146
146
Próbo nowego odczytania «Chtot>.w 1 ————■—— # «t
być Dzień Zaduszny w Lipcach. Reymont dołożył w
gdyby przypisek do Mickiewiczowskich Dziadów-
*
a jednak tlą się w tym obrzędzie resztki pradawnego ^ I jeszcze one nie spopieliły się bez śladu. ,^0|
„A naród płynął całą drogą pod topolami ku cmentarz w mroku, co był już przytrząsł świat jakby popiołem |®B
błyskały światła świeczek, jakie nieśli niektórzy, i chw> się żółte płomyki lampek maślanych, a każdy, nim wszedł5\ cmentarz, wyciągał z tobołka chleb, to ser, ździebko słonik I albo kiełbasy, to motek przędzy lub tę przygarść lnu wyę^! sanego. to grzybów wianek i składali to wszystko pobożny! w beczki — a były one księże, były organistowe i Jambrożo.1 we, a reszta dziadowskie” (J, 192).
Wśród lipeckich cmentamików jest jednak parobek Kuba! i pastuch Witek — obydwaj służą u Borynów. Kuba, którego 1 śmierć, jakby zapowiedziana tym, co on czyni w Dzień Za-duszny, będzie kończyła tom poświęcony jesieni:
„...wyjął z zanadrza parę oszczędzonych skibek chleba, rwał 1 je w glonki, przyklęknął i rozrzucał po mogiłach.
— Pożyw się, duszo krześcijańska, co cię wypominam I w wieczornym czasie, pożyw się, pokutnico człowiecza, pożyw się! — szeptał z przejęciem.
— Wezmą to? — pytał cicho Witek zatrwożonym głosem.;
— Przeóech! Ksiądz żywić nie da!... w beczki drugie kładą, ale tym biedotom nic z tego... Księdzowe albo i dziadoskie świnie mają wyżerkę... a dusze pokutujące głód cierpią...
— Przyjdą to?...
— Nie bój się... Wszystkie te, co czyścowe męki cierpią-wszystkie. Pan Jezus odpuszcza je na ten dzień na ziemię, żeby swoich nawiedziły...” (J, 194).
Kwestia omawiana nie sprowadza się tylko do folkloru i jego różnolitych aspektów w Chłopach. Rzecz nieprawdopodobna, a przecież po dzień dzisiejszy nie opracowano studium folklorystyczno-literackiego, w którym w sposób wyczerpujący zostałby omówiony stosunek Chłopów do folkloru rejonu łowickiego i do folkloru polskiego w ogóle. Istnieje na przykład rozprawa na temat reliktów dawnych urządzeń i obyczajów prawnych w tym dziele 20, a złoża o wiele bogatszego
■* B. Baranowski, Echa dawnych zwyczajów prawnych w „Chłopach” Reymonta, Łódź 1948. — Problem podłoża folklorystycanego Chłopów sprowadza się do dwu spraw. Po pierwsze, chodziłoby
Chłopów* Reymonta
147
♦« w ogóle eksploatować. Niewielka pociecha w tym, IB§§ jest u Tetmajera Na Skalnym Podhalu: trochę Mjywanych sobie z rąk do rąk ogólników interpretacyjne sprowadzając się tylko do folkloru, omawiany porządek Jyczajowo-obrzędowy otrzymał specjalnego reprezentanta ^ód postaci występujących w Chłopach. Jest nim tajemni-goi i dziwna, to obecna w Lipcach, to chroniąca się przed pościgiem władz, postać „proroka ludowego”, Rocha. Tak go nazwał wielki filolog klasyczny Tadeusz Zieliński, w sposób wyjątkowo trafny ukazując, jaki to „prorok” i o co pisarzowi chodziło w tej kreacji personalnej:
„...prorok ludowy Roch: tu mamy przed sobą właściwie polski typ. O jego pochodzeniu nie wie nikt; wiadomo natomiast, że bywał on w świecie, był nawet w świętym mieście, gdzie grób Jezusa Chrystusa, i to jedno zaskarbia mu uwielbienie całego ludu. Dziwnie odbija się religia w jego zagadkowym umyśle. Nie kieruje go ona wcale do protestu przeciw religii kościelnej, przedstawianej przez księdza —
o zgodność całkowitą lub zgodność ograniczoną tych form folkloru, jakie Reymont nadał mieszkańcom Lipiec, zgodność z generalnymi cechami obyczaju ludowego, strojów etc. ziemi łowickiej. Powiedzenie: zgodność ograniczona, sugeruje to — być może, wystę-pujące w Chłopach również w zakresie folklorystycznym — zjawisko, ze pisarz pewne cechy eliminował lub dodawał. Np. w zakresie gwary wyeliminował on panujące w Lipcach i okolicy mazurzenie. Po drugie, chodziłoby o pewną zbieżność typologiczną | Miolkloryzmu” Reymonta, nakierowanego na kreację wsi o wiele bardziej pierwotnej i archaicanej, aniżeli nią była współczesna mu wieś polska, zbieżność z całym kierunkiem badań i zespołem prac folklorystycznych L. Krzywickiego. Były to studia publikowane na ogół w dziesięcioleciu 1890—1900 na łamach „Wisły”, „Prawdy”, „Biblioteki Warszawskiej”, w Wielkiej encyklopedii powszechnej. Wątpliwe, by Reymont je studiował. Idzie o zbieżność chronologiczną w zakresie typologiozno-strukturalnym, a wszelkie tego rodzaju zbieżności ważne są dla poznania istotnego gruntu danej koncepcji artystycznej. Ponadto Krzywicki wykazywał wyjątkową przenikliwość w ocenie dzieł Reymonta: jego omówienia Piel.nrzum.ki do Jasnej Góry oraz Komediantki zachowały po dzień