XXXII „PODŚCIWOŚĆ. POBOŻNOŚĆ I Z CNOTĄ"
Końcowy fragment obszernej tyrady przeciwko pijaństwu odwołuje się do podobnego ideału umiarkowanej, spokojnej, zasobnej, lecz nie zbytkownej szlacheckiej egzystencji, tak charakteryzując zwolenników trzeźwości:
Zdrowie czerstwe, myśl u nich wesoła i wolna,
Moc i raźność niezwykła i do pracy zdolna,
Majętność w dobrym stanie, gospodarstwo rządne,
Dostatek na wydatki potrzebne, rozsądne.
(w. 93—96)
Ten ostatni argument wydaje się ważniejszy, bo bliższy szlachcie, niż poprzednie, mówiące o ukracaniu życia, o zezwierzęceniu pijaka, o przytępianiu rozumu nadużywaniem trunków. Właśnie nadużywaniem, bo Krasicki ganiąc pijaństwo nie przesadza w apelach i nie nawołuje do abstynencji, lecz tylko do tak ważnego w jego systemie wartości umiaru:
Jeśli niebios zdarzenie wino ludziom dało,
Na to, aby użyciem swoim orzeźwiało,
Użycie darów bożych powinno być w mierze.
(w. 75—77)
Umiar stanowi też nadrzędną ideę satyry tPrzestrogCLinłode*-mUjjze względu na swój charakter wyjątkowo oTSHtej w rady izalecenia. Ich adresat, łan, ma być przede wszystkim ostrożny, ma trzymać się średniej drogi, nie powinien ani zbytnio ufać, ani nie dowierzać, ma czcić wdzięki kobiet z daleka, lecz nie ma być odludkiem, ma być „raczej cnotliwym nieukiem H Niż mądrym, a bezbożnym” (w. 140—141). Ma kierować się taką mądrością, „co do cnoty zaprawia” i łączy się „z podściwym staropolskim gminem” (w. 150, 153). Oczywiście z gminem szlacheckim. Nie mamy i tu wątpliwości, że taki zespół wskazań życiowych mógł być w całej rozciągłości akceptowany przez większość prowincjonalnej szlachty. Ba, możemy sądzić, że przeciętny szlachcic swemu wchodzącemu w dorosłe życie synowi takich właśnie rad mógł udzielać, że mógł go — jak Krasicki — przestrzegać przed modną rozpustą, która z dwudziestoletniego Tomasza uczyniła starca i wtrąciła go w nędzę; że mógł go przestrzegać przed dumną a powierzchowną bezbożnością i przed niebezpiecznymi prawodawcami „bezbożnych maksym”, tworzącymi „mądrość nieprawą”. Jeśli zaś ów przeciętny szlachcic, zwiedziony modnymi nauki — o co łatwo było w wieku przewrotu umysłowego — nie był pewien, czy takich rad i przestróg udzielać jeszcze należy, Krasicki zręcznie mu je podsuwał, odwołując się przecież do starego, tradycyjnego systemu wartości.
Głosicieli „błędów dziwacznych”, którzy przewracają „dawnych mozół działania na nice” (w. 37), potępia autor w \Pachwale wieku] nawołując do roztropności w sądach
— „źle jest nadto dowierzać, gorzej nic nie wierzyć” (w. 106)
— i stwierdzając, że
Jest granica, za którą przechodzić nie wolno.
Mając porę, ochotę i sposobność zdolną,
Dociekajmy, co możem, co dociec się godzi.
(w. 113—115)
Filozoficzne dociekania nie były zapewne najmocniejszą stroną szlacheckiego gminu; niosły niebezpieczeństwo uproszczeń, powierzchowności, a przede wszystkim zachwiania tradycyjnego systemu wiary i moralności. I zapewne ów nie najlepiej wykształcony szlachecki gmin mógł całkowicie akceptować zalecenia ostrożności w tym względzie, przekazywane przez Krasickiego.
Do tradycyjnej, wiejskiej prostoty odwołuje się autor Życiu dworskim. Na pytanie, , jakie u dworu jest życie?” (wTb) dworak Joachim odpowiedzieć nie chce. „Ja, wieśniak, opowiem” — pisze więc satyryk, kreując narratora tego utworu na prostego szlachcica, który do pańskich dworów nie mógł pałać sympatią, nawet jeśli musiał być ich klientem. Upokarzające 3 —- BN 1/169 (I. Krasicki: Satyry i Listy)