XLJV „PODŚC1WOŚĆ, POBOŻNOŚĆ I Z CNOTĄ"
Ostrze satyr Krasickiego wymierzone jest przede wszystkim w ten „drugi naród”; ale i pierwszy, choć patriotyczny, nie był wolny od wad. Nie znajdziemy przeto w satyrach akceptacji, ani tym bardziej pochwały szlacheckiej anarchii czy samowoli, mimo apeli o pobożność nie znajdziemy aprobaty dla obrzędowej dewocji; mimo niechęci do zagranicznych podróży nie znajdziemy uznania dla sarmackiej ksenofobii; mimo dezaprobaty wobec modnej filozofii nie znajdziemy wyrozumiałości dla ciemnoty i zacofania; mimo szlacheckiego punktu widzenia nie znajdziemy zgody na poczucie wyższości wobec innych stanów.
Dezaprobata autora dla zjawisk negatywnych ujawnia się wszakże nie tylko w ich przemilczaniu. Wiele z tych zjawisk Krasicki mimo wszystko zaatakował wprost. Zjadliwie ośmieszył przecież szlacheckie uprzedzenia wobec Stanisława Augusta w satyrze Do króla. W Świecie zepsutym pisał: „W s z ę -dzie nierząd, rozpusta, występki szkaradne” (w. 21), nie oskarżając o powszechną demoralizację tylko „filutów oświeconych i jaśnie wielmożnych”, a wszystkim przypisując upodobanie do nierządu14. Szlacheckiej a nie magnackie są realia tworzące ironiczny i gorzki obraz nałogu pijaństwa; żona modna jest tworem nowych i jakby wynaturzonych ze szlacheckiej tradycji tendencji, lecz jej mąż, wyrażający próżny żal po skodzie, to przeciętny szlachcic, ilustrujący konkretnym
u Trzeba jednak zwrócić uwagę, że i w tej surowej ocenie społeczeństwa Krasicki nie wynosi się ponad krytykowany ogół, pisząc np. w Swifcie zepsutym'.
Jesteśmy, ale z gruntu skażeni, wyrodni,
Jesteśmy, ależ tego nazwiska niegodni.
To, co oni honorem, podściwością zwali,
My prostotą ochrzcili; więc co szacowali,
My tym gardziem, a grzeczność przenosząc nad cnotę,
Dzieci złe, psujem ojców podściwych robotę.
(w. 39—44)
przykładem oskarżenie ze Świata zepsutego: „Zysk małżeństwa kojarzy” (w. 47). Można do tego dorzucić kilka generalizujących, a więc i szlachty dotyczących konstatacji z Pochwały głupstwa, z Klatek czy z satyry Człowiek i zwierz. Na pozór jest tego niewiele, lecz jeśli zestawić te wady z tymi, które Krasicki dezawuował przemilczając je, otrzymamy pełny zestaw szlacheckich deprawacji.
Roman Wołoszyński zauważył jednak, że Krasicki „znacznie łagodniej traktował przywary «starych» niż «młodych». W stronę Sarmatów dawnej daty, zwłaszcza tych gospodarujących na roli, kieruje autor Satyr raczej kpinę niż indygnację”,3. „Mogłoby się zdawać, że biskup warmiński, odcięty granicą pruskiego zaboru, nie może znać przemian w życiu mas szlacheckich w Koronie i Litwie” — pisał Goliński, wyjaśniając zaraz, że „wbrew tym sugestiom, podtrzymywanym przez samego Krasickiego, który w korespondencji pisze o swoim osamotnieniu, wyizolowaniu ze społeczeństwa polskiego, poeta znał świetnie aktualności polityczne, rozgrywki na dworze królewskim i życie prowincji” ,6. To znakomite rozeznanie doprowadziło najwidoczniej Krasickiego do przeświadczenia, że w całokształcie polskich problemów główną siłą, na której można oprzeć przezwyciężanie kryzysu, jest i długo jeszcze pozostanie stan szlachecki. Groźniejsze dla jego wewnętrznej stabilności było to, co powierzchownie modne, niż to, co tradycyjnie zakorzenione. Szlachta kultywowała pewien model życia, złożony z elementów dobrych i złych. Satyryk, moralista, miał więc dwie możliwości: albo przede wszystkim zaaprobować to, co dobre, albo przede wszystkim zaatakować to, co złe. Krasicki wybrał to pierwsze wyjście.
15 Roman Wołoszyński, Ignacy Krasicki. Utopia i rzeczywistość, Wrocław 1970, s. 265.
16 Z. Goliński, Wstęp do: I Krasicki, Satyry i listy, s. LIII.