Goethe, Cierpienia młodego Wertera
dawcy”, który dokończy opowieści (podobnie jak w Nowej Heloizie). Zaczyna się dość nieoczekiwanie - od wzmianki Wertera o „biednej Eleonorze”, którą uwiódł niejako „niechcący”. Poniekąd - choć w sposób chyba przez Goethego niezamierzony - stanowi to rodzaj zapowiedzi losów bohatera; klamry spinającej fabułę książki. Pamiętamy maksymę Franceski: miłość, co zawsze miłością się płaci89 - los Wertera można by potraktować jako jej odwrotność: brak miłości pociąga za sobą to, że i jemu będzie ona odmówiona. Miłość stanowi rodzaj zobowiązania do miłości - pamiętamy Mickiewiczowską Zosię...
Z drugiej strony nie tylko ta wzmianka, ale i sposób, w jaki Werter mówi o swoim postępowaniu wobec owej dziewczyny, wskazywać zdaje się na to, że postępował jak lekkoduch, a może nawet uwodziciel? Werter uwodzicielem... W literaturze tamtego czasu, znanej romantykom, istnieli słynni uwodziciele, lecz, mimo swej popularności, nie zdołali „uwieść” i rozkochać w sobie czytelników tak, jak on. Opowiadanie o nich zrobić tego nie zdołało.
Wracając do Gustawa i jego skargi - przypomnijmy, że Werter jest jedynym bohaterem, którego wymienia on z imienia i z którym, w jakimś stopniu zapewne, się utożsamia. W każdym razie losy Gustawa zdecydowanie przypominają bardziej losy Wertera niż Heloizy. Pokochał dziewczynę, która później wyszła za innego; nie mogąc wyrzec się miłości, popełnił samobójstwo. W planie literackim oczywiście można mówić o wpływie, jednak Gustaw (bohater literacki) odwołuje się do (napisanego!) Wertera, a właściwie do książki o nim - całkiem jak Francesca - swoje losy motywując jej lekturą. Co mogło tak silnie poruszyć Gustawa? I czy właściwie odczytał on tę powieść?
Tu pojawia się kwestia, co to znaczy „właściwie”. Zgodnie z intencją autora? Zgodnie z duchem epoki? Zgodnie z naszą (czy ówczesną) interpretacją? A może zgodnie (lub nie) ze światem wartości, jakie ta „zbójecka książka” miała zaproponować?
W porównaniu z Nową Heloizą powieść o Werterze, po pierwsze, w większym stopniu koncentruje się na nim niż na niej, a po 89 Dante Alighieri, Boska Komedia, Pieśń V, s. 44, w. 103 (ten fragment zdecydowanie wolę w tłumaczeniu Porębowicza). Por. s. 12 (Amor, ch’a nullo amato amar perdona).
64