Pamiętnik drugi
cach uderzyć, a że mieliśmy kilkunastu konnych adiutantów, więc zaraz rozkazałem im na wszystkie trakty lecieć, aby każdy dotarł do miejsca swego, jak daleko są nieprzyjaciele, i aby każdy starał się raport nam zdać, a ja zaraz dysponowałem, aby obywatele przy dublo wali warty przy wszystkich jeńcach moskiewskich. Ten dzień był to dzień 8 maja, na któren było przeniesione święto św. Stanisława, gdzie były imieniny króla naszego. A w tym adiutant dał mi znać, że król jest na Pradze i tam oglądał zrobione baterie. Więc ja wziąwszy konia i jechałem Miodową ulicą, dysponując obywatelom, aby szli na Bednarską uliicę, i że tam będziem witać króla, i że to są imieniny {królewskie, którym trzeba oddać atencją. A w tym jadąc ja dalej, zastąpiło mi oficerów dwóch i cywilnych osób kilka, prosząc mnie na wszystkie obowiązki, abym ja wstąpił do pałacu Tep-perowskiego, że się tam dowiem bardzo ważnych rzeczy, a także deklarowali mnie powiedzieć i to, dlaczego ten alarm był potrzebny, a mianowicie to, że się nie mamy czego bać od naszych nieprzyjaciół.
Opis o przypadku moim
Jeżeli mogą pisarze swoje przypadki opisywać, za cóż ja opisać tego nie mogę, co całej Warszawie groziło niebezpieczeństwem, a może i zagrzebaniem się w gruzach? Co i zapewne byłoby tak zrobione, gdybym był na to pozwolił, czego po mnie tam żądano. A najprzód, gdy ja byłem wprowadzony od tych dwóch oficerów na pierwsze piętro, tak tam zastałem siedzących kilkunastu osób, tak cywilnych, jako i wojskowych, a gdym silę jąż zbliżył do nich, aż oto oni wszyscy mnie tam przywitali, a potem rzekł do mnie pan major Chomentowsfci: „Obywatelu Janie Kiliński, prawdziwy naczelniku nasz! Dzień dzisiejszy podług myśli naszej zależy on od ciebie, a że on potrzebuje dla siebie szczególnego sekretu, więc racz nam przysięgę wierności wykonać, a zaraz się w tym momencie o wszystkim dowiesz, co my chcemy dziś zrobić.”
Ale ja zaraz im odpowiedziałem: „Panowie, już nie masz większego sekretu, jaki ja robiłem., a nikomu na sekret nie przysięgałem, więc tu wam przysięgać przed wami nie będę. Jeżeli jestem u panów wart zaufania, proszę mi ten sekret odkryć, a ja go przed nikim tnie wydam, a jeżeli u was zaufania nie mam, to żegnam panów, bo czasu nie mam.”
W tym major Chomentowski mnie odpowiada: „Obywatelu, jeżeli nam przysięgi nie wykonasz, to dziś pewna zginiesz.”
Ja, usłyszawszy te słowa, zaraz wyjąłem czym prędzej pałasz i p-uinał, zaraz się posięgnąłem do niego i mówię ja te słowa: „Słuchaj, głupi człowieku, ja to mam ginąć od ciebie? Wolę ciebie tymczasem zabić.”
I zaraz się posunąłem tak blisko, że bym go był od razu przebił. Ale on skoczył za stół, więc zaraz wszyscy ci jego przyjaciele poczęli mnie za nim ma klęczkach prosić, abym mu to przebaczył, a że wszyscy nazwali go głupim, że mi to śmiał powiedzieć, czego i on serdecznie żałował. Więc dla tego upokorzenia jego i dla prośby drugich darowałem mu, alem się też dziwował, że tam każdy z mich miał pałasz, a żaden go z pochew nie dobył. Więc widać było po tym samym, iż on mało miał zaufania u nich. A co się zaś tyczy ich zamiaru, to mnie go wszyscy zaufali i zaraz mi swoje myśli odkryli, mówiąc do mnie w ten sposób: „Szanowny i nieustraszony obywatelu! Z sekretu naszego przed tobą się zwierzamy i ufamy tobie, że nas nie tylko że go nie wydasz, ale że nam w zamiarze naszym dopomóc raczysz. Zamiar nasz dzisiejszy jest taki, że chcemy dziś króla aresztować i jego zgubić za jego złe rządzenie się w królestwie naszym. Cóż nam teraz ty radzisz? My dlatego podawaliśmy do Rady te fałszywe wieści, że nieprzyjaciele zewsząd do nas idą, abyśmy przy tej trwodze i pomięszaniu mogli prędzej zamiaru naszego dokończyć. Właśnie dziś jest do tego sama pora, ponieważ król wyjechał na Pragę, więc teraz jadącego możemy go pojmać, a w dniu jutrzejszym go stracić, więc radź nam w tej mierze, co mamy czynić?”
Ja im na to odpowiadam: „Panowie! złe są wasze zamiary, które nie mają żadnej konsekwencji, alboż wy nie wiecie o tym,