Rozdział II. Miłość jako symbolicznie uogólnione medium komunikacji
ją znać tak dobrze, jak to tylko możliwe, aby uchwycić lub chociażby przypuścić, co stanowi jej świat własny i co funkcjonuje jako schemat porównawczy. Trzeba też pamiętać o tym, że w wieku XVIII pojęcie podmiotu ulega desubstancjalizacji, co znaczy, że innego trzeba ujmować w odniesieniu do funkcjonującego dlań otoczenia i do siebie samego, że zatem miejsce właściwości zajmują funkcje. Podstawę dla takiego zrozumienia stanowi sama osoba, nie zaś jej natura czy moralność.
Jeśli zaakceptuje się czynnik przypadkowości, jeśli zrezygnuje się z zewnętrznych podpór w postaci norm przewidywalności i wartościowania, oznacza to istotny krok w usiłowaniu, by nastawiać się na to, co dla kochanej osoby stanowi świat własny, co informację, co jest przymusem, a co swobodą, jakie współwystępujące horyzonty określają jej przeżycia i działania. Wszelako tego typu rozumiejąca miłość jest poznawczo tak męcząca, iż skłania ku temu, by zdać się na uczucie, nawet z jego niestabilnością. Jak jednak szczegółowo pokażemy, taki wybieg staje się przeszkodą dla instytucjonalnego rozwiązania, które miałoby pogodzić miłość i małżeństwo.
Widać tu jednocześnie, że miłość napotykane problemy komunikacyjne rozwiązuje na zupełnie swoisty sposób. Potrafi ona - by ująć to w paradoksalną formułę - zintensyfikować komunikację, rezygnując z niej. W znacznej mierze posługuje się komunikacją pośrednią, zdaje się na antycypację i uprzedzające zrozumienie. Jawna komunikacja dokonująca się za sprawą pytania i odpowiedzi może być dotkliwie nie na miejscu, pokazuje bowiem, że coś nie rozumie się bynajmniej samo przez się. Do klasycznych kodów należy przeto „mowa oczu”, jak i konstatacje, że kochający mogą bez końca ze sobą rozmawiać bez wypowiedzenia choćby jednego słowa1. Mówiąc inaczej, do tego, by kochający dostrajał się do kochanego nie jest potrzebne żadne działanie komunikacyjne, żadne pytanie, żadna prośba; przeżycia ukochanego winny możliwie w największym stopniu wyzwalać działania zakochanego.
Zgodnie z tym, co wyżej powiedziano, nie ujęlibyśmy miłości adekwatnie, gdybyśmy ją potraktowali jako wzajemność satysfakcjonujących działań czy jako gotowość do wypełniania życzeń. Miłość zabarwia
27
Jak zauważa Robert Musil: „Jest ona [miłość] najbardziej wielomównym ze wszystkich uczuć i składa się przeważnie z samych tylko wielomówności”, w: Człowiek bez właściwości, tłum. K. Radziwiłł, K. Truchanowski, J. Ziltzer, t. 4 (Rozmowy o miłości), Warszawa 1971, s. 94.