Goethe, Cierpienia młodego Wertera
Natura ludzka (...) ma swe granice, może znosić radość, cierpienie, ból aż do pewnego stopnia i ginie, gdy tylko ten stopień przekroczy. Nie chodzi tu więc o to, czy ktoś jest słaby, czy silny, tylko - czy może przetrwać miarę swego cierpienia, moralnego czy fizycznego, i uważam za rzecz dziwną mówić, że tchóizern jest człowiek, któiy sobie odbiera życie, jak byłoby niewłaściwe nazwać tchóizern tego, który umiera na złośliwą febrę. (...) Przyznasz [to reakcja na Alberta „paradoks!”; przyp. - MC-K], że chorobą śmiertelną nazywamy to, co tak silnie atakuje naturę, że część jej sił zostaje zniszczona, a część wprawiona w stan nieczynny, tak że nie jest ona zdolna sobie pomóc i przez jakąś nieszczęśliwą rewolucję przywrócić zwykły bieg życia. Otóż, mój drogi, pozwól nam zastosować to do ducha. Spójrz na człowieka w jego ograniczoności; zobacz, jak działają na niego wrażenia, utwierdzają się w nim idee, aż wreszcie jakaś rosnąca namiętność ograbia go z wszelkich zdrowych władz umysłowych i niszczy go. Daremnie spokojny, rozumny człowiek widzi stan nieszczęśliwego, daremnie go pizekonywa; podobnie zdrowy, stojący u łoża chorego, nie może przelać weń ani odrobiny swych sił (ks. I, list z 12 sierpnia, s. 65-66)119.
Namiętność zrównana tu zostaje z chorobą (choć chwilę wcześniej Werter protestował przeciwko uznaniu jej za „obłęd”), za którą człowiek nie ponosi winy. Milcząco uznaje, że nie podlega ona, ani wynikające z niej czyny, żadnemu wpływowi woli człowieka. Wola jest po stronie rozumu i etyki - namiętność jest tym, nad czym człowiek nie panuje, co zasługuje jedynie na współczucie, i... co jest piękne, a przynajmniej - wzniosłe. Contra negantem principia non est disputandum..., jak wiadomo.
119 „Die menschliche Natur” (...) „hat ihre Grenzen: sie. kann Freude, Leid, Schmerzen bis aufeinen gewissen Grad ertragen und geht zugrunde, sobaki der iiberstiegen ist. Hier ist also nicht die Frage, ob einer schwach oder stark ist, sondern ob er das Mafi seines Leidens ausdauern kann, es mag nun moralisch oder kórperlich sein. Und ich finde es ebenso wunderbarzu sagen, der Mensch ist feige, dersich das Leben nimmt, ais es unge-horig ware, den einen Feigen zu nennen, der an einem bósartigen Fieber stirbt”. (...) „Dii gibst mir zu, wir nennen das eine Krankheit zum Tode, wodwch die Natur so angegrijfen wird, daft teils ihre Krdfte verzehrt, te.ils so aufter Wirkung gesetzt werden, dafl sie sich nicht wieder aufzuhelfen, durch keine gliickliche Revolution den gewóhnlichen Umlauf des Lebens wieder herzustellen fdhig ist. Nun, mein Lieber, laji uns das auf den Geist anwenden. Sich den Menschen an in seiner Eingeschranktheit, wie Eindriicke auf ihn wirken, Ideen sich bei ihm festsetzen, bis endlich eine wachsende Leidenschaft ihn aller ruhigen Sinneskraft beraubt und ihn zugrunde richtet. Vergebens, daji der gelassene, verniinftige Mensch den Zustand Ungliicklichen iibersieht, vergebens, daji er ihm zure-det! Ebenso wie ein Gesunder, der am Bette des Kranken steht, ihm von seinen Kraften nicht das geringste einflófen kann”.
80