ich długie i bezowocne zmagania i ogarnął ich spokój. Jeśli podsumuje się to, co ludzie opowiadają o przeżyciu tego rodzaju, da się to w przybliżeniu sformułować w następujący sposób: Przyszli do siebie, mogli zaakceptować samych siebie, byli w stanie pogodzić się ze sobą i przez to pogodzili się z niesprzyjającymi okolicznościami i zdarzeniami. Jest to niemal to samo, co wcześniej wypowiedziano w słowach: „Zawarł pokój z bogiem, swą własną wolę złożył w ofierze, kiedy poddał się woli boga”.
Nowoczesna mandala jest mimowolnym wyznaniem szczególnego stanu duchowego. W mandali tej nie ma bóstwa i nie ma żadnej aluzji do poddania się bóstwu czy pogodzenia się z nim. Jak się zdaje, miejsce bóstwa zostało zajęte przez pełnię człowieka M.
Kiedy mowa q człowieku, każdy ma na myśli swoje własne ego, tj. swoją osobowość, tak dalece, jak jest jej świadomy — a kiedy mówi się o innych ludziach, zakłada się, że posiadają oni bardzo podobne właściwości. Ponieważ jednak nowoczesne badania pozwoliły nam poznać fakt, że indywidualna świadomość opiera się na bezgranicznej psychice nieświadomej i jest w nią wrośnięta, musimy zrewidować nasz trochę staromodny przesad, że człowiek nie jest niczym więcej, jak tylko własną świadomością. Temu naiwnemu przekonaniu trzeba natychmiast przeciwstawić krytyczne pytanie: Czyją świadomością? Doprawdy, trudno byłoby pogodzić to wyobrażenie, jakie mam sam
0 sobie, z tym, jakie mają o mnie inni ludzie. Kto mą rację?
1 które z tych dwóch jest prawdziwą osobowością? A jeśli pójdziemy dalej i wyżmiemy pod uwagę fakt, że człowiek jest także tym, czego ani oń sam nie wie o sobie, ani czego nie wiedzą o nim inni ludzie — nieznanym kimś, czyja jednak egzystencja może zostać dowiedziona — wów’czas problem identyczności stanie się jeszcze bardziej trudny. Istotnie, niemożliwością jest określić roz-rmary : ostateczny charakter egzystencji psychicznej, Kiedy mówmy teraz o człowieku, mamy na myśli jego nie dającą się ograniczyć całość, nie dającą się sformułować totalność, która może
wyrażona tylko symbolicznie. Dla opisania totalności człowieka, czyli sumy jego świadomej i nieświadomej egzystencji, wybrałem termin „jaźń"*1. Termin ten przyjąłem w zgodzie z filozofią Wschodu*, od wieków zajmującą się tymi problemami.
które wyłaniają się, kiedy nawet nie zauważa się wcielenia bóstw. Filozofia upaniszadów oparta jest na psychologu, która już dawno temu poznała względność bogów B. Oczywiście poglądu tego nie należy mylić z ateizmem. Świat jest taki, jaki był zawsze, ale nasza świadomość podlega szczególnym zmianom. Przede wszystkim w odległych czasach (co można jeszcze zaobserwować u żyjących ludów pierwotnych) zasadnicza część życia psychicznego znajdowała się widocznie w obiektach zewnętrznych, ludzkich i nieludzkich. Była ona rzutowana, tj. ulegała projekcji, jak byśmy to dziś powiedzieli*4. W stanie mniej lub więcej doskonałej projekcji świadomość zaledwie może istnieć. Skutkiem cofnięcia projekcji powoli zaczęło rozwijać się poznanie świadome. Jest rzeczą godną uwagi, że nauka zrodziła się wraz z odkryciem praw astronomicznych, a więc wraz z cofnięciem pozornie najdalszych projekcji. Była to. pierwsza faza despirytualizacji świata. Jeden krok następował po drugim — już w czasach antycznych bogowie zostali usunięci z gór i rzek, z drzew i zwierząt. Nasza współczesna nauka wysubtelniła swe
* projekcje w niewiarygodnym stopniu, ale nasze codzienne życie roi się jeszcze od nich. Rozpleniły się one w gazetach, książkach, pogłoskach i zwykłych plotkach towarzyskich. Wszelkie luki w rzeczywistej wiedzy ciągle są wypełniane przez projekcje. Ciągle jeszcze jesteśmy niemal pewni, że wiemy, co myślą inni ludzie i jaki jest ich prawdziwy charakter. Jesteśmy przekonani, że niektórzy ludzie mają wszystkie te złe cechy, których nie znajdujemy u siebie, lub że żyją wśród tych występków, które oczywiście nigdy nie mogłyby stać się naszymi. Ciągle jeszcze powinniśmy- mieć się na baczności, by nie rzutować zbyt bezwstydnie naszych własnych cieni: ciągle jeszcze jesteśmy zalewani przez iluzje, które rzutujemy na innych. Jeżeli potrafimy wyobra-
* zić sobie-kogoś, kto jest na tyle odważny, by cofnąć wszystkie swe projekcje bez wyjątku, wówczas będziemy mieli do czynienia z człowiekiem, który świadom jest swego potężnego cienia. Człowiek taki obarczył się jednak nowymi problemami i konfliktami. Stał się poważnym problemem dla siebie samego, teraz bowiem nie jest już w stanie powiedzieć, że inni zrobili to czy tamto, że to oni są w błędzie i że należy walczyć przeciwko nim.
•Żyje on w „domu samouświadomienia”, wewnętrznego skupienia.
171