XUI „POPŚCIWOŚĆ. POBOŻNOŚĆ 1 Z CNOTĄ"
mu to odbiorców nie drażnić, lecz ich mądrą taktyką pozyskiwać. Nawet w kwestii tak drażliwej, jak stosunek do poddanych. Zarzucano niejednokrotnie Krasickiemu, że stępił wymowę satyry Pan niewart sługi, czyniąc jej negatywnym bohaterem uszlachconego chłopa, że zabrakło mu odwagi, by o okrucieństwo wobec sług oskarżyć szlachtę. Nie brano jednak pod uwagę, że, jak pisał Golióski,
w ówczesnych polskich stosunkach prawnych praktycznie nie istniały możliwości takiego awansu, aby zwykły chłop, wzbogacony nawet na spekulacjach, pracz kupno herbu i fałszywej genealogii otworzył sobie drogę do senatu. To szlachcic czystej krwi13.
Łatwiej jednak było każdemu czytającemu tę satyrę szlachcicowi czystej krwi przyswoić sobie naukę, iż
Służy wiernie, kto kocha, nie ma sług, kto dręczy,
(w. 117)
gdy w tejże satyrze znajdował twierdzenie, że poddany „klnie los**,
Gdy kazał temu służyć, co niewart być panem.
(w. 122)
Łatwiej mu było w takim kontekście z aprobatą czytać żarliwą apostrofę skierowaną do poddanych:
Katów waszych, nie panów, zjadłości igrzyska, Nędzni! bydlęta z pracy, a sługi z nazwiska.
1 płakać wam nie wolno, mówić jeszcze gorzej. Przyjdzie kara za słowem okrutna tym sporzej.
(w. 49—52)
12 Z. Celiński. Wttęp do: 1. Krasicki, Satyry i listy,
Łatwiej było w takim kontekście czytać potem o okrutnym, skąpym dla czeladzi, a na zbytki utratnym Pawle, o którym już Krasicki nie napisał, że to uszlachcony chłop.
Uczciwość strategii. Modyfikując nieco przytoczoną na wstępie opinię Golińskiego można by powiedzieć, że uczciwość pisarska nie pozwalała Krasickiemu wpajać w czytelników przekonań papierowych, czysto teoretycznych, nie zweryfikowanych nie tyle osobistym doświadczeniem, ile kilkuwieko-wym trwaniem etosu szlacheckiego.
Skoro jednak uznajemy, że taka postawa jest efektem pewnej strategii dydaktycznej, czy powinniśmy mówić o uczciwości autora? Mimo wszystkich wątpliwości, jakie stoją za tym pytaniem, odpowiedź może być jednoznaczna: w strategii Krasickiego nie ma oportunizmu, nie ma gry nieuczciwej. Aprobata dla szlacheckiego systemu wartości życiowych nie oznacza przecież akceptacji wszystkich sarmackich wyobrażeń o świecie. Nie oznacza, że Krasicki twierdzi, iż jest dobrze, bo on sam i wielu wiedziało, że jest źle.
Jędrzej Kitowicz, rozważając przyczyny niechęci ówczesnych Polaków do spróbowania „marsowego szczęścia” twierdził, że trzeba teraz w Polakach uważać dwa narody, choć jednym językiem mówiące, ale naturą wcale od siebie różne. Jednym narodem są szlachta pomierna i uboższa, mieszczanie po małych miastach i chłopi [...] Drugi naród składa się z panów wielkich i majętnej szlachty. Ci, wychowani po delikacku, pieszczono, w peregrynacji za granicą, tylko do tańców i podobania się fartuszkom wyedukowani, najmniejszego niebezpieczeństwa lękają się bardziej jak ognia piekielnego, a że tacy zajmują wszystkie urzęda najwyższe i oni składają obrady państwa, jakże się tacy mają odważyć na azard wojenny piecuchowie, papinkowie, niewieściuchowie, jednym słowem, teraźniejsi filozofowie ,3.
13 Jędrzej Kitowicz, Pamiętniki, czyli Historia polska, opracowała Przemysława Matuszewska, Warszawa 1971, s. 476—477.