70 27 Listopad 1999 Pora stracić złudzenia




Archiwum Gazety Wyborczej; Pora stracić złudzenia












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 277, wydanie waw (Warszawa) z
dnia
1999/11/27-1999/11/28,
dział ŚWIĄTECZNA, str. 11
Fot. ANDRZEJ IWAŃCZUK
[pagina] ROZMOWA
ZBIGNIEW BRZEZIŃSKI; tłum. JOANNA SKUP
Pora stracić złudzenia
Społeczność międzynarodowa musi powiedzieć jasno, że jedynym sprawiedliwym
i rozsądnym rozwiązaniem konfliktu rosyjsko-czeczeńskiego - dobrym dla obu stron
- jest przyznanie Czeczenii prawa do
samostanowienia - pisze ZBIGNIEW BRZEZIŃSKI *
Rezygnacja z mocarstwowej pozycji nigdy nie przychodzi łatwo. Francuzi
przekonali się o tym podczas wojny algierskiej. Jednak w ostatecznym rachunku
imperialna metropolia może na tym zyskać i generał de Gaulle zdobył się na
odwagę, żeby powiedzieć to Francuzom. Być może również w Rosji pojawi się
wkrótce przywódca polityczny, który będzie potrafił wykrzesać z siebie dość
odwagi, aby powiedzieć otwarcie: "Zostawmy Czeczenów w spokoju".
Bo czy istnieje inny sposób, aby położyć kres zabijaniu i cierpieniom? Jeśli
tak się nie stanie, czy nie postawi to pod znakiem zapytania przyszłości
demokracji w Rosji? Ile jeszcze matek żołnierzy rosyjskich będzie musiało
opłakiwać swoich synów, zanim uda się złamać opór małego narodu kaukaskiego i
zmusić go do pozostania w granicach imperium?
Jeśli demokracja ma mieć w Rosji w ogóle jakiekolwiek szanse, to na pewno
rosyjscy przywódcy polityczni będą musieli - prędzej czy później - zacząć
stawiać tego rodzaju pytania.
Moment ten nadejdzie szybciej, jeśli społeczność międzynarodowa zajmie takie
samo stanowisko, jakie zajęła w przypadku Indonezji i Timoru Wschodniego. Nikt
nie domagał się wtedy operacji wojskowej na wzór operacji NATO. Ale też nikt nie
brał poważnie pod uwagę możliwości pozostawienia miliona wschodnich Timorczyków
samym sobie na czas nieokreślony - na łaskę i niełaskę armii indonezyjskiej i
proindonezyjskich bojówek. Dzięki swej rozwadze i konsekwentnemu naciskowi
społeczność międzynarodowa dała jasno do zrozumienia władzom w Dżakarcie, że
Indonezja może wiele stracić - zarówno pod względem finansowym, jak i
politycznym - jeśli nadal będzie z uporem stosować politykę prześladowań i
tłumienia niezależności Timoru Wschodniego.
W wyniku tych działań dziś, po referendum z udziałem obserwatorów
międzynarodowych, Timor Wschodni wchodzi na drogę tworzenia niepodległego
państwa. Liczba ludności sięga tu mniej więcej miliona, co znaczy, że jest to
populacja porównywalna z narodem czeczeńskim. Warto również zwrócić uwagę na
fakt, iż w skład Organizacji Narodów Zjednoczonych wchodzi w tej chwili 39
krajów, w których liczba ludności nie przekracza miliona. Tak więc niepodległa
Czeczenia nie byłaby na arenie międzynarodowej
niczym dziwnym - ma zatem takie samo prawo do wolności jak Timorczycy.
W czasie prowadzonych na forum ONZ debat dotyczących sytuacji w Timorze
Wschodnim rząd rosyjski był ostrożny, ale w końcu zdecydował się poprzeć podjęte
tam decyzje. Również rząd indonezyjski - pomimo początkowej wrogości - w końcu
zgodził się, że jeśli Timor Wschodni zostanie w cywilizowany sposób odłączony od
Indonezji, będzie to z pożytkiem dla obu stron.
Dlatego trzeba powiedzieć, że jedynym sprawiedliwym, a zarazem rozsądnym z
praktycznego punktu widzenia rozwiązaniem konfliktu w Czeczenii - dobrym zarówno dla Rosjan, jak i dla Czeczenów - jest przyznanie jej prawa do
samostanowienia. Im wcześniej zostanie to jasno i otwarcie powiedziane, tym
lepiej. Niestety, przyjęta przez społeczność międzynarodową formuła pożądanego
rozwiązania: Czeczenia jest częścią Rosji, ale
