207
kładowych kolorowych magazynów kobiecych, ogólnorodzinnych i bulwarowych, a więc pism popularnych, z tzw. dolnej półki, adresowanych do niezbyt wymagającego, za to licznego (masowego) audytorium, od 1997 roku dostrzegamy nasilenie prób znalezienia na rynku i wypełnienia wolnych nisz, lokowanych raczej na „środkowej” i „górnej półce”. Tym razem nadszedł czas albo na tytuły przeznaczone dla czytelnika bardziej wymagającego i o szerokich zainteresowaniach (a zarazem bardziej luksusowe w formie, szacie graficznej etc.) albo też adresowane do kręgów odbiorców o swoistych, wąskich zainteresowaniach (tzw. hobbistyczne, specjalistyczne, fachowe). Rynek prasy codziennej w tym czasie bardzo się „uprościł”: mimo kilku udanych debiutów' liczba tytułów ogólnoinformacyjnych o zasięgu ogólnopolskim spadła do sześciu, później, już pod skrzydłami Marcjuarda, skonsolidowały się gazety sportowe, na rynkach regionalnych zaś pozostało, z nielicznymi wyjątkami, nie więcej niż po dwie gazety.
W jakiej mierze te obiektywne zmiany w ofercie znalazły oddźwięk w zachowaniach czytelników prasy? W roku 1997 odnotowaliśmy symptomy lekkiego ożywienia czytelnictwa prasy, ale zarazem kontynuację odchodzenia publiczności od lektury gazet codziennych na rzecz czasopism. Czy tendencja ta się pogłębiła, odwróciła czy też niewiele się w tym czasie zmieniło? Odpowiedzi na te i inne pytania poszukamy w prezentowanych niżej materiałach empirycznych.
Ogólna sytuacja na rynku gazet i czasopism
Po totalnym załamaniu u progu dekady lat dziewięćdziesiątych, jak to opisywano niejednokrotnie, rynek prasy codziennej (nawet wówczas, gdy przybywało wiele nowych tytułów) się kurczył, rynek czasopism zaś — dynamicznie się rozwijał. Przypomnijmy kilka faktów, wykorzystując najnowsze dostępne dane statystyczne GUS (za rok 1998) .
W przypadku nakładów (tzw. jednorazowych) dzienników tendencja spadkowa zarysowała się ostro po roku 1993: w latach 1994-1996 łączne jednorazowe ich nakłady spadły z ponad 6,7 min egz. (1993) do 4,4 min (1996), a więc o 2,3 min egz. W kolejnych latach nastąpiła stabilizacja na tym bardzo niskim poziomie, szczególnie w porównaniu z czasami PRL (57% stanu z roku 1988, gdy gazety drukowano w nakładzie przekraczającym jednorazowo 7,8 min egz.).
Równocześnie wr latach 1994-1995 ogromnie wzrosły nakłady czasopism, z 57,9 min egz. (1993) do rekordowych 79,3 min w rok później (tj. 169% stanu z roku 1988), w dwóch kolejnych latach zaś ich spadek był stosunkowo niewielki (do 76,1 min w 1996 roku). Nowsze dane wskazują, że kryzys zaobserwowany w roku 1997 (spadek nakładów do poziomu 68,4 min egz.) był przejściowy, bo już w kolejnym roku (1998) drukowano jednorazowo o 4,5 min egz. więcej (tzn. 72,9 min egz.). Trudno jednak, z braku danych, ocenić, czy stan ten utrzymał się w roku 1999.
Ogólny obraz, tworzony na podstawie zestawienia globalnych wskaźników nakładu gazet i czasopism, skłania do tezy, że przewidywany jeszcze dwa lata temu kryzys prasy na razie nie nastąpił. Na rynku dzienników dokonało się bowiem przegrupowanie oferty, które mogło mieć wpływ na powstrzymanie katastrofy, choć, z drugiej strony, trudno mówić o odwróceniu tendencji (od 1996 roku przybyło zaledwie 16-17 tys egz. jednorazowego nakładu, ubyło zaś — o czym będzie jeszcze mowa — sporo tytułów i ogólnopolskich, i regionalnych; inaczej mówiąc — pogorszyło się wielu redakcjom i wydawcom, popraw iło zaś — jedynie nielicznym). Na rynku czasopism obserwujemy zaś wspomnianą kontrofensywę wydawców startujących z nową ofertą, wypełniającą nie zagospodarowane nisze. Jeśli nakłady poszczególnych magazynów kolorowych, w tym nawet wielu prestiżowych, wciąż spadają lub przynajmniej przestały' rosnąć (o czym świadczą dane kolportażowe), to nie 2 Zob. Rocznik Statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej 1999. GUS, Warszawa 1999 (i edycje wcześniejsze). Dane z tabeli 3 (285) na str. 300 Rocznika przeliczono ze względu na różnice definicji dzienników i czasopism, co jednak w niewielkim stopniu zmienia generalny obraz.