136
telewizji komercyjnych. Mimo to w Polsce telewizja publiczna wciąż dominuje w większym stopniu niż nadawcy publiczni w innych krajach europejskich. Co więcej, w niektórych krajach kontrowersje może budzić także sam proces transformacji mediów.
Telewizja publiczna jest więc przez twórców raportu w widoczny sposób faworyzowana jako medium dające szansę na większy stopień pluralizmu i bezstronności informacji niż telewizje prywatne, podlegające coraz bardziej niejasnym strukturom własnościowym i cichej ich konsolidacji. Jakkolwiek stwierdzenia o różnorodności i bezstronności telewizji publicznej mogą się wydać bardziej zbiorem pobożnych życzeń w kontekście faktu, iż sami autorzy raportu przyznają, że zwłaszcza w krajach po transformacji podlega ona naciskom politycznym, zauważyć należy obecność nowego nurtu argumentacji przeciwko istnieniu telewizji publicznej, a w szczególności przeciwko jej uprzywilejowanej pozycji. Otóż coraz wyraźniej uwidaczniają się stwierdzenia, iż wraz z postępującym rozwojem kanałów niszowych, usług cyfrowych i płatnych, nadawanie treści o przesłaniu społecznym przejmą telewizje konkurencyjne, stąd nie jest konieczne by państwo dbało o ich przekaz za pośrednictwem telewizji publicznej. W żywotnym interesie telewizji prywatnych jest podtrzymywanie tego rodzaju argumentów, lecz twórcy raportu utrzymują, że powyższy schemat argumentacji powoduje wzrost wątpliwości dotyczących abonamentu nawet w kręgach decydentów Unii Europejskiej, tradycyjnie zorientowanych na podtrzymywanie założeń o misji telewizji publicznej. Zdaniem Miklósa Haraszti, przedstawiciela OBWE do spraw wolności mediów, argumentacja ta powinna być zdecydowanie odrzucona, ponieważ załamanie publicznego nadawania stanowi niebezpieczeństwo dla procesu demokratycznego.
Wywód ten może wydawać się niezbyt przekonujący w kraju o wciąż nie do końca ustabilizowanym statusie telewizji publicznej, nieustannie oskarżanej o upolitycznienie i stanowienie narzędzia wpływu w rękach partii politycznych. Raport krajowy o sytuacji w Polsce wyraźnie akcentuje te kwestie, prezentując rządowi, parlamentowi oraz KRRiT wyraźne zalecenia, w tym: audyt strukturalny TVP, ustawowe wyjaśnienie misji nadawców publicznych zamówienie niezależnej analizy uzyskiwania reklam przez TVP oraz reformę jej systemu finansowania. Proponowane jest także przekształcenie funkcjonującej obecnie opłaty abonamentowej.
Co do organów regulujących działalność medialną, w tym przypadku Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji autorzy raportu postulują organizację szczegółowej debaty publicznej na temat przyszłości regulacji nadawców elektronicznych w Polsce, a także roli i misji TVP oraz zmianę trybu wyboru członków KRRiT, mającą na celu zmniejszenie ich powiązań i zależności od partii politycznych. Do nadawców komercyjnych kierowane jest natomiast zalecenie wsparcia powstawania kodeksów etycznych dla dziennikarzy oraz innych pracowników mediów.
Do ustabilizowanych wzorców demokracji zachodnich jest zatem dość daleko. Jedną z konkluzji raportu jest stwierdzenie, że generalnie proces transformacji rynków medialnych w nowych demokracjach jeszcze nie jest zakończony, między innymi z powodu faktycznego niestosowania istniejących regulacji prawnych. Wzorcem dla tych państw były modele funkcjonujące w Europie Zachodniej, a przemiana telewizji, jak twierdzą autorzy raportu, była częścią ogólniejszego procesu ich „europeizacji”. Wraz z akcesją do Unii Europejskiej kraje te w zasadzie potwierdziły kierunek w jakim zamierzają podążać, jednak stosowanie się do obowiązujących dyrektyw następuje często z wahaniami. Obecna niedawno w Polsce Viviane Reding, unijna komisarz do spraw społeczeństwa informacyjnego i mediów, wyraziła zastrzeżenia co do braku obsadzenia stanowiska szefa Urzędu Komunikacji Elektronicznej oraz faktu, iż Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji pracowała bez przewodniczącego. Przypomniała też, że jeśli sytuacja pozostanie nieuregulowana przez polskie władze, Komisja Europejska może zastosować kary. Przypadek ten jest dość charakterystyczny, gdyż odzwierciedla przekonanie części rządzących o opieszałości praktycznej ingerencji Brukseli w konkretnych sytuacjach.
Można przypuszczać, że wraz z członkostwem lub kandydowaniem do Unii Europejskiej, kraje o nieustabilizowanej sytuacji