powinna być traktowana godziwie - jest sprzeczna wewnętrznie.
Bez wątpienia samo mówienie o kwestii czeczeńskiej niczego nie rozwiąże.
Rosyjska elita rządząca nadal tęskni za mocarstwowością. Rosyjscy generałowie
pałają chęcią zemsty za klęskę, jakiej doznali cztery lata temu. Wielu Rosjan,
ulegając oficjalnej propagandzie, widzi w Czeczenach awanturników i fanatyków islamskich o smagłej
cerze. W grę wchodzi tu także rasizm - taka jest brutalna rzeczywistość.
Dla wielu Rosjan, niestety, rozsądnym rozwiązaniem byłoby ujarzmienie czy też
nawet zniszczenie narodu czeczeńskiego. Z kolei Czeczeni nie chcą być częścią Rosji i od 120 lat
występują przeciwko tej podległości. Również dlatego dyplomatyczne apele o
"negocjacje", "rozwiązanie polityczne" czy też nawoływanie do "zawieszenia
broni" to uciekanie w świat iluzji.
W tym tragicznym momencie społeczność międzynarodowa powinna zatem jasno
określić swoje stanowisko - w nadziei, że w końcu rozsądek i umiarkowanie
zwyciężą, nawet w Moskwie. W końcu Rosji będzie się lepiej powodziło bez Czeczenii, ponieważ, jak zauważył kilka lat temu sam
Jelcyn, "historia uczy nas, że naród, który panuje nad innymi narodami, nie może
liczyć na pomyślność".
Utrzymywanie Czeczenów w granicach Rosji wbrew
ich woli doprowadzi niechybnie do jeszcze większego przelewu krwi i stanie się
źródłem cierpienia dla obu stron. Wymordowanie Czeczenów - a zdaje się, że za takim właśnie
rozwiązaniem opowiadają się rosyjscy generałowie - nie tylko wyrządzi ogromną
szkodę wizerunkowi Rosji w świecie, nie tylko popchnie ten kraj w stronę
skrajnego szowinizmu, ale według wszelkiego prawdopodobieństwa obróci przeciwko
Moskwie ok. 200 milionów wojowniczo nastawionych i nieprzejednanych muzułmanów
znajdujących się w bezpośredniej bliskości południowych granic Rosji, nie
wspominając już o 20 milionach muzułmanów mieszkających w jej granicach.
Wyraźne stanowisko państw demokratycznych w sprawie prawa Czeczenów do samostanowienia jest zatem pierwszym
krokiem, jaki trzeba zrobić na drodze do zakończenia trwającej cały czas wojny
czeczeńsko-rosyjskiej, przy czym droga do cywilizowanego zakończenia tego
konfliktu będzie długa i wyboista. Być może wśród obecnych przywódców rosyjskich
tego rodzaju nawoływania wzbudzą jedynie instynktowny gniew. Jednak w
ostatecznym rachunku, jeśli społeczność międzynarodowa pozostanie wierna swym
zasadom, skorzystają na tym nie tylko Czeczeni,
ale również i sami Rosjanie.
Tytuł od redakcji
* Zbigniew Brzeziński (ur. 1928) - politolog, w latach 1977-81 doradca
prezydenta Jimmyłego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, autor wielu książek
o polityce międzynarodowej (ostatnią wydaną w Polsce jest "Wielka szachownica").
Artykuł powyższy ukazał się w nieco zmienionej wersji w dzienniku "The New York
Times"

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
70 27 Listopad 1995 Nie pomoże i cud
27 27 Wrzesień 1999 Co po nalotach
61 10 Listopad 1999 Skończyć Rozmawiać
65 15 Listopad 1999 Wyszło, że mordują
74 30 Listopad 1999 Czeczeni się biją
73 29 Listopad 1999 Zatrzasnąć ostatnie okno
69 22 Listopad 1999 My ich przecież wyzwoliliśmy
72 29 Listopad 1999 Stronniczy Przegląd Prasy
Wilki i ludzie Joanna Kępińska (Dzikie Życie, listopad 1999)
68 19 Listopad 1999 Skandal w Stambule
63 12 Listopad 1999 Kreml mówi o rozmowach
30 sierpień listopad 1999
69 20 Listopad 1999 Co ma OBWE do Czeczenii
67 19 Listopad 1999 Odleciał
66 18 Listopad 1999 Czeczeński podarunek
90 27 Grudzień 1999 Polityka na wojnie zbudowana
59 9 Listopad 1999 Putin wyznacza nam drogę
57 6 Listopad 1999 Eszelon nieznanego żołnierza
62 12 Listopad 1999 Idzie zima

więcej podobnych podstron