Goethe, Cierpienia młodego Wertera
Jeśli przyjrzeć się bliżej tej Werterowej empatii („współczuciu”), można wyczytać rzeczy zaskakujące. W liście, w którym daje wyraz melancholii („wszystko przemija”), pisze o swoim stosunku do rzeczywistości tak:
Najniewinniejsza przechadzka kosztuje tysiące, tysiące biednych robaczków - życie; jeden krok burzy mozolne budowle mrówek i wdeptuje mały świat w haniebny grób. Ha, nie wzruszają mnie wielkie, rzadko zdarzające się katastrofy, co zmywają wsie, te trzęsienia ziemi, co pochłaniają miasta. Rozdziera mi serce trawiąca moc ukiyta we wszechświecie natuiy, moc, która nic nie stworzyła, co by nie niweczyło samego siebie lub sąsiada. (...) Nie widzę nic nad wiecznie połykającego, wiecznie przeżuwającego potwora (ks. I, list z 18 sierpnia, s. 71)120.
To, oczywiście, kolejny wywód ideologiczny, tym razem mający ukazać Goetheańską koncepcję „wiecznie pożerającej natury”, którą podzielało wielu romantyków. Kontrastuje ona, oczywiście, z sielankową jej wizją z początku utworu. Można by uznać, że ta zmiana optyki Wertera stanowi odbicie jego ewolucji psychicznej, jest jednak możliwe, że, podobnie jak u Rousseau, Goethe włożyć chciał swojemu bohaterowi w usta kolejny pogląd, właściwy i jemu, i, po części, jego epoce.
Tym jednak, co uderza, jest nieczułość bohatera na nieszczęścia ludzi będące skutkiem katastrofy. Domagał się współczucia dla opanowanych namiętnością - nie ma go dla dotkniętych klęską. Współczuje robaczkom - ludziom już nie. Ta podwójna niejako moralność Wertera, czy raczej jego uczuciowość, płynie z pewnej czułostkowo-ści - chyba żeby uznać, że Goethe nie zadbał o spójność poglądów lub obrazu psychicznego swego bohatera. Albo, że chciał go ukazać jako rozchwianego psychicznie...
Księga pierwsza, kończąca się słowami w istocie zapowiadającymi samobójstwo Wertera, właściwie mogłaby być ostatnią. Śladem 120 (...) der harmloseste Spaziergang kastet tausend armen Wurmchen das Leben, es zerriittet ein Fufitritt die muhseligen Gebćiude der Ameisen undstampft eine kleine Welt in ein schmahliches Grab. Ha! Nicht die grafie, seltne Not der Welt, diese Fiut en, die eure Dórfer wegspiilen, diese Frdbeben, die eure Stadte verschlingen, riihren mich; mir unter-grabt das Herz die verzehrende Kraft, die in dem AU der Natur verborgen liegt; die nichts gebildet hat, das nicht seinen Nachbcu; nicht sich selbst zerstorte. (...) ich sehe nichts ais ein ewig yerschlingendes, ewig wiederkauendes Ungeheuer.
82