XXXIV „PODŚCIWOŚĆ, POBOŻNOŚĆ I Z CNOTĄ"
życie takich klientów zabiegających o łaskę możnych, odpychające ze względu na zakorzeniony mit szlacheckiej dumy, godności i równości, zostaje przeciwstawione w końcowej apostrofie ideałowi staremu:
Wsi swobodna? Szczęśliwy, kto ciebie się ima.
Niekształtne twoje zyski, prawda, ale trwałe.
Niech dwór stawia złudzonym widoki wspaniałe,
Niechaj cieszy nadzieją, niźli się ta ziści.
Lepsze małe, lecz pewne, wieśniackie korzyści.
(w. 140—144)
Dworskie perypetie życiowe ubogiego szlachcica Franciszka Karpińskiego, który mógłby się bez zastrzeżeń podpisać pod tą opinią, nie są może wystarczającym dowodem, że była ona wśród szlachty powszechna; ale przecież w dziejach polskiej literatury takich pochwał wsi i takiej niechęci do dworu, manifestowanych także decyzjami życiowymi, znaleźć można bardzo wiele — od Reja i Kochanowskiego poczynając. Dworek szlachecki był — czy mógł być — miejscem kultywowania staropolskich cnót, dwór pański bywał ich zaprzeczeniem.
Potwierdza takie widzenie sprawy satyra [Pan niewart sługi,J bo okrutny szlachcic wymierzający służącemu 50 plag~za trącenie psa faworyta jest spanoszonym chłopem, co
Zza karety, gdzie stawał, przesiadł się w karetę ^ (w. 15)
i co maniery ma zgoła wielkopańskie.
Plaga karciarstwa dlatego jest tak groźna, że według Krasickiego dzięki niej „z sług pany, a z panów stały się żebraki” (Gracz, w, 108). Uległ więc zachwianiu tradycyjny układ stosunków społecznych i związany z nimi tradycyjny system wartości. Odrzucał ten system jeden z bohaterów tej satyry — Jan — który
objął po rodzicach majętność dostatnią,
Wjechał w miasto, a wpadłszy w filutowską matnią,
(w. 129—130)
w rok stracił „intraty i sumy, i wioski” i został karcianym oszustem. Zwróćmy uwagę: wjechał w miasto, wpadł w towarzystwo filutów — gdyby został na wsi, wśród swoich, kartami by się tylko bawił, bo po to je wymyślono — sugeruje autor w zakończeniu.
«Pochwała milczenia, atakując m. in. panegiryzm, który dlatego rozkwita, że pieści uszy panów, odwołuje się do cnotliwej, milczącej większości. Apeluje zresztą do niej, by podniosła głos w obronie wartości zdewaluowanych przez dworaków, mataczy, szalbierzy i zdrajców. W nich też wymierzona jest satyra IWziętość[ pokazująca karierę „mości pana”, który został pańhfó~,j3&me wielmożnym”. Zaś narrator, jak większość czytelników tej satyry, jest i pozostanie „mości panem bratem” i z tej przeciętnej, uczciwej perspektywy osądza noszących wstęgi „na szyi, co warta powroza” (w. 20).
W filozoficznej i nieco abstrakcyjnej — nazywanej często ogólnoludzką — satyrze [Czlowiek^ j zwierz, nawołującej do rozsądku, skromności i pokory wobec Stwórcy, przestrzegającej przed modnymi żartami zwanymi dumnie nauką, znajduje się również odwołanie do wartości bliskich szlacheckim wyobrażeniom. Ganiąc zuchwałość pisze bowiem Krasicki:
Nie na tym się zasadza ezłecza doskonałość. Towarzystwo cel jego, do niego stworzony,
Rodzice, dzieci, bracia i męże, i żony.
(w. 100—102)
Musiało też brzmieć swojsko i sympatycznie w uszach szlachty potępienie — w satyrze Mędrek — modnego przekonania, że rozum jest tylko w Szwajcarii, a dowcip w Paryżu. Musiało pochlebiać zdanie:
3*