XXX GENEZA „CHŁOPÓW
w cym przekonaniu odbiór pierwszych jego opowiadań i nowel. Podejmował w nich wprawdzie tematy z życia miejskiego (np. W aptece, Na bruku), ze środowiska kolejarskiego (Pracy!), aktorskiego (Franek, Adeptka), ale przecież z prawdziwie dużym zainteresowaniem spotkały się dopiero jego utwory o tematyce chłopskiej: Śmierć, Suka, Zawierucha, Tomek Baran. To prawda, że w próbkach tych widać jeszcze pewną nieporadność debiutanta, że niezbyt umiejętnie krasi on swój język literacki gwarowymi wstawkami, że ma kłopoty z koncepcją postaci. Antkowa ze Śmierci, dziedziczka z Suki czy zapijający swe nieszczęście w karczmie Szczepan z Zawieruchy posiadają jeszcze wizerunki skreślone kreskami bardzo ostrymi, niezbyt przystającymi do ówczesnej rzeczywistości, zbyt naturalistycznymi. Ale przecież już Tomek Baran przekonuje, że w jego twórcy tkwił materiał na prawdziwego barda życia wsi polskiej. Stworzony z prawdziwym rozmachem obraz życia karczmy, znakomicie podpatrzone charaktery (ambitny, pełen ludzkiej godności w nieszczęściu Tomek, mądra mądrością ludzi prostych Jagustynka, wiecznie pijący w karczmie sołtys Czerwiński), nade wszystko jednak wskazanie znaczenia praw, którymi rządzi się wiejska społeczność (nie spieszy ona z pomocą Tomkowi aż do czasu, gdy poprosi o nią sam, bądź w jego imieniu ksiądz!), wszystko to każe myśleć o późniejszych o blisko dziesięć lat Chłopach.
Obserwację tę w pełni potwierdza lektura powstałej w r. 1894 Pielgrzymki do Jasnej Góry, która dosyć nieoczekiwanie chyba i dla samego autora urosła do rangi dzieła literackiego, będącego zarazem dokumentem socjologicznym. Krytycy, np. Ludwik Krzywicki czy Zygmunt Wasilewski, wskazywali na umiejętność Reymonta przedstawienia procesu tworzenia się „jaźni zbiorowej” typu religijnego w gromadzie podążających na Jasną Górę pątników. Wszyscy piszący o tym dziele podkreślali przy tym swoistą malarskość Pielgrzymki, co także po latach odezwie się na kartach Chłopów.
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych stworzył Reymont wielką panoramę życia polskiego, zarówno miejskiego jak i prowincjonalnego. Zaludnił karty trzech wzmiankowanych tutaj powieści setkami bohaterów: bankierami i kapitalistami, aktorami i robotnikami, studentami i literatami. Wypróbował różnorodne techniki pisarskie. Znać w tych dziełach wielki rozmach epicki, urzeka niejedna scena. Pociąga realizm jednych, a nawet swoisty naturalizm innych. Fascynuje nade wszystko wszechobecność żywiołu słowa, barwy i dźwięku. Mimo to nie sposób pozbyć się przecież wrażenia, że dzieła te powstały na jakieś zamówienie, nie zaś z „potrzeby duszy”. Oczywiście, wiadomo że w młodości fascynował Reymonta teatr, i że wyrazem tej fascynacji były próby wejścia w jego krąg jako aktora. Fascynował pisarza też rodzący się nieledwie z dnia na dzień moloch miejski — Łódź schyłku wieku XIX. Ale były to przecież fascynacje chwilowe, które zrodził raczej przypadek niż wewnętrzny przymus pisarza. Najwięcej serca wlał on zapewne w nie doceniane do niedawna Fermenty , dzieło „o wręcz niespotykanym w literaturze polskiej nasileniu prawdy i realizmu, prawdy dotkliwej i pozbawionej jakichkolwiek złudzeń”12. Ale bo też był to obraz polskiej prowincji, tej samej, z której pisarz wyszedł, której był dzieckiem. Ocierające się jakże często o świat chłopski Fermenty uznać można za zapowiedź powrotu pisarza w krąg chłopskich opłotków. Jak to często zdarza się w wypadku tego twórcy, powrót ten nastąpił nie bezpośrednio, ale po intrygującej bez wątpienia dla niego i dla jego czytelników przygodzie z łódzką „ziemią obiecaną”. Dopiero teraz, po tym nieledwie rytualnym zanurzeniu się w błocie i dymie polskiego Manchesteru, wrócił on w świat dzieciństwa: na polską wieś.
Pierwszym owocem tego powrotu było Sprawiedliwie, uznane za jedno z arcydzieł polskiej nowelistyki. Autor przed -
12 K. Wyka, Reymontowska mapa polskiej prowincji [w:] Reymont, czyli ucieczka do życia. Warszawa 1979, s. 81.