycznej o modernizacji niemożliwe stało się znalezienie konsensu w kwestii definicji rozwoju politycznego: jak się wydaje, każdy definiuje to pojęcie zgodnie z własnymi upodobaniami i istnieje zagrożenie, że instytucjonalny system zachodni lub system amerykański będzie interpretowany jako swego rodzaju telos historii.
W tym właśnie punkcie staje się oczywiste, że analizy porównawczej nie ułatwia definicja politycznej .nowoczesności”, która jest zdeterminowana kulturowo i wąsko restryktywna z racji swojej przesłanki o ewolucyjnej nieuchronności modelu anglo-amerykańskiego. Tylko sztywna Wilsonowska wiara w nieuchronność demokracji uzasadniałaby trzymanie się prowincjonalnej i deterministycznej definicji w obliczu historycznych i współczesnych faktów otaczającego nas świata (tamże: 38).
Tak więc LaPalombara optował za bardziej otwartymi modelami zmiany politycznej, argumentując, że nowe państwa stworzą nowe mieszanki instytucji, nieznane Zachodowi. Wynikało stąd, rzecz jasna, że porzucił ideę funkcjonalnej współzależności procesów ekonomicznych i politycznych. Inni autorzy zajmujący się teorią modernizacji nie wyprowadzali tak radykalnych wniosków. Widać było jednak, że nawet oni, np. Shmuel Eisenstadt (1963: 96) czy Lucian Pye (1966 [1965]: 90), definiowali pojęcie demokracji w kategoriach coraz bardziej abstrakcyjnych, wskazując w ten sposób, że postęp gospodarczy niekoniecznie będzie prowadził do systemów politycznych w stylu zachodnim.
Stawało się coraz bardziej jasne, że centralne hipotezy, założenia i pojęcia wczesnej teorii modernizacji a la Levy były błędne lub niedookreślone — a dotyczyło to nawet terminu „tradycja”. Skoro zaś interpretacja tego terminu stawała się coraz trudniejsza, to co z ważną dychotomią tradycja-nowoczesność? Czym więc jest „tradycja”, skoro nie jest przeciwieństwem nowoczesności?
Również takie pytania zaczęto stawiać, choć implicite, w dość wczesnej fazie rozwoju teorii modernizacji. Widać to w pracy Roberta Bellaha (1985 [1957]: 183) o Japonii, gdy twierdzi on, że japońska modernizacja opiera się na silnie partykularnej więzi wszystkich elit społecznych z rodziną cesarza:
Ciągłość linii cesarskiej i narodowej religii służyła jako symbol niemal „pierwotnego” partykularyzmu. Wysoką ocenę dokonań militarnych i wypełnianie rozkazów władców rozszerzono poza klasę wojowników na wysoką ocenę dokonań we wszystkich sferach.