Zdobyć historię.
dania, tworzenia znaku dla kogoś. Nie ma innego niż egzystencjalne uzasadnienia dla sensu słowa wywołującego działanie. Parnicki dba o to usilnie, nawet w szyderstwach i kpinach z bohaterów powieści widać złączenie w koncepcji postaci aspektów działania i znakowania świata.
Biedacy, narzędzia bezradne sztuki wytwórczej, jak pióra sztuki piśmienniczej... (3. 492]
Problem jednak w tym, że dyskurs tekstu, który do nas przychodzi nie wnosi z sobą własnego uwierzytelnienia, jest w tym względzie bezradny. Kiedy zaś tekst rezygnuje z pretensji do gwarancji własnych przedstawień, wówczas ujawnia swą moc znaczącą, podstawia się w miejsce nieosiągalnego desygnatu, wypełnia w całości puste miejsce, zacierając własne zapośredniczenie.
Usiłowanie uwierzytelnienia, stabilizacji znaczącego poziomu tekstu zostanie u Parnickiego wymuszone nieustannie rozbijanym przedstawieniem, przedstawieniem ,,w' zlej wierze”, niepewnym, szczątkowym i kłamliwym. Przedstawieniem, które troszczy się, aby nie przedstawiać — przede wszystkim — wyglądu przedmiotów i postaci oraz fabuły świata powieści. Tarcza i maska, które mogą stanowić emblematy przedstawienia w powieści, służą wszak do ukrywania się, do obrony, do przesłaniania. W planie akcji, mają chronić bohaterów' przed przemocą politycznych wrogów, przed torturami, śmiercią na polu bitwy. Maska i tarcza języka to jedyna osłona, jaką dysponują zjazdowiczc przed dominacją sil politycznych i wojskowych, których są narzędziami. Realizując cele swoich mocodawców, podejmują jednocześnie grę z władzą o życie lub przynajmniej o sens śmierci. Mizerne możliwości, jakimi dysponują uczestnicy zjazdu wobec potęg Chazarów, Bizancjum. Franków, Papiestwa budzą gorzki śmiech, podobnie jak ich ty godniowe debaty i zapisy, mające doprowadzić do „ugięcia wichru dziejowego”.
Podstępy mowy przeciw działaniom władzy mają dwie konsekwencje: dają częściowe ukrycie w anonimowości maski, ale zmuszają do wyrzeczenia się tożsamości istnienia, które, jak pokazuje autor, nic sprowadza się do czystej chęci przeżycia, ale do odzyskania własnych pragnień i dążeń, tłumionych ze strachu w kamuflującym dyskursie. Postać, w trosce o siebie, tworzy rozpraszający się dyskurs; nim się okrywa, aby już za chw ilę starać się spod niego wydobyć, widząc z jaką łatwością słowo wciska się w miejsce bytu, wypełniając to miejsce własną samowy starczalnością. Nie może jednak zamilknąć, gdyż
Mowa, która triumfuje nad silą fizyczną, nie może się zatrzymać. [...] Obiektywnie powoduje nim strach, że jeśli nie będzie nieprzerwanie podtrzymywał przewagi słowa nad silą. zostanie tej przewagi przez silę pozbawiony. Słowo bowiem wie, że jest słabsze od natury, którą oszukało35.
35 M. Horkheimer, T.W. Adomo, Dialektyka oświecenia. Fragmenty filozoficzne, przełożyła M. Lukasiewicz, War szawa 1994, s. 85.