XLV1 WSTĘP
Nasze go ręce pchają i niosą tak przecie, dokąd chcą, a jego dusza — to nasza dusza” (2, 238, podkr. I. M.).
Najgłębszemu utożsamieniu się z cesarzem, z jego zamierzeniami towarzyszy ^obrażenie go jąko fudowo-basniowegó olbrzyma, który gdy zatunie. ziemia drży w blyśku piorunów (2,209—210) i któremu „sam jeno Bóg Najwyższy [...] po nocach kazuje, jak prawo na świecie robić” (2, 211).
Tenże Cajkós' „wykłada'^Cedrze swoją gwarową polszczyzną: „Dopókąd on, paniczu, świata jak się patrzy nie oporządzi, wara nama ze strzemienia nogę wywłóczyć [...] Z końca świata my przyśli, bo słowem wodzowym przysiągł. Obejdziemy ziemię het —- precz, porządek zrobimy i dopiero znowuj do ziemie, ale już wtedy ostatni raz, na dobre” (2, 251).
„Porządek”, „oporządzenie świata” w rozumieniu zwykłych chłopów-żołnierzy to nie tylko sprawa niepodległości Polski, ale także, może nawet przede wszystkim, fakt, że Napoleon znosi poddaństwo chłopów i wszelkie przywileje feudalne, że proklamuje równość wszystkich obywateli wobec prawa (tę prawdę podkreśla się w powieści po wielekroć).
Tę wiarę i to utożsamienie się z cesarzem wypowiada także stary żołnierz — Sariusz Ojrzyński. Ów z Mickiewiczowskiego Pana Tadeusza wyprowadzony 'emisariusz wolności”, który (mimo straszliwych doświadczeń wojen napoleońskich, mimo San Domingo i mimo straconej na wojnie nogi) na wieść, że Napoleon rozgromił Prusaków i Austriaków, woła w uniesieniu: „Niech żyje Cesarz! Po stokroć! Po tysiąckroć! Chwała mu wieczna! {...] dopadła mię tu wieść w jednym miasteczku: idzie w Poznańskie, w Mazowsze... Do Warszawy!” (2, 104).
Tę wiarę żywi także Krzysztof Cedro, któremu — jak owym prostym żołnierzom — Napoleon jawi się w równie wysokim, choć odmiennym literacko stylu. Najpierw w myśleniu Krzysztofa cesarz porównany jest z herosami eposu rycerskiego, z rycerzami z Pieśni o Rolandzie (w rozdziale Cesarski szlak).
Następnie poznaje go jako twórcę Manifestu, którego — ranny — słucha na postoju pod Madrytem:
Manifest głosił wszem wobec — zdrowym i konającym żołnierzom, pracowitemu ludowi i bogaczom, księżom i świeckim, Francuzom i Hiszpanom, wszystkim zgoła, kto oddycha na Półwyspie Iberyjskim, że w chwili tej cesarz Francuzów na wieki wieczne znosi i niweczy Inkwizycję świętą, wypuszcza jej więźniów, umarza sprawy, że liczbę zakonów i klasztorów zmniejsza o dwie trzecie, że na zawsze odmienia i kasuje odwieczne prawa feudalne panów, że znosi i niweczy wszelkie przywileje... Cedro słyszał wszystko dokładnie i wszystko zrozumiał (2, 357, podkr. I. M.).
Manifest znoszący feudalne przywileje staje się usprawiedliwieniem krwawej wojny hiszpańskiej Napoleona. Ranny Cedro zwraca się w myśli do Szczepana Trepki: „Teraz już wiesz, Szczepanku — mamrotał śmiejąc się i ziewając — dlaczego łamaliśmy starą Saragossę, kastel Aljaferią z jej więźniami, cze-muśmy broczyli lance pod Tudelą we krwi ciemnego motłochu. Naszą to krwią pisana twoja konstytucja, więźniu hiszpański!...” (2, 357).
Po takiej „wiedzy” o cesarzu jawi się on Krzysztofowi na owym postoju pod Madrytem:
Twarz blada i tajemnicza nikiej księżyc ukryty w chmurach. Oczj w niej zagmatwane latają, latają, to znowu w cienie swe cofną się, żebj czyhać jak lwy w zasadzce... [...] Ciemne, wojenne oczy wodza uderzył} w spojrzenie Krzysztofa. Spokojna twarz, jakby wykuta z niewiadomego metalu, była ku niemu wyczekująco i groźnie zwrócona.
— Jakie jest twoje, życzenie? (2, 358).
Przed tak przedstawionego cesarza zanosi Krzysztof swoją żołnierską prośbę, poświadczoną własną krwią: „Wyrzecz, że nienadaremnie, że dla mojej ziemi...” (2, 359). Cesarz odpowiada jak Bóg: „Soit” (a jest to francuski odpowiednik polskiego: „Niech się stanie!”, zwrotu używanego w przekładach Biblii i ksiąg świętych).