745
Wolfgang KnObl • Teorie, które nie przeminą: nie kończąca się historia teorii modernizacji
Po rozważeniu wszystkich tych posunięć w teorii modernizacji lat pięćdziesiątych j pierwszej połowy lat sześćdziesiątych stało się oczywiste, że nie da się usunąć braków iuporii pierwotnego sformułowania teorii przez Mariona J. Levy’ego. Chociaż debata teoretyczna niewątpliwie dokonała pewnego postępu, to liczne przesłanki teorii okazały się ułomne lub co najmniej wysoce wątpliwe. Stwierdzili to nawet ci, którzy na początku debaty teoretycznej w pełni sympatyzowali z paradygmatem modernizacji.
Wbrew poglądowi Jeffreya C. Alexandra (1994: 175), który twierdził, że teoria modernizacji umarła „gdzieś pod koniec lat sześćdziesiątych (...), gdyż młode pokolenie intelektualistów nie wierzyło, że jest prawdziwa”, i wbrew jego tezie, że inny ideologiczny (marksistowski) Zeitgeist pozbawił reputacji teorię modernizacji, to raczej wewnętrzna dyskusja »/on/e teorii modernizacji lub na jej marginesach zrodziła jej zmasowaną krytykę i ją pod koniec lat sześćdziesiątych „uśmierciła”. Zasadniczo od 1967 r. coraz więcej teoretyków czy badaczy twierdziło i dowodziło, że tradycja nie jest wcale przeciwieństwem nowoczesności (patrz Gusfield 1966-1967; Levine 1968; Singer 1971), że idea stabilnej, jednorodnej, niezmiennej „tradycyjnej” kultury jest błędna (patrz Lauer 1971; Whitaker 1967), że w różnych krajach modernizacja oznacza zupełnie różne rzeczy, gdyż zmienne temporalne punkty startowe procesów narodowej modernizacji trzeba postrzegać w kontekście międzynarodowym (patrz Bendix 1967; Huntington 1971; Rudolph, Rudolph 1967), i że funkcjonalistyczna przesłanka o „eurytmicznej” zmianie podsystemów społecznych to mit, którym żywi się np. błędna wiara, że społeczeństwo rynkowe automatycznie stworzy demokratyczny system parlamentarny (patrz Ruschemeyer 1970; Whitaker 1967). W tym czasie teoria rzeczywiście była w strzępach, lecz nie tylko dlatego - by podkreślić to jeszcze raz - że marksizm w swoich różnych przebraniach stawał się coraz bardziej atrakcyjny dla młodych przedstawicieli nauk społecznych. Teoria modernizacji przestała przekonywać i trudne wydawało się nawet samo wyobrażenie sobie przyszłości, w której znów zacznie ona odgrywać dominującą rolę w teorii makrosocjologicznej. Tymczasem w połowie lat osiemdziesiątych taka nowa przyszłość jednak się przed modernizacją otwarła.
Powód takiego odrodzenia wiązał się przede wszystkim ze wzrostem gospodarczym pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych w państwach zwanych azjatyckimi tygrysami i ze stopniowym upadkiem sowieckiego imperium. Te procesy polityczne wydawały się potwierdzać a posteriori pierwotną przesłankę teorii modernizacji, że wbrew twierdzeniom teorii zależności i teorii systemów światowych istnieją realne szanse zrównoważonego rozwoju narodów niezachodnich i że stabilność zachodniej nowoczesności z jej specyficznym systemem instytucjonalnym istotnie stanowi swego rodzaju telos historii: przypadek Związku Sowieckiego można było interpretować jako dowód na to, że istnieje jedna i tylko jedna droga do nowoczesności, i uznać, że model sowiecki upadł z racji niedostatecznego zróżnicowania strukturalnego - ten punkt teoretycy modernizacji ciągle podkreślali. Teorię modernizacji - twierdził Edward A. Tiryakian (1991) - zweryfikowała sama historia. Teoria ta po odnowie mogła zacząć nowe życie. I rzeczywiście, Amerykanie, np. Jef&ey C. Alexander i Paul Colomy (1990), starali się przywrócić teorii socjologicznej zmodyfikowane pojęcie zróżnicowania, które uwzględnia działania grup i ruchów społecznych, a §nH